Prawdziwe, oj prawdziwe, @roki_1991.
@basiawol - prawda.
@olaa90 - jak u Ciebie dzisiaj?
@kasiula222 - o matko, nie wyobrażam sobie co ta dziewczyna musiała przejść... podziwiam jej siłę i walkę o kolejne dzidzie.
@plastulinka - podziwiam Twoją walkę... musisz być mega silną babką! Fajnie, że tu wróciłaś
@dżoasia - ja też tak mam, często się śmieje w ujowych sytuacjach, bo taką mam reakcję obronną, a płaczę samotnie w domu.
@kampina - Witaj Kampina, fajnie, że napisałaś... takie historie, dla nas którym się nadal nie udało są pokrzepiające. Możesz opowiedzieć coś więcej o swoim leczeniu? Od kiedy brałaś encorton, w jakiej dawce? Jak z heparyną? Co masz stwierdzone, z czym problem? Ja mam za sobą dwa poronienia w 12 tc + 1 ciążę biochemiczną. Leczenie i inne ważne informacje mam w sygnaturce/stopce (zobaczysz ją tylko z poziomu komputera). Trzymam kciuki za Twojego wojownika. Teraz musi się udać!
@marshia - Ty już pewnie po połówkowych? Jak wnioskuję po wpisie @burczuś, wszystko super
Dzięki dziewczyny za trzymanie kciuków.
W zasadzie po wielu badaniach nic konkretnego nie wykazano. Badania męża dobre, nasze kariotypy również, anatomicznie, hormonalnie także. Ana i przeciwciała kardiolipinowe też ok. Robiłam pakiet badań na trombofilię z racji wywiadu rodzinnego (moja mama przeszła zator płucny i bierze leki na rozrzedzenie krwi). Wyszła jedynie mutacja homozygotyczna PAI-1. Według lekarza to nie jest przyczyna ale coś na zasadzie że to plus możliwe jakaś mutacja której nie jesteśmy w stanie jeszcze przebadać. Dodatkowo miałam podwyższone wyniki komórek nk. Kilka razy w trakcie starań jeździłam na kroplówki z intralipidu. Ostatecznie plan był taki że przyjmowałam w trakcie starań encorton 10 i clexan 0,4, acard i luteinę. Gdy beta była ujemna odstawiałam. Trzy ciąże były w bliskich dość odstępach, po 4cyklach zaskakiwało. Nie było serduszka, trzecia była na samym acardzie i luteinie. Dwa poronienia „rozkręciły się same od plamień, z trzecim byłam w szpitalu i wypisałam się na własne żądanie. Dostałam tabletkę na wywołanie, mąż był w domu gdy się to wszystko działo. Pamiętam to jakby było wczoraj,silne skurcze. Wzięłam zwykłe dwa tygodnie l4, nie chciałam by ktoś wiedział, wiedzieli o dwóch. Po tym wszystkim ciężko było mi dojść do siebie, nie chciałam wychodzić z domu. Co chwile ktoś oznajmiał o ciąży, odtrąciłam przyjaciółkę która spodziewała się dziecka, a też była już po smutnych przejściach. Na całe szczęście Ona rozumiała, pozwoliła na to. Mąż był przy mnie, wspierał ale ja musiałam sama sama sobie to poukładać. Nie robiłam przerw w staraniach, zawsze gdy dostawaliśmy zielone światło działałam. I właśnie to chyba dobre słowo bo podporządkowałam nasze życie tylko temu. Widziałam że mąż też ma dość. Zaczęły się problemy z cyklami bezowulacyjnymi, clo nie działało i przeszłam na lamette. Ta ciąża to rok od poprzedniej. Dowiedzieliśmy się w naszą rocznice ślubu. Tym razem zareagowaliśmy spokojnie. Ta ciąża zaczęła się inaczej niż pozostałe. Było serduszko, a ciąża od samego początku wygląda na starszą. W 7tyg obudziłam się z plamieniami, oboje czuliśmy że to koniec. Okazało się że to krwiak. Przeleżałam dwa tygodnie, krwiak się wchłonął. Każda wizyta w wc to stres. Po 12tyg i badaniach prenatalnych mieliśmy już ochłonąć. Nadal nie potrafię. Niby czuje ruchy malutkiej rybki, ale czasem myślę czy to nie jelita albo umysł płata mi figla. Niewiele osób wie, praktycznie tylko najbliżsi. Za ponad tydzień połówkowe, dziś nie umiałam zasnąć, ale czuje i wierze że ten mały człowieczek walczy i ma wsparcie 3aniołków i wszystko się uda. Lekarka kazała odstawić po poprzedniej wizycie encorton, acard i luteinę. Teraz przyjmuje więc tylko clexan 0,4.
Rozpisałam się z telefonu, przepraszam za literówki.