Mój poród
Nic nie wskazywało, że tak szybko coś się rozwinie. Dzień wcześniej w piątek 27-go byłam na ostatniej wizycie u gina i miałam we wtorek się zgłosić do szpitala na ostatnie usg, badanie i ktg. Po wizycie zrobiliśmy runde po sklepach, do pracy L-4 i różne sprawy pozałatwiać.
Trochę się nałaziłam ale było ok. W nocy ok. 2 obudziłam się i wydawało mi się że koleżanka mi opisuje swój poród i ja to przeżywam, zaczęłam się śmiać – jak można wyczuć tak skurcze przez sen i poszłam spać. Po 20 min obudziłam się i poczułam – skurcz! I tak co kilka nascie minut to samo, potem coraz częstsze. Ok. 5 obudziłam męża, skurcze co 10 - 8 minut i mówie ze to chyba falstart i jak pójde do wanny to mi przejdzie. W wannie nie przeszło tylko się nasiliło. Jak wyłaziłam z niej mówie do Marcina że mi pociekło po udach a on, że spokojnie mnie wytrze a ja że mi wody pociekły. Zaczęliśmy się powoli zbierać miałam podpaskę, bo się wody sączyły cały czas- ale wg mnie mało ich było.
Pojechaliśmy na ip, położna mówi, że my dzis rodzić będziemy
Po wypisaniu papierków ok. 8 poszłam na porodówke. Położne odesłały męża do domu bo lekarz przyszedł zbadał i powiedział, że 1 cm rozwarcia i to będzie wieczorny poród!!! A mnie napiepszały skurcze od krzyża że hej!
Po 15 min przyszedł mój lekarz (ordynator) i zaskoczony że co ja tu robie miałam we wtorek na badania przyjechać
sprawdził co i jak i poszedł. Ja wyszłam na korytarz spotkałam się z koleżanką.
Po jakimś czasie mój gin wychodził do domu i powiedział na obchodne, żebym dużo piła wody bo traci się dużo wody podczas porodu i życzył mi powodzenia, nie minęło kilka sekund za ginem idzie położna i mówi ze ma dla mnie kroplówke zleconą (z oxy).
Po 9 dostałam oxy i o 10 miałam mieć badania na gbs-a zrobione a tu o 10 rozwarcie na 7 cm!!! Za pół godz dzwonie po męża, ze na spokojnie ma się zbierać i przyjechać. Skurczybyki takie że zwijałam się na kolanach przy tym łóżku. Położna super o wszystko pytała a ja na wszystko się zgadzałam. Ona podać pani znieczulenie – ja tak, ona ogolić panią (nie zdążyłam w domu, bo nie myślałam że to będzie już)- ja tak, zrobić lewatywe – ja tak ogólnie stwierdziła że jestem bardzo zgodną pacjentką.
Potem było mi lżej ale nie bardzo pamiętam co się działo miedzy skurczami, bo spałam.
Jak mąż przyszedł to słyszałam hasło: „dlaczego Pan nie wszedł zaraz przegapi pan poród własnego dziecka” Marcin przyjechał o 11.50. Podszedł do mnie zaczął masować po plecach i mówi”boli co”, a ja na to”w kur wy boli”
Położna mówi może pani iść pod prysznic, a ja że nie bo chce mi się kupe (nie wiedziałam że to są już parte) a ona no to rodzimy
Po 3 partych Mateuszek był na świecie – 3570 g i 54 cm 9 pkt
Od razu położyli mi go na brzuchu i już nie pamiętałam o bólu wcale
Potem położna zabrała go do zmierzenia i zważenia w między czasie urodziłam łożysko i lekarz mnie poszył.
Mnie przewieźli na sale poporodową i za kilka chwil przynieśli mi skarba na pierwsze karmienie. Po dwóch godzinach zabrali małego na dogrzewanie, bo urodził się przed terminem a mnie na sale. Niedługo po porodzie poszłam pod prysznic i potem po mojego skarba największego.
Szczerze myślałam że będzie gorzej, spodziewałam się wielogodzinnego porodu i pozytywnie się zaskoczyłam. Dodam jeszcze że mój lekarz na obchodzie w poniedziałek powiedział: ”Niech się pani cieszy ze urodziła pani wcześniej bo w terminie byłoby grubo ponad 4 kg”