reklama
Patija
Mamusia Krecika i Lusi
Mój mąż to tez pracoholik. już w drugiej ciąży prosiłam go żeby sobie troche odpuścił, ale teraz po porodzie to przegina Jak poszłam rodzic do szpitala to wzioł urlop, potem bardzo pomagał mi w domu. Ale ledwo urlop sie skończył to dorwał trzecia pracę. To dlatego że rodzina sie powiększyła i potrzebujemy więcej kasy. A ja potrzebuję jego!!!! Nie dosyc że jest mi ciężko samej dniami i czasami nockami z dwójką dzieci to jeszcze bardzo za nim tęsknie.i córka też tęskni bardzo, bo mały to jeszcze jest za mały. Eh..ale rozmowy z mężem nic nie dają, bo mówi tylko że teraz musi tyle pracować, pospłacać długi, wyjść na prostą...ale w tym kraju zwykłej rodzinie ciężko wyjśc na prostą. A i jeszcze planuje wykorzystac przyszłoroczny cały urlop na wyjazd do Pracy w Angli!!! Ja się nie zgadzam!!!!!Ale nie umiem go przekonać. Tzn. pewnie jakbym mu powiedziała kategorycznie że nie i koniec to by się zgodził, ale pewnie by mia żal. Niewiem...niewiem co robić Martwię się o niego, widze że jest zmeczony a nawet w domu sie wyspac porządnie nie może przy dzieciach:-(
Witam! Dla zainteresowanych tematem podrzucam link do artykułu o pracoholizmie: Co na to Psycholog? Porady psychologa online Gabinet Olsztyn Życzę miłej lektury i pozdrawiam!
mikusia84r
Entuzjast(k)a
- Dołączył(a)
- 2 Grudzień 2008
- Postów
- 1 804
witam
mój mąż też chyba jest pracoholikiem, niestety. Też praca jest dla niego bardzo ważna, czasami wkurzam się, że zamist spędzić czas z nami on bierze nadgodziny. Tłumaczy mi, że robi to dla nas, dla większego mieszkania. Jest na nie szansa duża, jeszcze musimy przemęczyć się do maja.
Też mi jest bardzo ciężko samej z dzieckiem, ale cóż. Mam nadzieje, że mąż dotrzyma słowa i sobie odpuści.
mój mąż też chyba jest pracoholikiem, niestety. Też praca jest dla niego bardzo ważna, czasami wkurzam się, że zamist spędzić czas z nami on bierze nadgodziny. Tłumaczy mi, że robi to dla nas, dla większego mieszkania. Jest na nie szansa duża, jeszcze musimy przemęczyć się do maja.
Też mi jest bardzo ciężko samej z dzieckiem, ale cóż. Mam nadzieje, że mąż dotrzyma słowa i sobie odpuści.
- Dołączył(a)
- 25 Styczeń 2012
- Postów
- 2
Temat ma małe zainteresowanie ale może jeszcze kogoś zainteresuje... (?)
Piszę, jak sprawa wygląda od strony świadka, na co dzień przebywającego wśród mężczyzn pracoholików - podczas pracy.
Przez "pracoholików" definiuję osoby, które siedzą po godzinach, czasami w weekendy na miejscu pracy (poza domem).
W pracy jaką wykonuję, ogromną większość stanowią mężczyźni (nieliczne są kobiety), pracoholików -mężczyzn jest ok kilkunastu procent. Zarówno takich, którzy mają rodzinę, jak i samotnych.
Pracoholizm u moich kolegów jest formą UCIECZKI: w przypadku tych, którzy mają rodzinę - od obowiązków rodzinnych, a w przypadku samotnych - od samotności.
Uczciwi koledzy obarczeni rodziną nie ukrywają, że tylko w pracy mogą sobie odpocząć.
To nie to, że nie kochają rodziny! Potrafią o niej dużo opowiadać z miłością, otaczają się zdjęciami, rysuneczkami wykonanymi przez swoje pociechy.
Widać, że cieszą się, że mają przystań, do której zawsze mogą wrócić.
Ale bywa, że rola ojca ich bardzo szybko przerasta...
W pracy problemy/obowiązki których się NIE DA uniknąć, a zaniedbanie wyjdzie na jaw przed kolegami/szefem.
Po powrocie do domu - kolejne problemy i obowiązki - ale te już można zepchnąć na kogoś innego, ewentualnie myśl o nich - zamieść pod dywan. Konsekwencją będzie jedynie zrzędzenie żony...
Niestety, część mężczyzn lepiej się realizuje w pracy zawodowej, niż przy dzieciach. To nie znaczy, że nie lubią zrobić czegoś przy dziecku ale bardzo szybko ten typ obowiązków ich nuży, męczy.
Uciekają od hałasu, płaczu, wymiany zdań z żoną do przewidywalnej, powtarzalnej ale dobrze opanowanej i przynoszącej jaką taką satysfakcję pracy... gdzie widać rezultaty, sprawy posuwają się do przodu.
Argument finansowy -jako wytłumaczenie pracy po godzinach - jest BARDZO rzadko wysuwany (tym bardziej, że czasami nie dostają za to pieniędzy).
Z relacji wiem, że zrzędzenie żon sytuację tylko pogarsza (zresztą to całkiem logiczne, przecież to od tego się właśnie ucieka ).
Wiem też, że po pojawieniu się dziecka, ojcom brakuje zainteresowania ze strony żony, jej ciepła - jakie były wcześniej...
(Tak, to ONE domagają się tego od mężczyzn... itp. ... ale o frustracjach matek nie napiszę - to nie ten temat .)
Żałujemy żon takich "pracoholików" i często się dziwimy jak mogą to wytrzymać że mąż bywa rzadkim gościem w domu w porach, kiedy powinien być w domu.... Pewnie mąż potrafi to jakoś rozsądnie uzasadnić?
Kto jest winien takich "mini-separacji" - chyba takie mamy czasy: dużo pracy, obowiązków, mało odpoczynku.
Nie winiłabym mężczyzn - sytuacja ich przerasta? przemęczenie? geny? znużenie? ....
Matkom radzę spojrzeć na własne zachowanie - w jaki sposób urządzają mężom powitanie, jakim tonem rozmawiają, ile poświęcają im czasu, miłości, seksu. I samej ocenić, czy taki mąż ma do czego wracać.
Piszę, jak sprawa wygląda od strony świadka, na co dzień przebywającego wśród mężczyzn pracoholików - podczas pracy.
Przez "pracoholików" definiuję osoby, które siedzą po godzinach, czasami w weekendy na miejscu pracy (poza domem).
W pracy jaką wykonuję, ogromną większość stanowią mężczyźni (nieliczne są kobiety), pracoholików -mężczyzn jest ok kilkunastu procent. Zarówno takich, którzy mają rodzinę, jak i samotnych.
Pracoholizm u moich kolegów jest formą UCIECZKI: w przypadku tych, którzy mają rodzinę - od obowiązków rodzinnych, a w przypadku samotnych - od samotności.
Uczciwi koledzy obarczeni rodziną nie ukrywają, że tylko w pracy mogą sobie odpocząć.
To nie to, że nie kochają rodziny! Potrafią o niej dużo opowiadać z miłością, otaczają się zdjęciami, rysuneczkami wykonanymi przez swoje pociechy.
Widać, że cieszą się, że mają przystań, do której zawsze mogą wrócić.
Ale bywa, że rola ojca ich bardzo szybko przerasta...
W pracy problemy/obowiązki których się NIE DA uniknąć, a zaniedbanie wyjdzie na jaw przed kolegami/szefem.
Po powrocie do domu - kolejne problemy i obowiązki - ale te już można zepchnąć na kogoś innego, ewentualnie myśl o nich - zamieść pod dywan. Konsekwencją będzie jedynie zrzędzenie żony...
Niestety, część mężczyzn lepiej się realizuje w pracy zawodowej, niż przy dzieciach. To nie znaczy, że nie lubią zrobić czegoś przy dziecku ale bardzo szybko ten typ obowiązków ich nuży, męczy.
Uciekają od hałasu, płaczu, wymiany zdań z żoną do przewidywalnej, powtarzalnej ale dobrze opanowanej i przynoszącej jaką taką satysfakcję pracy... gdzie widać rezultaty, sprawy posuwają się do przodu.
Argument finansowy -jako wytłumaczenie pracy po godzinach - jest BARDZO rzadko wysuwany (tym bardziej, że czasami nie dostają za to pieniędzy).
Z relacji wiem, że zrzędzenie żon sytuację tylko pogarsza (zresztą to całkiem logiczne, przecież to od tego się właśnie ucieka ).
Wiem też, że po pojawieniu się dziecka, ojcom brakuje zainteresowania ze strony żony, jej ciepła - jakie były wcześniej...
(Tak, to ONE domagają się tego od mężczyzn... itp. ... ale o frustracjach matek nie napiszę - to nie ten temat .)
Żałujemy żon takich "pracoholików" i często się dziwimy jak mogą to wytrzymać że mąż bywa rzadkim gościem w domu w porach, kiedy powinien być w domu.... Pewnie mąż potrafi to jakoś rozsądnie uzasadnić?
Kto jest winien takich "mini-separacji" - chyba takie mamy czasy: dużo pracy, obowiązków, mało odpoczynku.
Nie winiłabym mężczyzn - sytuacja ich przerasta? przemęczenie? geny? znużenie? ....
Matkom radzę spojrzeć na własne zachowanie - w jaki sposób urządzają mężom powitanie, jakim tonem rozmawiają, ile poświęcają im czasu, miłości, seksu. I samej ocenić, czy taki mąż ma do czego wracać.
osobiście nie mam takiego problemu, ale łącze się z wami, bo widzę co przeżywa moja siostra! Jej mąż wychodzi o 8 rano do pracy i wraca ok. 22.00 i tak dzień w dzień! Nina strasznie sie męczy, bo maja mała córeczkę. Ona też pracuje na pół etatu i robi wszystko aby spędzać więcej czasu z rodziną. Z jednej strony rozumiem szwagra, bo chcą mieć nowy dom a na to potrzeba duuuzo kasy, tylko że on prawie nie widzi swojej córki. Julka kiedy go widzi, zaczyna płakać. Obawiam sie ze długo tak nie pociągną ;( Nowy dom nie zrekompensuje im ciepła rodzinnego ;(
- Dołączył(a)
- 25 Styczeń 2012
- Postów
- 2
Wg mnie (niektórzy) mężczyźni "pielęgnują w sobie" priorytet utrzymania rodziny.
Priorytetem nie jest wychowywanie dziecka, spędzanie czasu z żoną, podsycanie rodzinnego ciepła
Są nastawieni na CEL -> KASA i to realizują.
Po jakimś czasie realizowania tego celu (czasami) bliski związek z kobietą - coś, co kiedyś było na 1-wszym planie - zaczyna dogorywać.
Małżeństwa powinny się wspólnie zastanowić: czy faktycznie świadomie poświęcają własne relacje po to, aby mieć więcej KASY? Czy wiedzą, na jaką próbę wystawiają swój związek? Za chwilę w nowym domu będzie mieszkać para obcych sobie ludzi :-( A bliskość trzeba będzie sobie rekompensować poza związkiem...
Priorytetem nie jest wychowywanie dziecka, spędzanie czasu z żoną, podsycanie rodzinnego ciepła
Są nastawieni na CEL -> KASA i to realizują.
Po jakimś czasie realizowania tego celu (czasami) bliski związek z kobietą - coś, co kiedyś było na 1-wszym planie - zaczyna dogorywać.
Małżeństwa powinny się wspólnie zastanowić: czy faktycznie świadomie poświęcają własne relacje po to, aby mieć więcej KASY? Czy wiedzą, na jaką próbę wystawiają swój związek? Za chwilę w nowym domu będzie mieszkać para obcych sobie ludzi :-( A bliskość trzeba będzie sobie rekompensować poza związkiem...
reklama
- Dołączył(a)
- 30 Marzec 2012
- Postów
- 13
mój mąż jest żołnierzem, przez wiele miesięcy w roku nie ma go ze mną i z małym Jasiem, także pracoholizm przy tym to pikuś
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 48
- Wyświetleń
- 1 tys
Podziel się: