Cześć dziewczyny,
wybrałam się dziś z samego rana na Lindleya, ale poległam.... nikt nie wiedział, gdzie mam iść i co zrobić, jedna babka mnie odesłała na oddział, inna na jakieś inne skrzydło.... w końcu zapukałam do sekretariatu zakładu immunologii, a tam babka siedząca całkiem po ciemku mówi mi, że no tak, ona wie o co mi chodzi, ale że nikogo jeszcze nie ma (a była godz. 8) i mam czekać... zapytałam gdzie, przed którym pokojem, powiedziała mi tylko, że na korytarzu... przeczekałam tam pół godziny, nikt absolutnie się nie pojawił, wkurzyłam się i zrezygnowałam
Pojechałam do św. zofii, zrobiłam sobię homocysteinę i ANA, ale teraz nabrałam wątpliwości, czy dobre ANA zrobiłam - miały być bez żadnej cyferki, babka w recepcji zaproponowała przeciwciała ANA panel ENA.... ale teraz nie wiem, czy zamiast tego nie powinnam była zrobić ANA1....
jak myślicie, ten panel się nada?
Esperanza - mam dokładnie takie same myśli... też biorę pół apteki, formy metylowane witamin, a do tego co i rusz latam na jakieś badania... zastanawiam się, czy po jednym poronieniu to nie przesada? wiem, że z reguły te wszystkie badania wykonuje się po trzech poronieniach, ale z drugiej strony chciałabym uniknąć tych kolejnych...
Jak myślicie, przesadzam?