reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Poronienie i kiedy starania ...

Miesiąc koszmaru trwa, po tygodniu wizyta już u mojego, nie tylko dobrego lekarza ale i człowieka. Już czulam spokój, chociaż nadal byłam niestabilna emocjonalnie, wyczerpana psychicznie, płakałam za każdym razem gdy o tym mówiłam. Usg potwierdza obumarcie zarodka, wskazuje, ze stało się to już na pierwszej wizycie u tamtego lekarza. Dostałam skierowanie do szpitala, mam dość, chcę żeby było po wszystkim. Pojechalismy z mężem i córką na grób dzieci utraconych. W 10 tygodniu, po miesiącu od obumarcia ciąży, po wizytcie u ginekologa, 27 czerwca, zaczęłam plamic. Kolejny dzień to już krwawienie. Początkowo ból jak na okres, wzięłam rano nospe, po południu ibuprom. Po południu ból nie do opisania, koszmar. Pomogła mi kapiel, chodzenie, leżenie na boku z czyms pomiędzy udami, zwinietą koldrą. Ból trwał około 4 godzin. Wieczorem był już do zniesienia i nie brałam więcej tabletek. Ogólnie nie krwawilam mocno. Drugi dzień, to juz chyba było to...już po wszystkim. Zadzwoniłam do lekarza, nie byłam w szpitalu. Jestem tydzień po poronieniu. Nie myślę, nie wychodzę, rozmawiam tylko z mężem. Najbardziej zabolał płacz córki i słowa, nie będę siostrą :( Czekam na wizytę kontrolną. Fizycznie jest w porządku, bez gorączki, krwotoku. Psychicznie, wiecie same, ciężko. To moja pierwsza strata. Dopiero teraz zobaczyłam, jak dużo nas jest. Myślałam, że juz nie będę chciała, ale chcę starać się o kolejną ciąże.
To prawda...Sporo nas... Czlowiek nie widzi tego, tej skali poki sam nie doswiadczy... Ale warto wierzyć,ze przed nami szczęśliwe zakończenie... Ja stracilam ciaze 27.06 w 6tc :(
 
reklama
To prawda...Sporo nas... Czlowiek nie widzi tego, tej skali poki sam nie doswiadczy... Ale warto wierzyć,ze przed nami szczęśliwe zakończenie... Ja stracilam ciaze 27.06 w 6tc :(
Przykro mi :( Ściskam Cię mocno. Teraz zderzam się z rzeczywistością, że ludzie pytają a ja nie chcę z nikim rozmawiać, wystarczy mąż. Słowa totalnie nie na miejscu, od najbliższych osób z otoczenia, następnym razem się uda i czy będziemy się starali, jeżeli się nie uda, kiedy jeszcze nic nie było pewne :(
Jeżeli się zdecyduje, to nie powiem nikomu, nawet córce. Żyjemy zdrowo, bez nałogów i nie spodziewałam się, że tak będzie :(
 
Ostatnia edycja:
Przykro mi :( Ściskam Cię mocno. Teraz zderzam się z rzeczywistością, że ludzie pytają a ja nie chcę z nikim rozmawiać, wystarczy mąż. Wystarczą mi słowa od najbliższych osób z otoczenia, następnym razem się uda, kiedy jeszcze nic nie było pewne i pytania, czy będziemy się znowu starali, kiedy jeszcze nie było nic pewne. Jeżeli się zdecyduje, to nie powiem nikomu, nawet córce. Żyjemy zdrowo, bez nałogów i nie spodziewałam się, że tak będzie :(
Wszyscy lekarze u ktorych bylam mowia to samo, teraz niestety 50 - 60% wczesnych ciąż tak sie konczy... Ale trzeba miec wiare w to, ze sie uda. Podobno po poronieniu następny raz to zdrowa ciąża. Poczytaj nawet tu o tym. To podnosi na duchu.
 
Wszyscy lekarze u ktorych bylam mowia to samo, teraz niestety 50 - 60% wczesnych ciąż tak sie konczy... Ale trzeba miec wiare w to, ze sie uda. Podobno po poronieniu następny raz to zdrowa ciąża. Poczytaj nawet tu o tym. To podnosi na duchu.
Czytam, dużo i to naprawdę podnosi na duchu i pozwala myśleć pozytywnie. Chociaż skala problemu jest ogromna i poraża. Staram się myśleć, że to był po prostu nieszczęśliwy przypadek. Tym bardziej, że z punktu stylu życia, nie mamy sobie nic do zarzucenia. To, że nie chce rozmawiać, nie sprawi, że zapomnę. U mnie w mieście jest grób dzieci utraconych, w sercu noszę stratę, nie da się zapomnieć. Ale muszę po swojemu to sobie ułożyć, sama. Wyglądać się mogę do męża i postanowiłam napisać tu. Nie sądziłam, że będę chciała zajść ponownie w ciążę, teraz czuję ogromną potrzebę. Dla naszej rodziny, dla siebie. Nadal nie wierzę, że mnie to spotkało, chyba jak każda z nas :(
 
Czytam, dużo i to naprawdę podnosi na duchu i pozwala myśleć pozytywnie. Chociaż skala problemu jest ogromna i poraża. Staram się myśleć, że to był po prostu nieszczęśliwy przypadek. Tym bardziej, że z punktu stylu życia, nie mamy sobie nic do zarzucenia. To, że nie chce rozmawiać, nie sprawi, że zapomnę. U mnie w mieście jest grób dzieci utraconych, w sercu noszę stratę, nie da się zapomnieć. Ale muszę po swojemu to sobie ułożyć, sama. Wyglądać się mogę do męża i postanowiłam napisać tu. Nie sądziłam, że będę chciała zajść ponownie w ciążę, teraz czuję ogromną potrzebę. Dla naszej rodziny, dla siebie. Nadal nie wierzę, że mnie to spotkało, chyba jak każda z nas :(
Bo nie da sie inaczej tego przezyc, nie da sie przejsc do porzadku dziennego. Musimy przebolec, wyplakac sie... To i tak w nas zostanie. Ale trzeba z nadzieja patrzec w przyszlosc bo inaczej mozemy sie zblokowac, a to w niczym nie pomoze. Ja bede robic sobie teraz badania hormonów, a jak wszystko bedzie w porzadku to zaczac sie starac. Rozmawiaj z Mezem, Wy wiecie co przechodzicie i musicie wspierac sie nawzajem. Maz Cie pocieszy, a swoje tez w środku przezywa, wiec musicie byc wsparciem dla siebie nawzajem. Zycze Ci, aby nastepnym razem zdarzyla Ci sie bardzo nudna ciaza ;)
 
Bo nie da sie inaczej tego przezyc, nie da sie przejsc do porzadku dziennego. Musimy przebolec, wyplakac sie... To i tak w nas zostanie. Ale trzeba z nadzieja patrzec w przyszlosc bo inaczej mozemy sie zblokowac, a to w niczym nie pomoze. Ja bede robic sobie teraz badania hormonów, a jak wszystko bedzie w porzadku to zaczac sie starac. Rozmawiaj z Mezem, Wy wiecie co przechodzicie i musicie wspierac sie nawzajem. Maz Cie pocieszy, a swoje tez w środku przezywa, wiec musicie byc wsparciem dla siebie nawzajem. Zycze Ci, aby nastepnym razem zdarzyla Ci sie bardzo nudna ciaza ;)
Ja Tobie również życzę wszystkiego dobrego i udanej ciąży.
Mąż skupił się przede wszystkim na moim zdrowiu, dla niego to było najważniejsze. W końcu miesiąc byłam w obumarlej ciąży, psychicznie wysiadałam. Pierwsza ciąża, poza nieplanowanym cesarskim cięciem, bez komplikacji, wszystko było w porządku w trakcie i po ze mną i córką. Może to kwestia wieku, w końcu byłam 8 lat młodsza, a może teraz to był rzeczywiście przypadek. Nie chcę się skupiać na tym, co i dlaczego, tak mi łatwiej. Napisz proszę, jakie badania będziesz robiła? Ja na pewno ogólne. Po wizycie u lekarza zobaczę, co dalej. Nigdy nie chorowałam, nie miałam problemów z hormonami, nie sądziłam, że coś może pójść nie tak :(
 
Miesiąc koszmaru trwa, po tygodniu wizyta już u mojego, nie tylko dobrego lekarza ale i człowieka. Już czulam spokój, chociaż nadal byłam niestabilna emocjonalnie, wyczerpana psychicznie, płakałam za każdym razem gdy o tym mówiłam. Usg potwierdza obumarcie zarodka, wskazuje, ze stało się to już na pierwszej wizycie u tamtego lekarza. Dostałam skierowanie do szpitala, mam dość, chcę żeby było po wszystkim. Pojechalismy z mężem i córką na grób dzieci utraconych. W 10 tygodniu, po miesiącu od obumarcia ciąży, po wizytcie u ginekologa, 27 czerwca, zaczęłam plamic. Kolejny dzień to już krwawienie. Początkowo ból jak na okres, wzięłam rano nospe, po południu ibuprom. Po południu ból nie do opisania, koszmar. Pomogła mi kapiel, chodzenie, leżenie na boku z czyms pomiędzy udami, zwinietą koldrą. Ból trwał około 4 godzin. Wieczorem był już do zniesienia i nie brałam więcej tabletek. Ogólnie nie krwawilam mocno. Drugi dzień, to juz chyba było to...już po wszystkim. Zadzwoniłam do lekarza, nie byłam w szpitalu. Jestem tydzień po poronieniu. Nie myślę, nie wychodzę, rozmawiam tylko z mężem. Najbardziej zabolał płacz córki i słowa, nie będę siostrą :( Czekam na wizytę kontrolną. Fizycznie jest w porządku, bez gorączki, krwotoku. Psychicznie, wiecie same, ciężko. To moja pierwsza strata. Dopiero teraz zobaczyłam, jak dużo nas jest. Myślałam, że juz nie będę chciała, ale chcę starać się o kolejną ciąże.
Przykro mi że trafiłaś na takiego lekarza , i tyle czasu chodziłaś z martwym płodem ,trzeba było to miesiąc temu zrobić ,no ale czasu się nie cofnie ,dasz radę wszystkie dałyśmy , jak dojdziesz do siebie zrób sobie badania zobacz czy jest ok z tarczycą ,cukrem itp i będzie dobrze uda się
 
Miesiąc koszmaru trwa, po tygodniu wizyta już u mojego, nie tylko dobrego lekarza ale i człowieka. Już czulam spokój, chociaż nadal byłam niestabilna emocjonalnie, wyczerpana psychicznie, płakałam za każdym razem gdy o tym mówiłam. Usg potwierdza obumarcie zarodka, wskazuje, ze stało się to już na pierwszej wizycie u tamtego lekarza. Dostałam skierowanie do szpitala, mam dość, chcę żeby było po wszystkim. Pojechalismy z mężem i córką na grób dzieci utraconych. W 10 tygodniu, po miesiącu od obumarcia ciąży, po wizytcie u ginekologa, 27 czerwca, zaczęłam plamic. Kolejny dzień to już krwawienie. Początkowo ból jak na okres, wzięłam rano nospe, po południu ibuprom. Po południu ból nie do opisania, koszmar. Pomogła mi kapiel, chodzenie, leżenie na boku z czyms pomiędzy udami, zwinietą koldrą. Ból trwał około 4 godzin. Wieczorem był już do zniesienia i nie brałam więcej tabletek. Ogólnie nie krwawilam mocno. Drugi dzień, to juz chyba było to...już po wszystkim. Zadzwoniłam do lekarza, nie byłam w szpitalu. Jestem tydzień po poronieniu. Nie myślę, nie wychodzę, rozmawiam tylko z mężem. Najbardziej zabolał płacz córki i słowa, nie będę siostrą :( Czekam na wizytę kontrolną. Fizycznie jest w porządku, bez gorączki, krwotoku. Psychicznie, wiecie same, ciężko. To moja pierwsza strata. Dopiero teraz zobaczyłam, jak dużo nas jest. Myślałam, że juz nie będę chciała, ale chcę starać się o kolejną ciąże.
Kochana przechodziłas dokladnie przez to samo... Prywatnie gin przyciągnął mnie przez 4 wizyty. 1 wizyta 200 zł.

A lekarz na NFZ powiedział że ciążę można było uznać za obumarla już na 1 wizycie czyli w 4 tyg... Ja dowiedziałam się że zarodek obumarł w 11 tyg. Kochana wiem przez co przychodzisz. Nie trać nadziei bo i do nas w końcu los się uśmiechnie!
 
Przykro mi że trafiłaś na takiego lekarza , i tyle czasu chodziłaś z martwym płodem ,trzeba było to miesiąc temu zrobić ,no ale czasu się nie cofnie ,dasz radę wszystkie dałyśmy , jak dojdziesz do siebie zrób sobie badania zobacz czy jest ok z tarczycą ,cukrem itp i będzie dobrze uda się
Żałuję, że nie poczekalam na dostępność mojego lekarza, ale czasu nie cofne. Zrobię badania, skonsultuje z lekarzem. Dziękuję za wsparcie ❤️
 
reklama
Kochana przechodziłas dokladnie przez to samo... Prywatnie gin przyciągnął mnie przez 4 wizyty. 1 wizyta 200 zł.

A lekarz na NFZ powiedział że ciążę można było uznać za obumarla już na 1 wizycie czyli w 4 tyg... Ja dowiedziałam się że zarodek obumarł w 11 tyg. Kochana wiem przez co przychodzisz. Nie trać nadziei bo i do nas w końcu los się uśmiechnie!
Bardzo współczuję, że też musiałaś przez to przejść.
W moim przypadku, też miałam wrażenie, że chodzi o pieniądze. 150zł za wizytę, najlepiej co dwa tygodnie. Do tego brak odpowiedzi na pytania, wręcz ataki i zbywanie. Brak zrozumienia. Dobrze, że to były tylko dwie wizyty...
Kiedy w końcu poszłam już do mojego ginekologa, nawet nie wziął pieniędzy "nie mam w zwyczaju". Dał skierowanie do szpitala, w którym pracuje, ale nie zdążyłam. Stratę przeżyłam w domu. Myślę, że tak było lepiej, łatwiej i fizycznie i psychiczne. Wszystkiego dobrego dla Ciebie☀️ Spokoju i powodzenia. Obyśmy już nigdy nie przeżyły tego koszmaru i nie trafiły na takich lekarzy.
 
Do góry