Witajcie Drogie Panie,
jako, że sama długo przed porodem szukałam informacji na temat szpitala św. Anny w Piasecznie i wiele informacji nie znalazłam, dlatego teraz chciałabym pomóc przyszłym mamom i opiszę swoje wrażenia.
W Piasecznie rodziłam w kwietniu. Zostałam przyjęta do Szpitala z powodu niskiego, ale
prawidłowego tętna płodu. Po kilku dniach spędzonych na oddziale zdecydowano o przebiciu mi pęcherza płodowego. Ja, świadoma swoich praw, nie zgodziłam się na ww. czynność. Wiedziałam, że to nie jest czas na poród. Że jeszcze conajmniej tydzień, ponieważ znałam dokładnie dzień zapłodnienia. Niestety nikt mi w to nie wierzył i wg lekarzy byłam tydzień po terminie. W odpowiedzi na moją decyzję usłyszałam od ordynatora, że jeśli się nie zgadzam, to on mnie w tym momencie wypisuje ze szpitala. Mogłam się zgodzić, ponieważ pojechałabym na Żelazną i tam spokojnie o czasie urodziłabym dziecko. Ale zastraszona zgodziłam się. Po 14 godzinach od przebicia urodziłam. Po tylu godzinach męczarni, przy 3 cm rozwarcia poprosiłam już o znieczulenie, które jest płatne w wysokości 600zł. Płatne w dniu wypisu ze szpitala gotówką.
Jeśli chodzi o opiekę położnych to są świetne. Zarówno te starsze jak i te młodsze. Te młodsze asystują przy porodzie. Zawsze na zmianie jest jakaś z wieloletnim doświadczeniem. Warunki są bardzo dobre. Sale wyglądają jak pokój, każda sala ma swoją łazienkę. Sale są 2 lub 3 osobowe. Jedzenie typowo szpitalne. Łóżka sterowane pilotem, wygodne. Sale porodowe są 3. Z dostępną wanną, radiem, piłkami, workiem sako i nowoczesnym fotelem porodowym. Niestety nie udało mi się urodzić w pozycji wertykalnej i nie udało mi się uniknąć nacięcia krocza.
ale to przecież nie wina szpitala
Położne po porodzie przychodzą kilkakrotnie i robią taki jakby " mini wywiadzik" przedstawiają się, mówią, że zaczynają dyżur i pytają o podstawowe sprawy. Ja bardzo żaluję, że nie poprosiłam żadnej z nim o zabranie ode mnie dziecka po porodzie. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem jakąś wyrodną matką, ale ja byłam po tak długim porodzie wykończona... nie mogłam wstawać ze względu na rany krocza, było mi zimno i chciałam spać. Tak nieopartej potrzeby snu nie miałam nigdy w życiu. Nie rozpoznawałam płaczu mojego dziecka, a gdy się okazało, że tak to moje to nie miałam siły do niego wstać. Marzyłam, żeby ktoś je ode mnie zabrał chociaż na te kilka godzin żebym mogła odespać poród. Położne też pomagają się umyć po porodzie, pomagają wstać z łóżka i przystawić do piersi Paniom, które tego potrzebowały. Ja z kamieniem nie miałam problemu w szpitalu. Problemy pojawiły się po przyjściu do domu. Wtedy mąż zadecydował aby wezwać położną laktacyjną. Dla mnie to była jakaś bzdura i szkoda mi było na to pieniędzy. Uważałam, że poradzę sobie sama, skoro wcześniej nie było problemów. Ale powiem Wam, że gdyby nie ona to nie wiem czy bym dziś karmiła.... To chyba na tyle z moich relacji. Na zakończenie, reasumując powiem tak. Szpitala w Piasecznie nie polecam ani nie odradzam. Ma dużo plusów jak i minusów. Największym plusem są położne, którym zawsze ufałam bardziej niż lekarzom, a minusem są właśnie lekarze. Siedzą nic nie robią. Rano tylko obchód i uzupełniają papiery. Wszystkim przyszłym Mamom zyczę powodzenia i wytrwałości. pozdrawiam