zgadzam się że bólu się nie pamięta- i to już na drugi dzień ja się zastanawiałm "eee chyba nie było tak źle?"
Mój m przeciął pępowinę- w ogóle on był zachwycony wręcz całym porodem, za pierwszym razem ciężko to przechodził, nie chciał nawet drugiego dziecka ze względu na poród- ale udalo się nnamówić;-) a jak wychodziła główka to się popłakał ze wzruszenia. Pierwszy raz widziałam u niego łzy...
Co do tej "przerażającej" ręki położnej w mojej pochwie- nie będę kłamać że nie bolało, było najgorsze z całego porodu- ale gdyby nie to na 100% bym nie urodziła. Musiała rozewrzeć te ostatnie 2cm na siłe. I jestem jej za to mega wdzięczna.
Zresztą co tu dużo mówić- kazdy ból jest warty tego uczucia że urodziłam dziecko, własnymi siłami, poczułam to na własnej skórze... naprawdę nie przeżyłam do tej pory nic piękniejszego.
a co do długości porodu.... no cóż u mnie na pewno nie był szybszy, poprzednio dostałam skurczy i cesarke zrobili mi po 15godz od ich rozpoczęcia przy 8cm rozwarcia, teraz chodziłam ze skurczami prawie 3dni
widocznie nie jestem stworzona do rodzenia dzieci- ale pomimo mega ciężkiego porodu wspominam go dobrze- więc babki nie stresować się:-)
i jeszcze jedno- miałam cały czas bóle krzyżowe i położna przy tych 10cm podpięła mi takie urządzonko na plecy-TENS. Nawet nie wiedziałam że mają to w tym szpitalu. Szczerze polecam- dużo lepiej znosiłam ból. Ja o ZOPie mogłam tylko pomarzyć ze względu na przebyte cięcie no i ta marna akcja porodowa dfodatkowo przesadziła sprawe