C
Catar
Gość
Niepokoi mnie przyrost wagi. Na początku ciąży ( pierwsze wizyta w 6 tyg. ) ważyłam 59 kg przy wzroście 172 cm, waga długo stała w miejscu, w 13 tyg + 4 dn mam wpisane w książeczce ciąży 60 kg ( czyli przyrost 2 kg ), 17 tyg + 4 dn mam wpisane 62 ( znów przyrost 2 kg ) i teraz od 3 tyg waga stoi w miejscu totalnie. Nawet pare dni spadła o pół kg, na szczęście już znów jest 62-62.4 kg. Na ostatniej wizycie 3 tyg temu pytałam o wagę czy jest poprawna to lekarz nic się do wagi nie przyczepiał.
Jednak zaczynam się niepokoić, bo gdzie nie spojrzę na jakieś wykresy to jestem poniżej zalecanego przyrostu wagi...
Nie głodzę się, ale od zawsze jem mało, nadal jem stosunkowo mało, jem 4 posiłki dziennie, biorę witaminy i ogólnie gdy jestem głodna staram się zjeść między posiłkami np jakieś owoce, jogurt czy chociażby płatki z mlekiem. Dodam że nie czuję się jakoś słabo, nie mam omdleń, morfologia wychodzi okej. Nie chcę na siłę wciskać w siebie kalorycznego jedzenia tylko, żeby sztucznie podnosić wagę, ale patrząc, że to już połowa 21 tyg ( dziś 20 tyg 3 dn ) to trochę mnie to martwi. Wszyscy łażą za mną i mówią "jedz więcej żeby nie zagłodzić dziecka", jest to trochę przerażające. Czytałam też że np w drugim trymestrze zapotrzebowanie jest o 300 kcal więcej niż normalnie, ja kalorii nie liczę, ale nie wierzę szczerze żebym zjadała w ciągu dnia zalecaną ilość dla mnie samej, a co dopiero jakieś 300 więcej.
Podkreślę że brzuszek ciążowy już mam, byłam też na usg połówkowym ostatnio i z dzidzią wszystko ok rośnie prawidłowo i nawet wyprzedza delikatnie wiem z OM.
Czy uważacie że powinnam zacząć liczyć kalorie ? Wpychać w siebie jedzenie ? Czy po prostu uznać że jak dziecko będzie potrzebowało czegoś to sobie zabierze "ze mnie", a ja wtedy najwyżej poczuję głód ? Jutro i tak idę na wizytę do mojego lekarza ( idę skonsultować twardnienia brzucha i żeby sprawdził mi szyjkę ), ale nie chciałabym zadawać znów głupiego pytania o wagę, więc może ktoś tutaj rozwieje moje wątpliwości ?
Bardzo wam z góry dziękuję za odpowiedź
Jednak zaczynam się niepokoić, bo gdzie nie spojrzę na jakieś wykresy to jestem poniżej zalecanego przyrostu wagi...
Nie głodzę się, ale od zawsze jem mało, nadal jem stosunkowo mało, jem 4 posiłki dziennie, biorę witaminy i ogólnie gdy jestem głodna staram się zjeść między posiłkami np jakieś owoce, jogurt czy chociażby płatki z mlekiem. Dodam że nie czuję się jakoś słabo, nie mam omdleń, morfologia wychodzi okej. Nie chcę na siłę wciskać w siebie kalorycznego jedzenia tylko, żeby sztucznie podnosić wagę, ale patrząc, że to już połowa 21 tyg ( dziś 20 tyg 3 dn ) to trochę mnie to martwi. Wszyscy łażą za mną i mówią "jedz więcej żeby nie zagłodzić dziecka", jest to trochę przerażające. Czytałam też że np w drugim trymestrze zapotrzebowanie jest o 300 kcal więcej niż normalnie, ja kalorii nie liczę, ale nie wierzę szczerze żebym zjadała w ciągu dnia zalecaną ilość dla mnie samej, a co dopiero jakieś 300 więcej.
Podkreślę że brzuszek ciążowy już mam, byłam też na usg połówkowym ostatnio i z dzidzią wszystko ok rośnie prawidłowo i nawet wyprzedza delikatnie wiem z OM.
Czy uważacie że powinnam zacząć liczyć kalorie ? Wpychać w siebie jedzenie ? Czy po prostu uznać że jak dziecko będzie potrzebowało czegoś to sobie zabierze "ze mnie", a ja wtedy najwyżej poczuję głód ? Jutro i tak idę na wizytę do mojego lekarza ( idę skonsultować twardnienia brzucha i żeby sprawdził mi szyjkę ), ale nie chciałabym zadawać znów głupiego pytania o wagę, więc może ktoś tutaj rozwieje moje wątpliwości ?
Bardzo wam z góry dziękuję za odpowiedź