pod koniec tygodnia? to może np czwartek? ok południa? chyba że ktoś ma inną propozycję...wg prognozy pogody powinno nie padać
Mamba rozumiem CIę, bo ja miałam straszne problemy z laktacją. Położna na wizytach wmawiała mi, że mam pełno pokarmu i idealne piersi, brodawki do karmienia i cóż z tego jak ja uważałam inaczej - w szpitalu miałam dużo pokarmu, a po powrocie do domu wydawało mi się, że mało i tak się męczyłam i ja i dziecko. Jedna piers pogryziona strasznie - płakalam z bólu, a Karolek złościł się i płakał, ciągle go dostawiałam i miałam wrażenie ze po odstawieniu nadal głodny, a położna swoje, że trzeba karmić, żę tyle pokarmu, to tamto, aż w końcu pewnego dnia strasznie płakał mi cały dzień (1 tydzień) i dzwoniłam do położnej, twierdziła, że to kolka więc kazała mi ciepłą kąpiel zrobić, karmić, masować, okładać, włączyć suszarkę itd a poprawy nadal nie było, aż z bezradności zrobiłam mu butelkę mleka i nastała cisza i zasnął. Od tego czasu podobne rzeczy nie zdarzyły się, a ja zaczęłam dokarmiać synusia butelką, niestety po miesiącu pokarm mi zanikł i przeszliśmy na karmienie tylko butelką.
Strasznie byłam zła, bo za wszelką cenę chciałam karmić piersią i starałam się robić wszystko, żeby tak było, ale skoro nie mogłam to nie pozostało mi nic innego niż mleko modyfikowane, przecież nie mogłam pozwolić zagłodzić dziecka.
Do tej pory jak chodzę na szczepienia do lekarka mi mówi: pięknie przybiera na wadze i taki silny, widać, że pani karmi piersią, a ja szybko wyprowadzam lekarkę z błędu, na co ona serię zarzutów, że jak to ja mogę nie karmić piersią, przecież na pewno miałam pokarm ehhh zamiast żeby lekarze i położne wspierały kobietę w takich chwilach to tylko ciągle musiałam słuchać, że mam karmić piersią i jak to źle, że nią nie karmię...oj ciężki miałam pierwszy miesiąc, ale teraz jestem szczęśliwa, że małemu mleko odpowiada i super rozwija się
Tonya miło, że mnie pamiętasz