Mucha666 - nie podpowiem, bo ja właśnie ten używam co Ty.
KasiaF87 - witamy i Ciebie i Kacperka. Powiem Ci, że Twój system pracy jest nawet ciekawy, zawsze to pół miesiąca bycia razem.
A ja tak dzisiaj troszkę samolubnie o sobie ;-)
Zaplanowane święta…
powiedzmy, że wiemy już gdzie kiedy i u kogo, co będzie na stole, co robimy co, co inni, kiedy karpie, kiedy choinka. Nie mogę się doczekać.
Terrorystka…
ostatnio w Adzika wstąpił diabeł, nie byłoby tak źle gdyby to nie
diabeł nocny,
nocka z piątku na sobotę pobudka o 22 i ryk z rzucaniem się do 24. Czopek nie pomógł, bo myślałam, ze to zęby. Spanie tylko i wyłącznie wtulona w mamusię lub najlepiej na mamusi, każda próba zwalenia kończyła się histerią. O 24 padła, ja też. Pobudka o 4 rano i powtórka z rozrywki, ale tu wkroczyła moja siostra, dwa zdania to Ady i ta spała już 4:10. Nie wiem dlaczego??? Wiem, że się poryczałam, bo zdałam sobie sprawę, że troszkę Adzikowi pofolgowałam, takie zadośćuczynienie za to, że do domu jeździmy tylko w weekendy, niestety żniwa zbieram, czas to zmienić. Mamusia zrobiła się za łagodna, a Córcia bystra jest i zaczyna to wykorzystywać. No i tej nocy się po raz pierwszy od momentu przyjazdu do domu poczułam bezradna. Nawet w szpitalu byłam bardziej radna niż bez. :-(
Zasypianie…
to nigdy nie było moją mocną stroną, fakt, że dziecko zasypia szybciutko, ale przecież Ada umie zasnąć w mig, a to jest różnica.
Jak usypia mama to mama jest z dzieciem, jak usypia opiekun to Ada jest położona, powiedziane jest, że czas na spanie, buziak, drzwi się zamykają i Ada zasypia sama. Od razu! Nie zajmuje Jej to więcej czasu niż wymaga to zamknięcie oczu i znalezienie tej właściwej pozycji. Czyli maksymalnie 2 minuty. Z jednej strony super, cieszy, raduje, mama dumna. Z drugiej strony czemu tak nie ze mną? Dobijające!
Zamknięte place zabaw…
moja siostra podpowiedziała mi, że niedaleko nas (1 km dosłownie) w outlecie jest super mini plac zabaw dla dzieci, właśnie w wieku Adzika, taki właśnie 1 rok – 2 latka – 3 latka. Zabawki są wszystkie jakie Ada posiada, więc nie było problemu z użytkowaniem, no domek był nowością, domku nie mamy, domek nie zaciekawił, za to wszelkie bujaki pojedyncze, podwójne, zjeżdżalnia normalna, zjeżdżalnia do piłek, same piłki. Najmniejszą popularnością cieszył się tunel, długi jest i Ada się go boi. Będziemy się przyzwyczajać. W każdym razie super spędza się tam czas, są inne dzieci, Ada świetnie się dogaduje, bawi, a ja mogę odpocząć, kawę wypić (w kubku termicznym, bo oczywiście trzeba pilnować, a z piłek nie tak łatwo wyjść
) . W każdym razie świetna alternatywna na popołudnia, zamiast siedzieć w domu u siostry albo u mamy, a place zabaw na dworze są w tej chwili nie realne, więc takie szaleństwo jak najbardziej.
Jutro pojedziemy znowu, to też jakaś odskocznia dla mnie. W tej chwili wszelkie figlo-raje są jeszcze za trudne.
Tata…
aż się poryczałam jak Ada zareagowała na A. w sobotę, myślałam, że się okoci, radość była tak wielka, że nie zamykała Jej się buzia, wyglądało to tak jakby Mu opowiadała (po swojemu oczywiście) co robiła cały tydzień, tulili się do siebie, buziaki i kocham i nie odstępowali się na krok, do momentu aż Ada wypatrzyła … farmę. ;-)
Brzuszek, a pępek to mama...
6.12 spóźniała się moja idealnie punktualna @, więc wieczorem jak usypiałam Adę opowiadałam Jej, że być może w brzuszku rośnie Jej siostrzyczka lub/i braciszek. Mówiłam, że pępek to jest takie coś co jak Adzik siedziała w brzuszku to mama Ją przez pępek karmiła i dawała pić by mogła rosnąć zdrowo. No i takie tam. Efekt pogadanki? Wycałowany brzusio przez Nią. Patrzy się na brzuszek i nagle zaczyna brzusio całować. Słodkie, a w moich oczach łzy. No i pępęk nie jest już "pepe" a "mama" ;-)
Weekend bez telefonu i Internetu…
oj miły taki weekend. Tego nam było trzeba, czasu spędzonego razem. Ada nadrabiała karmienie i zabawy z królikiem, czy karmienie żółwia i obserwowanie jak pływa. Wycałowała królika i żółwia przez szybę akwarium. Byliśmy na spacerze. Największy plus, nie musiałam robić zakupów, w lodówce było jedzenie, A. pomyślał.
Precyzyjne pytania…
jeszcze czasem mi się zapomina, że facet to facet i odpowiada na pytanie, które zostało zadane. W sobotę wstawiłam pralkę, usypiałam Adę i miałam wstać, wiedziałam, że może być ciężko, bo poprzedniej nocy spałam zaledwie 4h, a wcześniejsze niewiele dłużej. No i zasnęłam,
choć walczyłam dzielnie.
W każdym razie przebudziłam się i pytam A. „wyciągnąłeś pranie z pralki” (w domyśle "i powiesiłeś?"), odpowiedź „tak”. Intuicja mi podpowiadała, żeby zadać kolejne pytanie to w domyśle, ale stwierdziłam, że jak wyjął to i powiesił. Wstaję rano i widzę pranie w misce stoi obok suszarki, no tak w domyśle to ja mogę rozmawiać sama ze sobą. Czepiać się nie będę, okna w całej chacie zostały pod moją nieobecnością pomyte.
Pierniki…
bardzo sympatycznie spędzone niedzielny wieczór, samo pieczenie zajęło nam niewiele ponad godzinę, frajdy co nie miara, pierników jest ¾ wiadra, będą miłym akcentem do tegorocznych prezentów. W piątek będziemy co niektóre dekorować na choinkę.
Znowu spakowana…
dopiero co przyjechałam w sobotę o 17, a w niedzielę o tej porze znowu pakowałam świeżo wyprane i wyprasowane ciuchy do torby. :-( Niech ta zima się skończy byśmy mogły normalnie pociągiem jeździć codziennie z Opalenicy do Poznania i z powrotem, samochód niestety jest za drogi. Ale już praktycznie koniec grudnia, więc jeszcze styczeń i luty i chyba marzec, damy radę.
Żal…
że dom w tej chwili jak hotel, jakaś noclegownia, w której jest strasznie miło i ciepło. I że „wakacje” trwają za krótko. :-(