reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Przenoszona ciąża - wywoływanie porodu po terminie

Ja czekałam 7 h na korytarzu w 8 dobę-na łozko. Dzien wczesniej ordynator-powiedział,ze mam byc na 100% przyjęta-i że będziemy działac w kierunku porodu-i pewnie jutro urodze. Potem go juz ne było i w dzien przyjecia trafiłam na tego pajaca-który zrobił mi usg- i wmawial ze lozysko jest mlode i wody czyste. Potem wmawial,ze dziecko nie jest duże -a ja tylko jestem gruba:(. Podkreslam,ze mam tylko 150cm. Potem trafilam jeszcze raz na niego-akurat jak rodziłam. Siedział i popijał kawkę-a ja stekałam z bólu. Dopiero jak zobaczył,ze wody zielone i duze dziecko to sie zainteresował. Teraz staram sie o tym nie pamietac-bo mam kochanego zdrowego synka. Ale na mysl o kolejnym porodzie-obawa czy sytuacja sie nie powtorzy. Ale juz jestem bogatsza o doswiadczenie. Sam bol porodowy juz jest zapomniany i jest niczym do tego jak potraktował mnie lekarz. Pech nieziemski-ze w swietnym szpitalu, z rewelacyjnymi lekarzami i położnymi trafić na tę noc gdzie pracuje lekarz, którego każdy daje na czarną listę.
 
reklama
Doskonale cię rozumiem, bo to co ja przeżyłam ze strony pesronelu w trakcie przyjęcia do szpitala i po porodzie wystarczyłoby chyba na całą książkę.
Na dzień dobry, jak przyjechałam już z bólami, 2 położne i lekarz zgodnie orzekli, że to nie są skurcze i że mam obniżony próg bólu i nie dam rady urodzić (osobiście uważam, że jestem odporna na ból, poza tym, kurczę, chyba wiem że rodzę no nie?).

Lekarz który mnie potem badał najpierw mnie taksował z góry na dół jak się rozbierałam, bo nawet parawanu nie było na izbie przyjęć, potem mnie zwymyślał, że jęczę z bólu i że "każda tak samo pieprzy" i jeszcze miał pretensje, że jest 6 rano, sobota i on by chciał iść do domu, a ja sobie rodzenie wymyśliłam w weekend...Nastepnie podczas badania orzekł, że mam w pochwie polip:szok: Ja mówię, że chodziłam do lekarza i wiem co mam, a czego nie mam. No to się poprawił: a nie, to czop śluzowy...
Potem się zastanawiałam czy to był lekarz, czy ciecia z portierni wezwali...

Masz rację, ból to był pryszcz w obliczu wszystkich upokorzeń, które przeżyłam już na wstępie, a potem to już w ogóle szkoda gadać. Zero opieki, zero pomocy, wyzwiska ze strony pielęgniarek...A leżałam prawie 2 tygodnie, bo synek miał infekcję. Miałam paciorkowca, o którym też nic nie wiedziałam, bo w naszym kraju nie ma profilatyki w tym kierunku.
 
hejka dziewczyny. Przeczytalam wasze przezycia podczas porodu i niemoge sobie wyobrazic ze spotyka sie takich lekarzy i taka admosfere podczas porodu.:szok::wściekła/y:

Ja rodzilam 15 dni po planowanym terminie.Gdy bylam tydzien po polozna wymasowala mi szyjke by pobudzic porod ale w razie czego zapisala mnie na wywolanie. Masowanie nic nie pomoglo wiec musialam czekac na ta planowana wizyte w szpitalu (12 dni po terminie). Gdy sie zjawilam przebadali mnie i zrobili usg by zobaczyc jak dziecko jest ulozone i czy jest wszystko ok (dodam ze mialam tylko 1 usg w 12 tyg). Podano mi zel w poniedzialek-wtorek (szyjka 2cm potem 3 cm) w srode zdecydowali ze podadza kroplowke no a potem nastepna ( tu szyjka cofnela sie spowrotem do 2 cm :szok:) az wkoncu dostalam temp. i wtedy jak juz bylo po 18 godz po przebiciu wod zrobili natychmiastowa cesarke.I malu urodzil sie w czwartek te 15 dni po terminie.
Stwierdzam ze za dlugo mnie trzymali i mozna bylo szybciej ( bo jak mialam kroplowke to jedna polozna chciala mi nieco pomoc i przyspieszyc akcje i zwiekszyla ml tego plynu. Ja dostalam nad skurcze i skurcz krzyzowy siagly ze az plasalam na luzku no i 0 znieczulenia.), ale musze przyznac ze personel na 5, monitorowana tez bylam przez caly czas.

Camel84 tak jak ty mialam tego paciorkowca i dalam go malemu, tez nic o tym nie wiedzialam. Tu niestety nie ma opieki ginekologa i nawet nie badaja wewnetrznie wiec nie wiadomo czy ma sie cos w szyjce czy nie. Mozna poprosic o specialistyczne badanie np.na tego paciorkowca, ale nie mozna isc do ginekologa tak jak w PL.
Tylko dodam ze rodzilam w szkocji.
 
No niestety naszej służbie zdrowia wiele brakuje do choćby przyzwoitości, nie mówię o ideale.
Zdarzają się lekarze, którzy zlecają badanie na obecność paciorkowca, ale niestety rzadko. A większość kobiet jest nosicielkami i można to wyleczyć jeszcze w ciąży i zmniejszyć ryzyko zakażenia dziecka. Byłoby to korzystniejsze i tańsze niż 2-tygodniowa hospitalizacja matki z dzieckiem i podawanie antybiotyków. Chociaż w sumie w szpitalach i tak jeść nie dają ani pościeli nie zmieniają, więc może to ich wiele nie kosztuje...

Tak sobie ironizuję, bo człowiek już nie ma siły tego roztrząsać, można się tylko pośmiać. Było, minęło, teraz trzymam się jak najdalej od szpitali i za nic nie dam skierować małego na jakieś ewentualne "obserwacje", żeby mi go gratis zakazili gronkowcem. A na drugi raz będę przynajmniej wiedziała czego się spodziewać i odpowiednie badania sama sobie zrobię.
 
Ja jestem równo tydzień po terminie i moja ginka stwierdziła, że jeśli nie urodzę, to w czwartek dostaję skierowanie do szpitala.

Trochę się boję, bo nawet moja położna stwierdziła, że jak trafie na patologię to muszę uzbroić się w cierpliwość i ogólnie nie dać sobie wejść na głowę. Obiecała, że postara się jakoś pomóc, ale na dobrą sprawę to ona ma coś do powiedzenia u siebie na oddziale, a na patologi już nie koniecznie.

Podziwiam Was dziewczyny, że tak spokojnie znosiłyście to co wyprawia służba zdrowia. Jak czytam niektóre posty, to chyba bym zabiła tych lekarzy...a na pewno awanturka murowana...taki już mam charakterek:no:

Chociaż łatwo się piszę, dopóki sama tego nie przeżyłam...Za pewnie jak sama stanę na izbie przyjęć i będę skazana na łaskę lub nie łaskę personelu, a dodatkowo obolała i przerażona to na awantury nie będę miała ani siły ani ochoty.
 
Ja już jestem ósmy dzień po terminie (termin był na 19 października) i na razie nic nie wskazuje, żebym miała urodzić. W zeszłym tygodniu w poniedziałek byłam u mojej ginekolog, to powiedziała, że nie jestem przygotowana do porodu (szyjka 2cm- przez miesiąc skróciła się o 1 cm i rozwarcie na opuszek- bez zmian). Potem w środę widziałam się z położną to zmierzyła tętno dzieciątku i było ok, więc stwierdziła, że dalej czekamy...
No to czekamy...
Najgorsze jest to, że jeśli do czwartku nie urodzę to idę na patologię...a wtedy pewnie doczekam się wywoływania...a strasznie się tego boję:-(
 
No to wróciłam ze szpitala. Trochę poleżałam na patologii, bo oczywiście na wszystko mieli czas:-(
Leżałam od piątku rano (to był chyba 30 października). Codziennie sprawdzali mi wody czy są czyste, ktg chyba z 5 razy dziennie i co godzinę słuchali czy jest tętno taka śmieszną trąbką. W nocy co 3 godziny, ale i tak budzili;-)

Dodatkowo jako, że moje rozwarcie nie postępowało, a w zasadzie to w ogóle go nie było, to robili mi różne niemiłe zabiegi. Balonik w szyjce macicy itp. Ale przeżyłam.

W poniedziałek wylądowałam pod oksytocyną...

Po 9 godzinach skurczów jak diabli skończyło się cesarką...szczegóły sobie w tym wątku daruje.

Ale pochwalę się jeszcze: MAM WSPANIAŁEGO SYNKA:-D:-D:-D
 
Gratulacje!! A w jakim szpitalu rodzilas (pewnie w Gdańsku, bo widze, ze jestes z Pruszcza)
Ja miałam termin 10.11, 17 mam isc do szpitala. Przyznam, ze im dluzej czekam, tym bardziej sie boje. Probowalam juz chyba wszystkiego ze znanych mi sposobow na wywowalnie porodu (oczywiscie w granicach zdrowego rozsadku) i nic!!!!!! Kiedys jak kolezanki mi mowily, ze przenoszona ciaza to koszmar, to jakos nie wierzylam. A teraz juz wiem, o czym mowily.
 
Ja rodziłam w Szpitalu Wojewódzkim.

No z przenoszeniem nic fajnego...raz że leżysz na tej patologii ciąży i czekasz nie wiadomo na co to jeszcze tyle różnych koszmarnych zabiegów robią, że masakra. Nie mówiąc już o tym że samo leżenie w szpitalu fajne nie jest.

Jak jeszcze chodziłam w ciąży i miałam tak miesiąc do rozwiązania, to cały czas myślałam, żeby jeszcze nie urodzić, bo mam to i tamto do zrobienia, a poza tym bałam się porodu...

A jak wylądowałam na patologii to marzyłam o porodzie - żeby sam się zaczął.

Z tym, że mój organizm jakiś wyjątkowo oporny, że nawet sławna oksytocyna go nie ruszyła- i to trzy pompy:-)

U Ciebie na pewno pójdzie łatwiej o ile sama nie zaczniesz rodzić:-D:-D
 
reklama
Ja tez chce rodzic w wojewodzkim. Slyszamal wlasnie, ze tam ta patologia to taka sobie...
Jak nic sie nie wydarzy, mam przyjechac rano we wtorek. Przyznam, ze sie troche boje, ale jeszcze mam nadzieje, ze do wtorku cos sie ruszy...
Lazilam dzis po lesie, po schodach, po sklepach i nic! Na nic juz nie mam sily, wiec pozostalo lezenie na kanapce....
 
Do góry