josia
Mama Josia
a ja sie musze pochwalic ze odnioslam pierwszy sukces
otoz moj J. mial wieczor kawalerski. no i tesciowa dzwoni do niego, ze bedzie sie denerwowac i zeby dzwonil do niej sie meldowal ze wszystko OK (!!!). J. powiedzial, ze ja chyba pogielo, ze nie zamierza, i niech sobie znajdzie lepsze zajecie niz szukanie problemow, ktorych nie ma. No to ona stwierdzila, ze ze mna chce rozmawiac, J. przekazala sluchawke i ona do mnie, ze mam zadzwonic do niej, jak J. bedzie dzwonic do mnie, ze wszystko OK. no to ja jej mowie, ze J. nie bedzie dzwonic i sie spowiadac, wychodzi z chlopakami i jak wroci to bedzie. A ona do mnie: ze jak to ja tak sie nie denerwuje? ze jak tak mozna? ja mowie, ze mozna. na koniec ladnie poprosila zebym chociaz zadzwonila jak on wroci. powiedzialam OK dla swietego spokoju. no i oczywiscie nie zadzwonilam.
wytrzymala do 13.00 nastepnego dnia - dzwoni do J. czy juz wrocil, jak bylo, ile wypil i czy ma kaca (sic!). J. mowi ze to nie istotne. a ona z krzykiem ze jest nie powazny, nienormalny, ze ona sie denerwuje, ze go prosila. J. powiedzial (juz mniej grzecznie) "prosilas i co z tego?. jesli mam sie komus spowiadac z tego co robie to bedzie to moja zona, ale na pewno nie ty". rozlaczyla sie.
obrazona. 3 dni bez telefonow od tesciowej to jak raj na ziemi! pytam sie J. czy mamusia sie gniewa, a J. mowie, ze "nieeeee, skaaaad...".
nawet nie wiecie jaka mnie duma rozpiera!
a z drugiej strony przerazenie bo nasz slub za 2 tygodnie i ja o niczym nie mysle tylko o tym co bedzie zle zrobione. dwa - pierwszy raz beda u nas w domu... chyba bede kazdy dzien z wizyty nagrywac....
otoz moj J. mial wieczor kawalerski. no i tesciowa dzwoni do niego, ze bedzie sie denerwowac i zeby dzwonil do niej sie meldowal ze wszystko OK (!!!). J. powiedzial, ze ja chyba pogielo, ze nie zamierza, i niech sobie znajdzie lepsze zajecie niz szukanie problemow, ktorych nie ma. No to ona stwierdzila, ze ze mna chce rozmawiac, J. przekazala sluchawke i ona do mnie, ze mam zadzwonic do niej, jak J. bedzie dzwonic do mnie, ze wszystko OK. no to ja jej mowie, ze J. nie bedzie dzwonic i sie spowiadac, wychodzi z chlopakami i jak wroci to bedzie. A ona do mnie: ze jak to ja tak sie nie denerwuje? ze jak tak mozna? ja mowie, ze mozna. na koniec ladnie poprosila zebym chociaz zadzwonila jak on wroci. powiedzialam OK dla swietego spokoju. no i oczywiscie nie zadzwonilam.
wytrzymala do 13.00 nastepnego dnia - dzwoni do J. czy juz wrocil, jak bylo, ile wypil i czy ma kaca (sic!). J. mowi ze to nie istotne. a ona z krzykiem ze jest nie powazny, nienormalny, ze ona sie denerwuje, ze go prosila. J. powiedzial (juz mniej grzecznie) "prosilas i co z tego?. jesli mam sie komus spowiadac z tego co robie to bedzie to moja zona, ale na pewno nie ty". rozlaczyla sie.
obrazona. 3 dni bez telefonow od tesciowej to jak raj na ziemi! pytam sie J. czy mamusia sie gniewa, a J. mowie, ze "nieeeee, skaaaad...".
nawet nie wiecie jaka mnie duma rozpiera!
a z drugiej strony przerazenie bo nasz slub za 2 tygodnie i ja o niczym nie mysle tylko o tym co bedzie zle zrobione. dwa - pierwszy raz beda u nas w domu... chyba bede kazdy dzien z wizyty nagrywac....