ja urodziłam na Galla 29. czerwca, po 5 dniach leżenia tam. Trafiłam na salę 2osobową, co bardzo mnie cieszyło, może trochę mało miejsca jak przychodziło dużo osób w odwiedziny, ale przytulnie. Ogólnie bardzo miły personel, ja miałam to nieszczęście leżeć tam przed porodem akurat w weekend jeszcze, gdzie nikt nie był w stanie powiedzieć co ze mną zrobią (2tyg przed terminem, 6cm rozwarcia, 0 skurczów), trochę sie zawiodłam na ordynatorze, bo on by chyba czekał te 2tyg aż sama nie urodzę, a ja myślałam ze zwariuję od tego leżenia tam :-) na szczęście mój gin prowadzący (dr Garlicki) na swoim dyżurze zarządził oksytocynę i urodziłam. Rodziłam przy nim i przy położnej pani Joli- bardzo polecam. Gdyby nie lekarz to chyba bym nie urodziła, bardzo mi pomógł uciskając brzuch, bo ja kompletnie nie umiem przeć, a dzidzia wyszła na 4 skurczach :-) pani Jola super mnie nacięła, tylko 3 szwy. z położnych przemiła jest jeszcze pani Marysia (dyplom dla niej wisi na oddziale). jedyne co mnie zraziło to fakt, że mieliśmy z męzem porod rodzinny, a na salę rodzinną wpakowali kobietę, która znała tę położną mającą akurat dyżur, a urodziła po nas. Ale położnej się mocno po uszach od mojego doktora dostało :-) rodziliśmy razem na sali porodowej normalnej, mieliśmy dostęp do piłki, do prysznica, do wszystkiego czego chcielismy. jedyne co to trochę ludzi się tam przewinęło, bo przychodziły czasem inne położne (mają tam swoje biurko, papiery, leki itd), więc trochę mało intymnie, ale nikt na nas specjalnej uwagi nie zwracał oprócz tych osób, które miały zwracać :-) jeżeli chodzi o jedzenie to zupy dobre, reszty nie jadłam, bo karmiłam, mąż zjadał i nie narzekał :-) salowe faktycznie przychodzą rano, ale mi to nie przeszkadzało, bo dzidzię też tak rano do karmienia przywozili a przed porodem dostawałam antybiotyk co 4h, wiec też mnie na to budzili, a salowe to pikuś
oprócz tej położnej Eli od znajomości i tego, ze nikt nic konkretnego ze mną nie mógł zrobić przed porodem oprócz mojego lekarza to jestem bardzo zadowolona. dr Wrzosek bardzo sympatyczna, szczególnie polubiła mojego męża, bo jej się jego imię podobało (Ariel)
mleko sztuczne nasza mała dostała raz w nocy, jak ja odpoczywałam po porodzie i ją zawiozłam na noc, ale nikt mi tego nie wypominał ani nic. a podobno tylko pomlaskała sobie i poszła dalej spać :-) bardzo mi się podobało w tym szpitalu to, ze można dzidzię odwieść kiedy się chce, np żeby wziąć prysznic czy się przespać. ogólnie polecam :-)