reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poród - jak wygląda?

Mój mąż, kiedy rodziła się nasza córka, miał 22 lata. Dla większości był to siusiok, szczylek, ale on już przed planowaniem dzieci mówił, że będzie przy porodzie, nie brał w ogóle innej opcji pod uwagę, a jeśli miał jakieś wątpliwości, to ja nawet o nich nie wiedziałam.
I mimo, że w niczym mi nie pomagał (nie musiał masować, podawać wody, chodzić ze mną za rękę), to był PRZEOGROMNYM wsparciem, bo miałam do kogo chociaż gębę otworzyć :) No i rozśmieszał mnie, a to bardzo pomagało :)
Przy drugim porodzie oboje sztachaliśmy się gazem, aż pielęgniarki wpadły zobaczyć, której rodzącej tak wesoło - śmialiśmy się do łez :)
Oczywiście niczego nie oglądał, nie pchał łba tam, gdzie nie powinien, stał przy mojej głowie, trzymał mnie za rękę i znosił dzielnie moje wrzaski. Przy drugim porodzie przecinał pępowinę, ale też niczego nie widział.
Wiadomo, gdyby z góry założył, że przy porodzie nie będzie, to bym go nie namawiała, ale osobiście bardzo się cieszę, że stanął na wysokości zadania i byliśmy w tych chwilach razem :)
 
reklama
Tak z ciekawości. Dlaczego "nie wszystko jest dla facetów?". To, że Ty nie chciałaś obecności męża, bo on nie radzi sobie z tym, że wymiotowałaś nie znaczy, że poród nie jest dla facetów. Bo jest. Tylko nie dla wszystkich. Niektórzy chcą być przy porodzie i wspomóc kobietę w tym jakby nie było ciężkim czasie. Podać wodę, pomasowac, pomóc zmienić pozycję.
No właśnie. Może nie dla każdego, ale serio nie róbmy z porodu jakiejś misji dla komandosa. Studenci 1 roku studiów to ogarniają :)
Mój mąż, kiedy rodziła się nasza córka, miał 22 lata. Dla większości był to siusiok, szczylek, ale on już przed planowaniem dzieci mówił, że będzie przy porodzie, nie brał w ogóle innej opcji pod uwagę, a jeśli miał jakieś wątpliwości, to ja nawet o nich nie wiedziałam.
I mimo, że w niczym mi nie pomagał (nie musiał masować, podawać wody, chodzić ze mną za rękę), to był PRZEOGROMNYM wsparciem, bo miałam do kogo chociaż gębę otworzyć :) No i rozśmieszał mnie, a to bardzo pomagało :)
Przy drugim porodzie oboje sztachaliśmy się gazem, aż pielęgniarki wpadły zobaczyć, której rodzącej tak wesoło - śmialiśmy się do łez :)
Oczywiście niczego nie oglądał, nie pchał łba tam, gdzie nie powinien, stał przy mojej głowie, trzymał mnie za rękę i znosił dzielnie moje wrzaski. Przy drugim porodzie przecinał pępowinę, ale też niczego nie widział.
Wiadomo, gdyby z góry założył, że przy porodzie nie będzie, to bym go nie namawiała, ale osobiście bardzo się cieszę, że stanął na wysokości zadania i byliśmy w tych chwilach razem :)

Fajnie, jak ludzie się dogadują. Gorzej jak jedno za wszelką cenę chce a drugie nie.

A dlaczego nie oglądał? Ja gdybym miała być osobą towarzyszącą to właśnie bym oglądała.
 
Mąż był obecny przy pierwszym porodzie. Z nim czułam się bezpieczniej, miałam wsparcie. Na sali porodowej trzymał mnie za rękę, zwilżał usta i przypominał bym zamykała oczy przy silniejszym parciu (położna doradziła by nie popękały naczynka). Dumnie przeciął pępowinę i poszedł z położnymi na badanie dziecka, gdy ja w tym czasie byłam zszywana. Stał tuż przy mojej głowie i nie zerkał w krocze.
Drugi poród musiał być cc, więc nie był obecny na sali. Pierwotnie obstawialiśmy sn i znów jego obecność przy mnie. Wyszło inaczej z racji ułożenia dziecka.
Szczerze osobiście nie chciałam by oglądał moje krocze w trakcie porodu i on też nie czuł takiej potrzeby. Sama będąc osoba towarzyszącą też bym nie zaglądała.
 
Ostatnia edycja:
No właśnie. Może nie dla każdego, ale serio nie róbmy z porodu jakiejś misji dla komandosa. Studenci 1 roku studiów to ogarniają :)


Fajnie, jak ludzie się dogadują. Gorzej jak jedno za wszelką cenę chce a drugie nie.

A dlaczego nie oglądał? Ja gdybym miała być osobą towarzyszącą to właśnie bym oglądała
Moj maz wlasnie byl taki ciekawski i sie pchal do ogladania:p mnie przy pierwszym porodzie polozna zaproponowala lusterko to z przerazenia odmowilam a ten z zapalem zerkał:p przy drugim tez juz bez propozycji poloznej poprostu sobie zobaczyl jak glowka wychodzi. Mi to akurat nie przeszkadzalo. Bardziej go przerazil widok znieczulenia w kregoslup niz caly porod:p
 
Mój mąż, kiedy rodziła się nasza córka, miał 22 lata. Dla większości był to siusiok, szczylek, ale on już przed planowaniem dzieci mówił, że będzie przy porodzie, nie brał w ogóle innej opcji pod uwagę, a jeśli miał jakieś wątpliwości, to ja nawet o nich nie wiedziałam.
I mimo, że w niczym mi nie pomagał (nie musiał masować, podawać wody, chodzić ze mną za rękę), to był PRZEOGROMNYM wsparciem, bo miałam do kogo chociaż gębę otworzyć :) No i rozśmieszał mnie, a to bardzo pomagało :)
Przy drugim porodzie oboje sztachaliśmy się gazem, aż pielęgniarki wpadły zobaczyć, której rodzącej tak wesoło - śmialiśmy się do łez :)
Oczywiście niczego nie oglądał, nie pchał łba tam, gdzie nie powinien, stał przy mojej głowie, trzymał mnie za rękę i znosił dzielnie moje wrzaski. Przy drugim porodzie przecinał pępowinę, ale też niczego nie widział.
Wiadomo, gdyby z góry założył, że przy porodzie nie będzie, to bym go nie namawiała, ale osobiście bardzo się cieszę, że stanął na wysokości zadania i byliśmy w tych chwilach razem :)

Ogólnie się zgadzam tylko nie rozumiem, dlaczego nie powinien. Na tej zasadzie mężczyźni ginekolodzy powinni być wyłącznie homoseksualni albo wiecznymi singalami. Mój zaglądał bo jest świadomy tego jak wygląda poród jest to dla niego czysta fizjologia i normalna sprawa. Tak samo jak zmienia pieluchy czy podtrzymuje naszemu dziecku miskę jak rzyga.
Nie dziwię się, że mamy takie tabu odnośnie miesiączki, skoro chłopcy są uczeni, że to nie dla facetów i w krocze to mogą zaglądać tylko dla przyjemności
 
Tak z ciekawości. Dlaczego "nie wszystko jest dla facetów?". To, że Ty nie chciałaś obecności męża, bo on nie radzi sobie z tym, że wymiotowałaś nie znaczy, że poród nie jest dla facetów. Bo jest. Tylko nie dla wszystkich. Niektórzy chcą być przy porodzie i wspomóc kobietę w tym jakby nie było ciężkim czasie. Podać wodę, pomasowac, pomóc zmienić pozycję.
Ale to było tylko moje zdanie, dotyczące bezpośrednio mnie. W żadnym wypadku nie neguje obecności tatusiów przy porodach! ☺️ To tylko ja przy sobie nie wyobrażam sobie jego towarzystwa.
 
No właśnie. Może nie dla każdego, ale serio nie róbmy z porodu jakiejś misji dla komandosa. Studenci 1 roku studiów to ogarniają :)


Fajnie, jak ludzie się dogadują. Gorzej jak jedno za wszelką cenę chce a drugie nie.

A dlaczego nie oglądał? Ja gdybym miała być osobą towarzyszącą to właśnie bym oglądała.
Mnie też zastanawia czemu wszystkie podkreślają, że niczego nie oglądał. Mój oglądał z każdej strony i żyje 😅
 
Mnie też zastanawia czemu wszystkie podkreślają, że niczego nie oglądał. Mój oglądał z każdej strony i żyje 😅
Mój tak samo nawet się pytał czy może główke dotknąć, a przy przecinaniu pępowiny się popłakał 😌😌😌 w życiu bym nie przypuszczała , że da radę ponieważ byłam świadkiem jak zemdlał kiedy musiał sobie zmienić plasterek po wycięciu pieprza 😂 a tu jednak adrenalina robi swoje . Po tych doświadczeniach mieliśmy kolejny miesiąc miodowy w domu tyle że z niemowlakiem. Nas wspólny poród również bardzo zbliżył 🤗
 
reklama
A dlaczego nie oglądał? Ja gdybym miała być osobą towarzyszącą to właśnie bym oglądała.

Też bym oglądała, ale my jesteśmy kobietami i mimo wszystko mamy trochę inną wrażliwość na pewne rzeczy :) Mojemu mężowi zrobiło się ostatnio słabo, jak córka palec nożem przecięła i polała się krew, więc może dlatego nie oglądał tego, czego (jego zdaniem) nie powinien :D
 
reklama
Do góry