josia
Mama Josia
Dzieckowita gratuluje rozsadnych rodzicow i tesciow. super jest miec wsparcie, gorzej jak chca organizowac ci zycie "bo ty sobie nie radzisz".
Nikita, Tesciowa sie nie odzywa. dzwoni rzadko (bo jej podobno zabronilam kontaktow z jedynym synem) a jesli dzwoni, to dzwoni do meza i to zazwyczaj z pretensjami i zalami - "jestem nie potrzebna", "do grobu mnie wsadz", "kaz mi sie odpier**ic to to zrobie" i tym podobne epitety, pomieszane z uwagami jak to moj syn cierpi bo nie ma czapeczki przykrywajacej uszy, bo chodzi do zlobka (raz w tygodniu), i jak to go mecze bez przerwy (wg niej miejsce dziecka jest w lozeczku/kojcu, bron boze na podlodze). a no i powinnam o Adama "bardziej dbac" - przeziebil sie w przedszkolu i nabil sobie guza grzechotka. mam mu rowniez uwazac jak raczkuje zeby sie nie uderzyl. Maz powiedzial, ze z tego co wie, to jak on byl mamy to matka ciagle nad nim stala, zeby tylko cos mu sie nie stalo. i ja mam robic tak samo.
W ogole maz podjal decyzje o rozmowie z rodzicami (matka szczegolnie) przy najblizszej wizycie w Polsce (maj). Tesciowa wie o rozmowie i na sile probuje rozmawiac z nim juz teraz, "no bo po co pozniej?". Maz rozlacza sie za kazdym razem jak tesciowa zaczyna swoje wywody i mowi ze na zale i dyskusje bedzie czas w maju. wygladana to ze tesciowa probuje za wszelka cene nie dopuscic do tej rozmowy.
Ja zamierzam wtracic swoje bo chce przedstawic tesciowi swoj punkt widzenia i dlaczego moij stosunek do niej jest taki a nie inny. Okazalo sie bowiem ze tesciu sie na nas pogniewal, bo zle traktujemy tesciowa. pokazala mu swoja wersje wydarzen (nic jej nie wolno bylo jak byla u nas, ja na nia krzyczalam, strofowalam, nie wolno jej bylo Adama trzymac na rekach itd, itd). Zamierzam rowniez powiedziec ze jesli nie zmieni swojego stosunku do mnie i nie zaakceptuje faktu ze jestem zona jej syna i matka Adama, i moj sposob wychowywania go nie rani nie mamy ze soba o czym rozmaiwac. powiem ze to wlasnie jej podejscie rani - rani mnie i krzywdzi moje dziecko. i albo to zaakceptuje, albo moze nie dzwonic bo informacji na temat dziecka nie dostanie zadnych.
Maz zamierza jej powiedziec, ze sposob w jaki go wychowywala mu sie nie podoba. i to ze traktowala go i traktuje teraz jak nieudolne male dziecko mu sie nie podoba i albo sie zmieni - albo on zmieni numer telefonu. i ma zaproponowac ojcu, zeby tesciowa poszla na leczenie, skoro sobie nie radzi z faktem ze syn jest dorosly i samodzielny.
Oboje wiemy, ze to nic nie da, ze skonczy sie jak zawsze - jej placzem, slowami o tym ze jest niepotrzebna to niech ja do trumny polaza, ze ona tez ma marzenia, ze jest sama zupelnie,ze maz "zdziczal" a ja jej nie szanuje. bo sytuacje o ktorych my mowimy miejsca nie mialy, albo my nie znamy sie na zartach. i pozniej zale przejda w ogromna awanture.
druga wersja to taka, ze sie bedzie kajac, obieca poprawe, nie bedzie sie wtracac, a pozniej znowu bedzie to samo. ale maz ma juz dosc moich nerwow, moich klotni, moich pretensji i powiedzial, ze zrobi to co zrobi bo ja i Adam jestesmy dla niego najwazniejsi.
Takze zobaczymy...
Nikita, Tesciowa sie nie odzywa. dzwoni rzadko (bo jej podobno zabronilam kontaktow z jedynym synem) a jesli dzwoni, to dzwoni do meza i to zazwyczaj z pretensjami i zalami - "jestem nie potrzebna", "do grobu mnie wsadz", "kaz mi sie odpier**ic to to zrobie" i tym podobne epitety, pomieszane z uwagami jak to moj syn cierpi bo nie ma czapeczki przykrywajacej uszy, bo chodzi do zlobka (raz w tygodniu), i jak to go mecze bez przerwy (wg niej miejsce dziecka jest w lozeczku/kojcu, bron boze na podlodze). a no i powinnam o Adama "bardziej dbac" - przeziebil sie w przedszkolu i nabil sobie guza grzechotka. mam mu rowniez uwazac jak raczkuje zeby sie nie uderzyl. Maz powiedzial, ze z tego co wie, to jak on byl mamy to matka ciagle nad nim stala, zeby tylko cos mu sie nie stalo. i ja mam robic tak samo.
W ogole maz podjal decyzje o rozmowie z rodzicami (matka szczegolnie) przy najblizszej wizycie w Polsce (maj). Tesciowa wie o rozmowie i na sile probuje rozmawiac z nim juz teraz, "no bo po co pozniej?". Maz rozlacza sie za kazdym razem jak tesciowa zaczyna swoje wywody i mowi ze na zale i dyskusje bedzie czas w maju. wygladana to ze tesciowa probuje za wszelka cene nie dopuscic do tej rozmowy.
Ja zamierzam wtracic swoje bo chce przedstawic tesciowi swoj punkt widzenia i dlaczego moij stosunek do niej jest taki a nie inny. Okazalo sie bowiem ze tesciu sie na nas pogniewal, bo zle traktujemy tesciowa. pokazala mu swoja wersje wydarzen (nic jej nie wolno bylo jak byla u nas, ja na nia krzyczalam, strofowalam, nie wolno jej bylo Adama trzymac na rekach itd, itd). Zamierzam rowniez powiedziec ze jesli nie zmieni swojego stosunku do mnie i nie zaakceptuje faktu ze jestem zona jej syna i matka Adama, i moj sposob wychowywania go nie rani nie mamy ze soba o czym rozmaiwac. powiem ze to wlasnie jej podejscie rani - rani mnie i krzywdzi moje dziecko. i albo to zaakceptuje, albo moze nie dzwonic bo informacji na temat dziecka nie dostanie zadnych.
Maz zamierza jej powiedziec, ze sposob w jaki go wychowywala mu sie nie podoba. i to ze traktowala go i traktuje teraz jak nieudolne male dziecko mu sie nie podoba i albo sie zmieni - albo on zmieni numer telefonu. i ma zaproponowac ojcu, zeby tesciowa poszla na leczenie, skoro sobie nie radzi z faktem ze syn jest dorosly i samodzielny.
Oboje wiemy, ze to nic nie da, ze skonczy sie jak zawsze - jej placzem, slowami o tym ze jest niepotrzebna to niech ja do trumny polaza, ze ona tez ma marzenia, ze jest sama zupelnie,ze maz "zdziczal" a ja jej nie szanuje. bo sytuacje o ktorych my mowimy miejsca nie mialy, albo my nie znamy sie na zartach. i pozniej zale przejda w ogromna awanture.
druga wersja to taka, ze sie bedzie kajac, obieca poprawe, nie bedzie sie wtracac, a pozniej znowu bedzie to samo. ale maz ma juz dosc moich nerwow, moich klotni, moich pretensji i powiedzial, ze zrobi to co zrobi bo ja i Adam jestesmy dla niego najwazniejsi.
Takze zobaczymy...