reklama
Ja rodziałam natrualnie. Łatwo nie było. Trochę się zaczęło jak w amerykańskim filmie, bo autentycznie chlupnęły ze mnie wody, a ddopiero skurcze się zaczęły później. Wszystko zaczęło się o 22,30 jak wróciliśmy z kina , dobrze, że nie tam
Do 4 posiedziałam w domu, głównie w wannie. W szpitalu pojawiłam się od 5 rano z 4 cm rozwarcia. Ale tak się wyluzowałam, że do 10 praktycznie nic się nie ruszyło. Miałam wynajętą położną i to jedna z moich najlepszych inwestycji, babka wie jak chcesz rodzić i bronie Cię przed wszystkim. I tak mnie długo broniła przed oksytocyną, wybroniała przed CC, ktorą suferowali, skoro poród nie postępuje. O 11 dostałam i antybiotyk i okcytocynę i się zaczęło. Jeden wielik ból. Mordę darłam jak oszalała, siedziałam w wannie i miałam wrażenie, że ciągle mam skurcz. Na partych kucałam po drabinkach, a na koniec wylądowałam na łózku. Mały się urodziło o 14.50 i miałam go dwie godziny na sobie. A jak urodziałam to zapomniałam wszystko i praktycznie śmigałam od początku. Tak więc uważam, że mimo że boli to na cc nigdy o ile nie byloby to konieczne bym się nie zgodziła. Teraz tylko chyba skuszę się na znieczulenie, w szczegolności, jak znów mają mi fundowac oskytocynę.
Do 4 posiedziałam w domu, głównie w wannie. W szpitalu pojawiłam się od 5 rano z 4 cm rozwarcia. Ale tak się wyluzowałam, że do 10 praktycznie nic się nie ruszyło. Miałam wynajętą położną i to jedna z moich najlepszych inwestycji, babka wie jak chcesz rodzić i bronie Cię przed wszystkim. I tak mnie długo broniła przed oksytocyną, wybroniała przed CC, ktorą suferowali, skoro poród nie postępuje. O 11 dostałam i antybiotyk i okcytocynę i się zaczęło. Jeden wielik ból. Mordę darłam jak oszalała, siedziałam w wannie i miałam wrażenie, że ciągle mam skurcz. Na partych kucałam po drabinkach, a na koniec wylądowałam na łózku. Mały się urodziło o 14.50 i miałam go dwie godziny na sobie. A jak urodziałam to zapomniałam wszystko i praktycznie śmigałam od początku. Tak więc uważam, że mimo że boli to na cc nigdy o ile nie byloby to konieczne bym się nie zgodziła. Teraz tylko chyba skuszę się na znieczulenie, w szczegolności, jak znów mają mi fundowac oskytocynę.
Ja rodziałam natrualnie. Łatwo nie było. Trochę się zaczęło jak w amerykańskim filmie, bo autentycznie chlupnęły ze mnie wody, a ddopiero skurcze się zaczęły później. Wszystko zaczęło się o 22,30 jak wróciliśmy z kina , dobrze, że nie tam
Do 4 posiedziałam w domu, głównie w wannie. W szpitalu pojawiłam się od 5 rano z 4 cm rozwarcia. Ale tak się wyluzowałam, że do 10 praktycznie nic się nie ruszyło. Miałam wynajętą położną i to jedna z moich najlepszych inwestycji, babka wie jak chcesz rodzić i bronie Cię przed wszystkim. I tak mnie długo broniła przed oksytocyną, wybroniała przed CC, ktorą suferowali, skoro poród nie postępuje. O 11 dostałam i antybiotyk i okcytocynę i się zaczęło. Jeden wielik ból. Mordę darłam jak oszalała, siedziałam w wannie i miałam wrażenie, że ciągle mam skurcz. Na partych kucałam po drabinkach, a na koniec wylądowałam na łózku. Mały się urodziło o 14.50 i miałam go dwie godziny na sobie. A jak urodziałam to zapomniałam wszystko i praktycznie śmigałam od początku. Tak więc uważam, że mimo że boli to na cc nigdy o ile nie byloby to konieczne bym się nie zgodziła. Teraz tylko chyba skuszę się na znieczulenie, w szczegolności, jak znów mają mi fundowac oskytocynę.
Kochana ja po osytocynie na piłeczce mężowi siniaków narobiłam (moje prywatne znieczulenie wyżyć się na mężu, to tez ich wina;-)), ale znieczulenia nie chcę, dałam radę raz bez to dam radę 2 raz
Jagna, też tak mówiłam o znieczuleniu A jak z Anielą po godzinie na oksy miałam wciąż 2 cm, to błagałam o znieczulenie Na szczęście położna była mądrzejsza i mnie przeczekała - przyszła po półgodzinie i miałam już 6 cm, więc po ptakach Poszłam pod prysznic i tam drugi skurcz był już party
Mąż mówi ze coś bąkałam że boli, ale raczej byłam mocno zamknięta w sobie tzn. mocno się skupiłam na sobie, na tym co się ze mną dzieje i praktycznie 2 godzin nie pamiętam. a później już wylądowałam na łóżku i trzeba było przeć. po 30 minutach było po wszystkim.
farfalla88
Fanka BB :)
Wy już macie porody za sobą. A ja się tyle naczytałam o złym traktowaniu i tym, że jest niekomfortowo, że tak się nakręciłam na rodzenie w pozycji siedzącej. Mam jeszcze czas i będę się nad tym zastanawiać jeszcze. Ale dziękuję wam za odpowiedzi
Farfalla ja ja chodziłam na ćwiczenia dla ciężarnych, gdzie uczyłyśmy się róznych pozycji do rodzenia to też myślałam, że będę rodzić w kucki, albo na czworaka, a urodziłam na leżąco. Wtedy już naprawdę wszystko mi bylo jedno, chciałam żeby ten mały czlowiek wreszcie wyszedł Tak więc życzenia, życzeniami, a życiem, życiem.
Może jak masz takie obawy pomyśl o polożnej, terz większość szpitali swiadczy takie usługi.
Może jak masz takie obawy pomyśl o polożnej, terz większość szpitali swiadczy takie usługi.
Wy już macie porody za sobą. A ja się tyle naczytałam o złym traktowaniu i tym, że jest niekomfortowo, że tak się nakręciłam na rodzenie w pozycji siedzącej. Mam jeszcze czas i będę się nad tym zastanawiać jeszcze. Ale dziękuję wam za odpowiedzi
Poczytaj fora o szpitalach, często piszą rodzące jak tam jest i czego się spodziewać. Ja się mojego bałam bo w miedzy czasie był poważany wypadek, a teraz jak czytałam pod niebiosa wychwalają. Bo sprzęt i kadra z prywatnego szpitala przeszli:-)
reklama
Ja dwa razy rodziłam siłami natury - opisywałam w głównym wątku, więc nie będę powielała.
Jeśli będzie taka możliwość, to trzeci również bym chciała sn. Po młodym z porodówki poszłam na położnictwo sama, od razu poleciałam pod prysznic i jeszcze po godzinie byłam w dyżurce upomnieć się o małego
Bratowa po cc (po mękach, próbowała rodzić naturalnie) czuła się tragicznie, bo coś im "nie poszło". Nikt głośno nie mówił, co się z nią dzieje (miała problemy z oddychaniem i czuła potworny ból w żebrach), dopiero jak moja mama narobiła rabanu, że bez powodu nie leży bez ruchu na tramalu i ketonalu, to ktoś łaskawie powiedział, że CHYBA dostała za dużą dawkę tlenu i jej rozszerzyło za mocno płuca... Dopiero jak przyznała się, że jest pielęgniarką, to inaczej się nią zajęli. Po wyjściu do domu była obolała, ale doszła w miarę szybko do siebie.
Sęk w tym, że zazwyczaj wyboru nie mamy. CC przy wskazaniach jest jedyną możliwą i słuszną opcją. Nikt nie będzie się kłócił, że chce sn Ja wiem, że jeśli teraz maluch będzie miał powyżej 4300g., to nie będę upierała się na sn. Chyba, że trafię na jakiegoś $%^ który nie będzie wierzył w wagę na usg (wyszło mi 4200g.) i będzie uparcie twierdził "dziecko na pewno poniżej 4kg., poród siłami natury"
Jeśli będzie taka możliwość, to trzeci również bym chciała sn. Po młodym z porodówki poszłam na położnictwo sama, od razu poleciałam pod prysznic i jeszcze po godzinie byłam w dyżurce upomnieć się o małego
Bratowa po cc (po mękach, próbowała rodzić naturalnie) czuła się tragicznie, bo coś im "nie poszło". Nikt głośno nie mówił, co się z nią dzieje (miała problemy z oddychaniem i czuła potworny ból w żebrach), dopiero jak moja mama narobiła rabanu, że bez powodu nie leży bez ruchu na tramalu i ketonalu, to ktoś łaskawie powiedział, że CHYBA dostała za dużą dawkę tlenu i jej rozszerzyło za mocno płuca... Dopiero jak przyznała się, że jest pielęgniarką, to inaczej się nią zajęli. Po wyjściu do domu była obolała, ale doszła w miarę szybko do siebie.
Sęk w tym, że zazwyczaj wyboru nie mamy. CC przy wskazaniach jest jedyną możliwą i słuszną opcją. Nikt nie będzie się kłócił, że chce sn Ja wiem, że jeśli teraz maluch będzie miał powyżej 4300g., to nie będę upierała się na sn. Chyba, że trafię na jakiegoś $%^ który nie będzie wierzył w wagę na usg (wyszło mi 4200g.) i będzie uparcie twierdził "dziecko na pewno poniżej 4kg., poród siłami natury"
Podziel się: