No to teraz ja, póki mała jeszcze śpi
Fanti - nic dodać nic ująć - szkoda,że jednak trafiłaś najgorzej chyba jak można...
Mój opis może być trochę przesycony emocjami - działo się to w końcu zaledwie w czwartek...Tytuł to:
ZJE**NY Kardiotokograf
W środę 27 miałam mega dół z powodu planowanego następnego dna położenia mnie na patologii. Miałam zgłosić się do szpitala w Lublinie, bo w moim mieści - niespodzianka - położniczy w którym rodziłam Ale (i z którego byłam zadowolona) działał do ...26 grudnia. Łzy w oczach, wielka niewiadoma, co teraz, kiedy, jak...?
Do 1 godziny oglądałyśmy z Alunią nagrane na kasecie ,,śmiechu warte", w końcu poszłyśmy spać. Obudziłam się bo coś było nie tak... Poczułam nagle,że ,,coś" odchodzi - myślałam,że moze duża ilość upławów, czekam jeszcze chwilę - no i masz! - chlusnęło jak z wiadra, dobiegłam do łazienki , ale w łazience mogłam się już tylko powycierać
![Wink ;) ;)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Spojrzałam na zegarek 02.45
Zawołałam Andrzeja
, wstał, popatrzył na podłogę, był SZCZĘŚLIWY - przytulił mnie i ze śmiechem mówił - no to jedziemy rodzić - nie będzie żadnej patologii
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Zaczełąm się szybko pakować, o 3 pierwszy skurcz. Oczywiście krzyż. Obudziliśmy Alę, zawieźliśmy ją do moich rodziców. Skurcze co 10minut, zanim dojechaliśmy - co 5 minut. nie był mocne, ale krzyżowe. Już wiedziałam co mnie czeka... W szpitalu mnie przyjęli była 4, cisza,spokój, w sumie fajnie. Porodówka, ktg, skurcze co 7 minut, niezbyt bolesne, ale na 90-100%. ok 5.30 zapis sie skończył, wypuścili mnie z porodówki na salę , w której miałam leżeć już z dzidziusiem, kazali spacerować po korytarzu. Andrzej był ze mną cały czas. Ok 10 ponowne ktg - skurcze co 3 minuty, krzyż strasznie boli, Andrzej masuje. Zmiana połoznej - na jędzowatą niestety. Rozwarcie na 2 luźne palce. Ktg wykazuje skurcze co 5 minut, na...30%. Znowu wysyłają mnie na salę, każą odpocząć. O 14 zwijam sie z bólu, ale jeszcze nie krzyczę. Skurcze nadal co 5 minut. Znowu na porodówkę, znowu ktg. Zaczął się hardcore. KRzyż nagina tak,ze zaczynam jęczeć i płakać. Masowanie juz nic nie daje. Ktg wykazuje skurcze na...15-20%. Położna podchodzi i mówi ,,nic nie powiem..". Wychodzi. w międzyczasie zaczął się młynek - 4 cesarki, w tym bliźniaki. O mnie zapominają. Jesteśmy sobie z Andrzejem sami, byłoby całkiem fajnie, gdyby nie skurcze
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
o 15 zacznam sie dzeć na cały oddział, krzyczę,że nie dam rady, wzywam Matke Boskę, Jezusa, Andrzeja, moją mamę, nie pamiętam jeszcze kogo. Oddycham, dyszę, dmucham, kucam, skaczę, wyginam się - nic nie działa, krzyczę coraz głośniej. O 16.20 wpadła położna - ja siedziałam akurat na podłodze
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Ochrzaniła mnie, ze brudno (hehe, co, przyznała się?), położyła mnie, podłączyła ktg - znów skurcze 15%. Ja sie drę. Jak się nie drę, to Andrzej myśli, że nie żyję, pyta mnie czy jestem. Położna patrzy na mnie jak na idiotkę - no dobra, badanie - pełne rozwarcie, spróbuj poprzeć - prę - rodzimy! Teraz nie przyj! Jasne..- wybiega, przybiega przebrana. Słyszę, jak jakiś lekarz woła położną, a ona - moment, nie teraz, ja tu rodze siłami!
taaa... ona rodzi...
- dobra, mała, tylko szybciutko rodzimy, bo na cesarkę bliźniaki czekają;-)
Ja - dobra!
Trzy parcia - Natalia jest na świecie. Szok.
I wszystko ok. Popękałam trochę w środku, małe nacięcie mam (nawet niezbyt to czuję), pękła w miedzyczasie jakaś tętnica, zleciało się 4 lekarzy (pierwszy raz wtedy widziałam lekarzy, hehe), walą mi kroplówe, trzech mnie na szybkość szyje i łapie tętnicę - a ja z nimi żartuję. Juz nic mnie nie obchodziło. Pozszywali, popiekło trochę, łyżeczkowanie miałam z 10 minut (pojęczałam chwilę) - i tyle.
Przewieźli mnie na salę, Natalię przyniósł mi Andrzej. Na drugi dzień okazało się, że mała ma podwyższone leukocyty - albo jej się coś wykluwa(nawet było podejrzenie, że wodami sie zchłysnęła) albo zwyczajna reakcja na poród. Na trzeci dzień wyniki dobre - wychodzimy. Mała ma stan podgorączkowy - mam obserwować.
No więc obserwuję, strasznie się o nią boję, a cały poród wspominam jako taki - sobie - właściwie urodziłam sama, bo oni chyba zjeb.. ktg mieli.
Jeżeli trzecie dziecko - to tylko z zzo albo cesarka.
To tyle.