reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród: naturalny czy cesarka

O, tak wygląda ten fotel. Oparcie sobie regulujesz. Jest mega wygodny. Chociaż - uwierz - wygoda to ostatnia rzecz, o której myślisz, jak przyjdą parte skurcze. U mnie jedyna myśl to była - wypchnąć w końcu dziecko na świat. Nawet stojąc na rękach bym mogła rodzić, byle to się już skończyło ;)

z9742782Q.jpg
 

Załączniki

  • z9742782Q.jpg
    z9742782Q.jpg
    31,8 KB · Wyświetleń: 140
reklama
Ja rodziałam natrualnie. Łatwo nie było. Trochę się zaczęło jak w amerykańskim filmie, bo autentycznie chlupnęły ze mnie wody, a ddopiero skurcze się zaczęły później. Wszystko zaczęło się o 22,30 jak wróciliśmy z kina :), dobrze, że nie tam :)
Do 4 posiedziałam w domu, głównie w wannie. W szpitalu pojawiłam się od 5 rano z 4 cm rozwarcia. Ale tak się wyluzowałam, że do 10 praktycznie nic się nie ruszyło. Miałam wynajętą położną i to jedna z moich najlepszych inwestycji, babka wie jak chcesz rodzić i bronie Cię przed wszystkim. I tak mnie długo broniła przed oksytocyną, wybroniała przed CC, ktorą suferowali, skoro poród nie postępuje. O 11 dostałam i antybiotyk i okcytocynę i się zaczęło. Jeden wielik ból. Mordę darłam jak oszalała, siedziałam w wannie i miałam wrażenie, że ciągle mam skurcz. Na partych kucałam po drabinkach, a na koniec wylądowałam na łózku. Mały się urodziło o 14.50 i miałam go dwie godziny na sobie. A jak urodziałam to zapomniałam wszystko i praktycznie śmigałam od początku. Tak więc uważam, że mimo że boli to na cc nigdy o ile nie byloby to konieczne bym się nie zgodziła. Teraz tylko chyba skuszę się na znieczulenie, w szczegolności, jak znów mają mi fundowac oskytocynę.
 
Ja rodziałam natrualnie. Łatwo nie było. Trochę się zaczęło jak w amerykańskim filmie, bo autentycznie chlupnęły ze mnie wody, a ddopiero skurcze się zaczęły później. Wszystko zaczęło się o 22,30 jak wróciliśmy z kina :), dobrze, że nie tam :)
Do 4 posiedziałam w domu, głównie w wannie. W szpitalu pojawiłam się od 5 rano z 4 cm rozwarcia. Ale tak się wyluzowałam, że do 10 praktycznie nic się nie ruszyło. Miałam wynajętą położną i to jedna z moich najlepszych inwestycji, babka wie jak chcesz rodzić i bronie Cię przed wszystkim. I tak mnie długo broniła przed oksytocyną, wybroniała przed CC, ktorą suferowali, skoro poród nie postępuje. O 11 dostałam i antybiotyk i okcytocynę i się zaczęło. Jeden wielik ból. Mordę darłam jak oszalała, siedziałam w wannie i miałam wrażenie, że ciągle mam skurcz. Na partych kucałam po drabinkach, a na koniec wylądowałam na łózku. Mały się urodziło o 14.50 i miałam go dwie godziny na sobie. A jak urodziałam to zapomniałam wszystko i praktycznie śmigałam od początku. Tak więc uważam, że mimo że boli to na cc nigdy o ile nie byloby to konieczne bym się nie zgodziła. Teraz tylko chyba skuszę się na znieczulenie, w szczegolności, jak znów mają mi fundowac oskytocynę.

Kochana ja po osytocynie na piłeczce mężowi siniaków narobiłam (moje prywatne znieczulenie wyżyć się na mężu, to tez ich wina;-)), ale znieczulenia nie chcę, dałam radę raz bez to dam radę 2 raz
 
Jagna, też tak mówiłam o znieczuleniu ;) A jak z Anielą po godzinie na oksy miałam wciąż 2 cm, to błagałam o znieczulenie ;) Na szczęście położna była mądrzejsza i mnie przeczekała - przyszła po półgodzinie i miałam już 6 cm, więc po ptakach ;) Poszłam pod prysznic i tam drugi skurcz był już party :)
 
Mąż mówi ze coś bąkałam że boli, ale raczej byłam mocno zamknięta w sobie tzn. mocno się skupiłam na sobie, na tym co się ze mną dzieje i praktycznie 2 godzin nie pamiętam. a później już wylądowałam na łóżku i trzeba było przeć. po 30 minutach było po wszystkim.
 
Wy już macie porody za sobą. A ja się tyle naczytałam o złym traktowaniu i tym, że jest niekomfortowo, że tak się nakręciłam na rodzenie w pozycji siedzącej. Mam jeszcze czas i będę się nad tym zastanawiać jeszcze. Ale dziękuję wam za odpowiedzi :)
 
Farfalla ja ja chodziłam na ćwiczenia dla ciężarnych, gdzie uczyłyśmy się róznych pozycji do rodzenia to też myślałam, że będę rodzić w kucki, albo na czworaka, a urodziłam na leżąco. Wtedy już naprawdę wszystko mi bylo jedno, chciałam żeby ten mały czlowiek wreszcie wyszedł :) Tak więc życzenia, życzeniami, a życiem, życiem.

Może jak masz takie obawy pomyśl o polożnej, terz większość szpitali swiadczy takie usługi.
 
Wy już macie porody za sobą. A ja się tyle naczytałam o złym traktowaniu i tym, że jest niekomfortowo, że tak się nakręciłam na rodzenie w pozycji siedzącej. Mam jeszcze czas i będę się nad tym zastanawiać jeszcze. Ale dziękuję wam za odpowiedzi :)

Poczytaj fora o szpitalach, często piszą rodzące jak tam jest i czego się spodziewać. Ja się mojego bałam bo w miedzy czasie był poważany wypadek, a teraz jak czytałam pod niebiosa wychwalają. Bo sprzęt i kadra z prywatnego szpitala przeszli:-)
 
reklama
Ja dwa razy rodziłam siłami natury - opisywałam w głównym wątku, więc nie będę powielała.
Jeśli będzie taka możliwość, to trzeci również bym chciała sn. Po młodym z porodówki poszłam na położnictwo sama, od razu poleciałam pod prysznic i jeszcze po godzinie byłam w dyżurce upomnieć się o małego ;)
Bratowa po cc (po mękach, próbowała rodzić naturalnie) czuła się tragicznie, bo coś im "nie poszło". Nikt głośno nie mówił, co się z nią dzieje (miała problemy z oddychaniem i czuła potworny ból w żebrach), dopiero jak moja mama narobiła rabanu, że bez powodu nie leży bez ruchu na tramalu i ketonalu, to ktoś łaskawie powiedział, że CHYBA dostała za dużą dawkę tlenu i jej rozszerzyło za mocno płuca... Dopiero jak przyznała się, że jest pielęgniarką, to inaczej się nią zajęli. Po wyjściu do domu była obolała, ale doszła w miarę szybko do siebie.

Sęk w tym, że zazwyczaj wyboru nie mamy. CC przy wskazaniach jest jedyną możliwą i słuszną opcją. Nikt nie będzie się kłócił, że chce sn ;) Ja wiem, że jeśli teraz maluch będzie miał powyżej 4300g., to nie będę upierała się na sn. Chyba, że trafię na jakiegoś $%^ który nie będzie wierzył w wagę na usg (wyszło mi 4200g.) i będzie uparcie twierdził "dziecko na pewno poniżej 4kg., poród siłami natury"
 
Do góry