jestem Kochane,mam mało czasu,jak zwykle zresztą
.poczytam Was wieczorkiem.ja ogólnie wypoczęta i zadowolona z weekendziuku
.szanowny małżonek niczego sie nie spodziewał,jak wrócił z pracy w piątek i zobaczył walizkę spakowaną stanął jak wryty
.i głupie pytanie,,wyrzucasz mnie czy co?,, wiec ja mu że nie ma czasu i jedziemy,i nastepne głupie pytanie,,dobra,ale chcę tylko wiedzieć czy my przed kimś uciekamy i czy to policja?,, nie.uspokoił sie trochę. dlaczego zawsze mnie kojarzy z kłopotami...???
...no i ruszyliśmy do domku na plazy mojej przyjaciółki,a raczej jej rodziców,jakieś 40 km.od domu. a tam już miałam wszystko przygotowane,świece,szampanik,muzyczka.no i przed kolacją zadanie bojowe...ubrać kieckę i szpilki! jak wyszłam z kuchni do salonu z taca to najpierw zrobił duuuuże oczy
,a potem spytał czy mu ktoś żony nie podmienił! tak mu sie spodowało moje nowe wcielenie,że kolacja musiała poczekać...:-):-):-):-):-). a potem spacerek po plaży,pogoda nie sprzyjała ale i tak było fajnie.przegadaliśmy 2 godziny o pierdołach,bo na codzień mamy mało czasu dla siebie.sobote i niedzielę spędziliśmy podobnie,i szpileczki były w użyciu przed każdym końcem dnia... najwazniejsze że nóg nie połamałam!!! a rano jak wstałam i męża juz nie było,znalazłam kartkę na stole z napisem ,,Kochanie dziękuję było cudownie,ale najbardziej kocham Cie na boso!,, no oto cała relacja,a dzisiaj juz szara rzeczywistość:-(...