reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Porody... ach te porody... wielka chwila!!!

reklama
Fanti - skarbie... współczuję ci z całego serca!!!
A z Legnicy do Wałbrzycha to z 45 minut jazdy samochodem... pomyśl o tym przy następnym porodzie... warunki SUPER!!! poczytaj mój opis gdzieś tutaj :) naprawdę jestem bardzo zadowolona...

Asiu- supermistrzostwo świata!!! gratuluję...
 
Nonek bardzo poważnie roważaliśmy z mężem mozliwość porodu w Feminie jednak nieco się już tam zmieniło a mianowicie jak już chyba wspomniałam musiałabym podpisać odpowiednie dokumenty, że nie będę wnosić pretensji jeśli dziecka nie uratują bo nie mają sprzętu a ponieważ jesteśmy z Legnicy to w razie czego dziecko nie może być przeniesione do szpitala w Lubinie tylko musiało by być wiezione do Legnicy a wtedy to już sama rozumiesz, że trasa zbyt długo zwłaszcza, że od sierpnia jest remont ulicy Wrocławskiej co dodatkowo wydłuża drogę.. uznałam, że dziecko jest najważniejsze i dlatego wybrałam Legnicki szpital.. A wogóle to na tyle pozytywnie nastawiłam się do porodu, że nie przewidywałam żadnych niespodzianek.. miałam niemalże "wypluć" dziecko przy najwyżej trzech parciach - tak przewidywała moja pani doktor z uwagi na to, że po 1. mam dość szerokie biodra, które jeszcze się rozeszły, po 2. spojenie łonowe rozeszło mi się w czasie ciąży o 10cm!, a po 3. w mojej rodzinie zazwyczaj porody były lekkie..
Teraz wiem, że nie ma to już żadnego znaczenia..
Kate ja przeczytałam cały ten post niemalże z zapartym tchem i dlatego zdecydowałam się podzielić z Wami swoimi doświadczeniami..
Sugar już napisałam do ludzi z akcji "rodzić po ludzku".. zresztą w ostatnich wynikach tej akcji legnicki szpital wcale nie ma dobrych notowań.. a to co jest o nim tam napisane to i tak pozytywna opinia..:baffled:
A co do opisywania porodu na wątku o szpitalach na bb..hmm.. mamy już wątek regionalny osób z legnicy i tam o tym już mówiłam.. dziewczyny już są uprzedzone a poza tym niektóre mają już doświadczenia z tegoż szpitala więc wiedzą czego się spordziewać..

A teraz zmieniając temat...

Niech taneczny lekki krok
Będzie z Wami cały Nowy Rok
Niech prowadzi Was bez stresu
Od sukcesu do sukcesu..



 
kate_less to mnie zaskoczylas. Ja pochodze z Walbrzycha. Zawsze ten szpital nie cieszyl sie dobra opinia. Pamietam kilka lat temu zakazili tam mloda dzieczyne gronkowcem i zmarla. Miala 19 lat. Wiem, ze byl w szpitalu remont, sasiad moich rodzicow jest tam lekarzem ( Bojarski Mateusz). I zapraszal mnie nawet do obejrzenia sal itp. Ale chyba w glowie mi zostalo co mi zostalo. A jeszcze wiem o sprawie, gdzie lekarze uszkodzili przy porodzie ramie dziecka..., moja kolezanka o malo nie utracila 3,5 roku temu malego, bo byl owiniety pepowina i juz sie dusil. Urodzil sie caly siny.
 
No to teraz ja, póki mała jeszcze śpi
Fanti - nic dodać nic ująć - szkoda,że jednak trafiłaś najgorzej chyba jak można...

Mój opis może być trochę przesycony emocjami - działo się to w końcu zaledwie w czwartek...Tytuł to:

ZJE**NY Kardiotokograf

W środę 27 miałam mega dół z powodu planowanego następnego dna położenia mnie na patologii. Miałam zgłosić się do szpitala w Lublinie, bo w moim mieści - niespodzianka - położniczy w którym rodziłam Ale (i z którego byłam zadowolona) działał do ...26 grudnia. Łzy w oczach, wielka niewiadoma, co teraz, kiedy, jak...?
Do 1 godziny oglądałyśmy z Alunią nagrane na kasecie ,,śmiechu warte", w końcu poszłyśmy spać. Obudziłam się bo coś było nie tak... Poczułam nagle,że ,,coś" odchodzi - myślałam,że moze duża ilość upławów, czekam jeszcze chwilę - no i masz! - chlusnęło jak z wiadra, dobiegłam do łazienki , ale w łazience mogłam się już tylko powycierać;) Spojrzałam na zegarek 02.45
Zawołałam Andrzeja
, wstał, popatrzył na podłogę, był SZCZĘŚLIWY - przytulił mnie i ze śmiechem mówił - no to jedziemy rodzić - nie będzie żadnej patologii:)
Zaczełąm się szybko pakować, o 3 pierwszy skurcz. Oczywiście krzyż. Obudziliśmy Alę, zawieźliśmy ją do moich rodziców. Skurcze co 10minut, zanim dojechaliśmy - co 5 minut. nie był mocne, ale krzyżowe. Już wiedziałam co mnie czeka... W szpitalu mnie przyjęli była 4, cisza,spokój, w sumie fajnie. Porodówka, ktg, skurcze co 7 minut, niezbyt bolesne, ale na 90-100%. ok 5.30 zapis sie skończył, wypuścili mnie z porodówki na salę , w której miałam leżeć już z dzidziusiem, kazali spacerować po korytarzu. Andrzej był ze mną cały czas. Ok 10 ponowne ktg - skurcze co 3 minuty, krzyż strasznie boli, Andrzej masuje. Zmiana połoznej - na jędzowatą niestety. Rozwarcie na 2 luźne palce. Ktg wykazuje skurcze co 5 minut, na...30%. Znowu wysyłają mnie na salę, każą odpocząć. O 14 zwijam sie z bólu, ale jeszcze nie krzyczę. Skurcze nadal co 5 minut. Znowu na porodówkę, znowu ktg. Zaczął się hardcore. KRzyż nagina tak,ze zaczynam jęczeć i płakać. Masowanie juz nic nie daje. Ktg wykazuje skurcze na...15-20%. Położna podchodzi i mówi ,,nic nie powiem..". Wychodzi. w międzyczasie zaczął się młynek - 4 cesarki, w tym bliźniaki. O mnie zapominają. Jesteśmy sobie z Andrzejem sami, byłoby całkiem fajnie, gdyby nie skurcze:) o 15 zacznam sie dzeć na cały oddział, krzyczę,że nie dam rady, wzywam Matke Boskę, Jezusa, Andrzeja, moją mamę, nie pamiętam jeszcze kogo. Oddycham, dyszę, dmucham, kucam, skaczę, wyginam się - nic nie działa, krzyczę coraz głośniej. O 16.20 wpadła położna - ja siedziałam akurat na podłodze:) Ochrzaniła mnie, ze brudno (hehe, co, przyznała się?), położyła mnie, podłączyła ktg - znów skurcze 15%. Ja sie drę. Jak się nie drę, to Andrzej myśli, że nie żyję, pyta mnie czy jestem. Położna patrzy na mnie jak na idiotkę - no dobra, badanie - pełne rozwarcie, spróbuj poprzeć - prę - rodzimy! Teraz nie przyj! Jasne..- wybiega, przybiega przebrana. Słyszę, jak jakiś lekarz woła położną, a ona - moment, nie teraz, ja tu rodze siłami!
taaa... ona rodzi...
- dobra, mała, tylko szybciutko rodzimy, bo na cesarkę bliźniaki czekają;-)
Ja - dobra!
Trzy parcia - Natalia jest na świecie. Szok.
I wszystko ok. Popękałam trochę w środku, małe nacięcie mam (nawet niezbyt to czuję), pękła w miedzyczasie jakaś tętnica, zleciało się 4 lekarzy (pierwszy raz wtedy widziałam lekarzy, hehe), walą mi kroplówe, trzech mnie na szybkość szyje i łapie tętnicę - a ja z nimi żartuję. Juz nic mnie nie obchodziło. Pozszywali, popiekło trochę, łyżeczkowanie miałam z 10 minut (pojęczałam chwilę) - i tyle.
Przewieźli mnie na salę, Natalię przyniósł mi Andrzej. Na drugi dzień okazało się, że mała ma podwyższone leukocyty - albo jej się coś wykluwa(nawet było podejrzenie, że wodami sie zchłysnęła) albo zwyczajna reakcja na poród. Na trzeci dzień wyniki dobre - wychodzimy. Mała ma stan podgorączkowy - mam obserwować.
No więc obserwuję, strasznie się o nią boję, a cały poród wspominam jako taki - sobie - właściwie urodziłam sama, bo oni chyba zjeb.. ktg mieli.

Jeżeli trzecie dziecko - to tylko z zzo albo cesarka.
To tyle.
 
reklama
Nonek - teraz Wałbrzych, to pierwsze miejsce na Dolnym Śląsku z akcji "Rodzić po ludzku"... wszystko się tam pozmieniało... mentalność też...
no mówię wam - rewelacja!!! i oddział i sprzęt i personel...
nie wiem jak było tam kiedyś, ale wiem, że się zmieniło na pewno... a już żegnający się ze mną ordynator... - po prostu szok!!! mają USG 4D, szybką pomoc przy nagłych przypadkach, super wyposażony oddział noworodkowy, itp.

Dita - no gratuluję!!! superdziewczyna jesteś!!!
 
Do góry