Ksiu ale Ci zazdroszczę, że już pozbyłaś sie szwów. Ja mam wszystkie rozpuszczalne, ale za cholerę rozpuścić się nie chcą dobrze, że troche mniej ciągną, ale dlej ból czasem nie do zniesienia :-(
A do nas w środę - dzień po wyjściu ze szpitala - przyszła położna na tzw. patronaż i przy okazji zdjęła mi szwy, chociaż też niby były rozpuszczalne. Trochę się bałam, że za wcześnie, ale założyłam, że kobieta wie, co robi... I faktycznie - zdejmowanie odrobinę szczypało, ale za to potem tak niewyobrażalna ulga, że szok. Teściowa zobaczyła mnie w środę wieczorem to nie mogła uwierzyć, że bez problemów chodzę i siedzę 4 dni po porodzie :-) A rana ładnie się goi, nic się nie rozlazło, więc dobrze, że zaufałam położnej ;-)