Mag- bidulka z tej Naszej (a jak, wszak wszystkie dzieci nasze są) Gosieńki!!! Życz jej dużo zdrófka od forumowych cioteczek. Ja co prawda piwkiem ani innym truneczkiem go nie zapiję bo nie mogę, ale szklanką pysznej niegazowanej to jak najbardziej!!!
Moja mała dzisiaj cały dzień marudna była, oj marudna... co wstała, chwilę się pouśmiechała i płacz. Zachowanie z cyklu - teraz to ta zabawka już mi nie odpowiada, chcę nową... Jeść nie chciała nic nie chciała. Wieczorem z tatusiem została to podobno grzeczniejsza była, ale ja miałam dzisiaj urwanie głowy. Aż nie wytrzymałam i głupia dziecku powiedziałam - no niezły mi dzień matki urządziłaś... potem miałam cały czas wyrzuty sumienia... Mam tylko nadieję, że chora nie będzie... nawet myślałam że to zęby, ale tak to ja myślę odkąd ona skończyła 3 miesiące, więc chyba nic z tego...
Kaatia - ja mam ten sam dylemat właśnie, bo karmię to moje dziecię na takim foteliku -leżaczku na ziemi stojącym, z którego już chyba ciut wyrosła a i mnie niewygodnie. Poza tym do czegóż to podobne, żeby dziecię na leżącza jadło ;-) i tak sobie wymyśliłam, że w sumie to chyba taki Tuśkowy fotelik jej kupię. Bo ten drewniany, fajny czy nie fajny, ale chyba niepraktyczny. Bo potem, jak już będzie normalnie siedzieć, to co, dalej będziesz ją pasami zapinała przy stole??? Czy któraś z nas miała takie krzesłko do karmienia, jak była mała? No własnie a jakoś wyrosłyśmy, więc chyba taki co to potem na krzesło i do stołu to się nie sprawdzi... tylko że cholera tyle kasy kosztują... jak się będę wyprowadzać sprzedam co Amelce już niepotrzebne a jak cosik uzbieram to wtedy kupię ;-)
a ja sobie na wieczór humor popsułam. Kogut co prawda mówi - chciałaś się odchudzać to masz, ale jakaś marna pociecha ;-( chodzi o to, że jakiś czss temu przypałętało się strasznie choróbsko do mnie, zapalenie jelita grubego się nazywa. No i ono generalnie nigdy nie zniknie, może co najwyżej udawać jakiś czas, że go nie ma. A teraz udawać mu się odechciało, nasiliło się i lekarz zasądził - 2 razy więcej leków, do niedzieli nic tylko chlebek, bułka, kaszka, kleik, zero soli, cukru, warzyw, owoców, napojów itp a jak nie pomoże to albo antybiotyk albo co gorsza znowu sterydy... ech, kiedyś tak nie było, takich choróbstw strasznych... stres i to jedzenie powoduje, że coraz to nowsze się pojawiają i ludzi wykańczają... w głównej mierze na tą chorobę ma wpływ stres właśnie. Lekarz mówi mi, że choć z dzieckiem niełatwo, to mam maksymalnie wyluzować, zero stresów, nerwów, starać się. A ja do niego: z dzieckiem jak z dzieckiem, ale Pan wie ile z mężem (czyt. kogutem) jest nerwów ;-) na co on, że wystawi mi zwolnienie od męża na te kilka dni ;-) kurde, nawet całkiem fajne by było czsami ;-) jak tu się nie stresować -dzidzia, kogut, przeprowadzka, egzaminy, praca magisterska i tykający jak bomba zegarowa termin 7 CZERWIEC - ODDAJ PRACĘ, ODDAJ PRACĘ, ODDAJ PRACĘ a cholerka kto ją za mnie napisze? ech, mówię wam nie jest lekko ;-) kiedyś na zajęciach z angielskiego na studiach babka posprzeczała się z moja koleżanką, albo na odwrót, w jakiejś tam sprawie. No i dziewczyna, zupełnie nieświadomie mówi do niej: You know, life isn't so pink... i niby ok, ale...
babka od stóp do głowy ubrana była na różowo... i tak mnie się teraz moje położenie z jej ówczesnym zbiegło ;-) kurde, chyba sama przestaję rozumieć co tu nasskrobałam...