EWCIK100
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 8 Sierpień 2005
- Postów
- 675
Agnexx, wykład w porządku ;D. Też kiedyś czytałam na ten temat.
Ja, niestety, nauczyłam się liczyć w większości spraw na mojego męża. Piszę niestety, bo przez to w ciągu ostatnich kilku lat zrobiłam się, że tak powiem, mało zaradna i wygodna. Z jednej strony jestem szcześliwa, że we wszystkim mogę liczyć na jego pomoc. A z drugiej strony przeraża mnie to, że czasami sama muszę coś załatwic. Ale jak muszę to się mobilizuję i daję radę. Zresztą mogę liczyć tylko na męża, bo moja rodzina jakoś do pomocy się nie wyrywa.Predzej pomaga mi ktoś z firmy niż z rodziny.
Ostatnio, jak Kajtek był w szpitalu miałam mnóstwo rozterek. Pielęgniarki niechętnie patrzyły na Jeremiego (właściwie to miały rację, bo szpital to nie miejsce dla zdrowych niemowląt). NIe mogłam być cały czas przy Kajetanie. Dobrze, że mąz przyjeżdżał do niego kilka razy dziennie. A co bym zrobiła jakby go nie było? Nie mam malucha z kim zostawić. Jak to wszystko pogodzić?
Oj, cieżko by mi było tak całkiem bez męza. Pisałam już kiedyś, że jestem pełna podziwu dla samotnych mam. Jednak kazda z nas potrzebuje wsparcia kogoś bliskiego. Ja w każdym razie bardzo tego potrzebuję.
Przed chwilą trochę poprawiałam sobie humor wystawiając buzię do solarium. Wiem, że to niezdrowo i szybko zaczne przypominać własną babcię , ale już tak tęsknię za słonkiem ... i ta blada skóra. brr. :
Ja, niestety, nauczyłam się liczyć w większości spraw na mojego męża. Piszę niestety, bo przez to w ciągu ostatnich kilku lat zrobiłam się, że tak powiem, mało zaradna i wygodna. Z jednej strony jestem szcześliwa, że we wszystkim mogę liczyć na jego pomoc. A z drugiej strony przeraża mnie to, że czasami sama muszę coś załatwic. Ale jak muszę to się mobilizuję i daję radę. Zresztą mogę liczyć tylko na męża, bo moja rodzina jakoś do pomocy się nie wyrywa.Predzej pomaga mi ktoś z firmy niż z rodziny.
Ostatnio, jak Kajtek był w szpitalu miałam mnóstwo rozterek. Pielęgniarki niechętnie patrzyły na Jeremiego (właściwie to miały rację, bo szpital to nie miejsce dla zdrowych niemowląt). NIe mogłam być cały czas przy Kajetanie. Dobrze, że mąz przyjeżdżał do niego kilka razy dziennie. A co bym zrobiła jakby go nie było? Nie mam malucha z kim zostawić. Jak to wszystko pogodzić?
Oj, cieżko by mi było tak całkiem bez męza. Pisałam już kiedyś, że jestem pełna podziwu dla samotnych mam. Jednak kazda z nas potrzebuje wsparcia kogoś bliskiego. Ja w każdym razie bardzo tego potrzebuję.
Przed chwilą trochę poprawiałam sobie humor wystawiając buzię do solarium. Wiem, że to niezdrowo i szybko zaczne przypominać własną babcię , ale już tak tęsknię za słonkiem ... i ta blada skóra. brr. :