Gratulacje dla Waszych Dzieciaczków:-)
!
U nas, głównie ze względu na "okoliczności", temat nadal "nieczynny".W sensie, ze tu, w Danii, w ogole nie ma czegos takiego , jak nauka nocnikowania...Nianie się tym nie zajmują- dziecko ma chodzic w pieluszce, albo juz całkowicie kontrolowac i sygnalizować swoje potrzeby. Nawet do przedszkola moze jeszcze chodzić z pieluszką. Więc choć latem puszczałam ja po ogrodzie bez pieluszki, w majteczkach albo bez, a nocnik był "pod ręką", to teraz chwilowo przerwałam, bo nie widzę sensu uczenia, skoro tam, u niani, nawet, jakby w jakiś sposób sygnalizowała zbliżająca się kupę, to nikt nie będzie jej "łapał do nocnika".No, taki mają system i muszę się dostosować...Widzę u niani, ze we wszystkich dziecięcych szafkach (są "otwarte", bez drzwiczek), jeszcze paczki pieluch widnieją, więc i ja stwierdziłam,że nie będę się "wyrywać".W sumie mi ten pampek nie przeszkadza
;-)
- chyba w nim "przezimujemy" jeszcze.Zwłaszcza, że w pokoju jest ta cholerna wykladzina i juz dwa razy siki spierałam
. W sumie , prawdę mówiąc, nawet mi to pasuje;-)
- ze tu nie ma "ciśnienia" na to załatwianie się do toalety, ba, jak "pochwalilam sie" sąsiadce, która ma córeczke w wieku Amelki i czasem przychodziła, bo trzyma u nas swoje kucyki (jest kawal łąki za domem), to ona nawet nie bardzo rozumiała, co mam na mysli, mowiąc o "treningu nocniczkowym"
...Więc poki co, to "sie nie wychylam"
- robimy tak, jak obyczaj tutaj nakazuje i tyle.
Np. tutaj, jak dziecko przeziebione, leje mu sie z nosa, kaszle itp. , to nikt tego za chorobe nie uważa, poki nie ma gorączki. Wlaśnie od poprzedniego weekendu tak u nas było. Niby powinnam sie nie przejmować i zaprowadzic Amelkę do niani, ale....jakos mi było głupio...taką usmarkaną po pas...zwłaszcza, że tam jest jedna malutka dziewczynka, 10 mcy, no i zwyczajnie żal mi bylo, zeby miała się zarazic i męczyć.Co innego, jakbym była zmuszona, bo praca.Ale poki co, poki mogę sobie pozwolic na komfort zostawienia jej w domu, to wolę tak- lepiej i dla Amelki, i dla niani i reszty dzieci.Choc ja juz dostawałam powoli palmy
- tak była nieznosna, nudzilo jej się zwyczajnie w domu
.
Drugi "wyłom" zrobię, jak przyjdą Amelki urodziny
- ciasto będzie "polskie", nie "duńskie";-).Jeszcze nie mam pomysłu, ale cos wykombinuję.Tu jest zwyczaj, ze robi się w kształcie chlopca lub dziewczynki, solenizant odcina głowę
-D
) i ją zjada, zakłada mu sie korone i śpiewa piosenkę. Ale, że te dzieci jeszcze malutkie i chyba nie bardzo kumają, to chyba jak troszkę zmodyfikuje po swojemu, nie zwrócą uwagi
.Zresztą niania powiedziała, że chętnie zobaczą, jak sie to robi w innych krajach
:-).