No i oczywiście wcięło mi posta
Nie zdązyłam skoipować, bo chciałam tylko wstawić zdjęcie
nefi dużo sił i wytrwalości - żeby kryzys został szybko zażegnany. U mnie Rafał podobnie reaguje na moją obecnośc w nocy (pewnie zza sprawą pachnącego mleczka); przychodzę do łóżka to śpi, że i atom by go nie ruszył, a jak tylko mnie poczuje, to zaraz mama i mama - już go rozpracowałam.
Jeśłi chodzi o Twoją mamę, to może spróbuj argumentu (skoro własne zdrowie do niej nie przemawia), że jak Natulka będzie wszędzie noszona, to nie zacznie właśnie raczkować (choć ma pełne prawo pominąć ten etap
) - po co ma się rwać do poznawania świata, skoro wszędzie dokąd chce, zostaje przeniesiona? ;-)
A ja to z tych, dla których szklanka zawsze jest w połowie pełna
Nauczyłam się tego jeszcze w dawnych czasach, kiedy życie zdecydowanie mnie nie rozpieszczało; gdyby, wtedy chciała się przejmować i martwić wszystkim, to na pewno bym zwariowała. A tak nauczyłam się patrzeć na każdą sytuację tak, aby jak najlepiej wykorzystać zaistniałe okoliczności na swoją korzyść - żeby minusy przerobić na swoje atuty i w ten sposób zacząć działać - bo jedyne co mnie dobija, to bezczynne siedzenie; dawno się już nauczyłam , że samo to się niezwykle rzadko coś rozwiązuje.
A M obwinia się za coś z przeszłości i, jego zdaniem, z tego powodu nie zasługuje na szczęscie, ani nawet na życie. I nijak nie może pojąć, że jego szczęście jest dla mnie ogromnie ważne i nierozerwalnie powiązane z moim własnym. Ale mam nadzieję, że w końcu to do niego dotrze.
Madzik odeślę Cie taml gdzie kuzynka mojego M - tylko ostrzegam - możesz nie wiedzieć, co wybrać :-)
Moje Wypieki | Muffinki i babeczki
Ja robiłam te z żurawiną, tyle że z braku żurawiny dałam rodzynki i masę z tych "bardzo serowych" (bo chciałam najpierw robić jedne i drugie, więc kupiłam ser, ale potem doszłam do wniosku, że z podwójnej porcji to będzie jednak za dużo - to był poważny błąd
)
Na podłogę? A ty Ty jakąś konkurencję mojemu M urządzasz? Mój ostatecznie przegrał z twardością podłoża
A czemu takie zmiany?
aina no skaczą te nasze szkraby
Choć u nas nie jest na razie jeszcze tak źle - ogolnie trochę więcej marudzenia, ale da się żyć. Choć płacz (co ja piszę - RYK) pt. tylko-mnie-nie-odkładaj dobrze znamy. Albo to(tu należy wstawić misia/tukana/gryzak/cokolwiek)-mnie-wkurza-zły-jestem. A na spacerach mina też by mogła być weselsza - no ale opadły już liście z drzew i nie ma do kogo gadać (mama jest mało pożądanym partnerem do rozmów, chyba że o 7 rano
)
Atan wiadomo jak jest u nas z wypłacaniem kasy przez jakieś urzędy - jednak życzę, co by jednak było szybciej niż później. I fajnie, że Amelce mleczko jakieś zasmakowało. My się raczej przymierzać nie będziemy (nie żebyśmy planowali w ogóle, ale...)
No właśnie - wydawało mi się (do wczoraj), że mój syn jest na mm uczulony...
Jak mu daję kaszkę mleczno-ryżową, to jeszcze w trakcie karmienia, albo zaraz po nim robi się cały czerwony na brodzie - po kilku, kilkunastu minutach to schodzi. Dawałam bobovtę, dawałam nestle - to samo. Ale wczoraj taka sama reakcja po...biszkopcie (dostawał juz kilka razy wcześniej i nic się nie działo). No i teraz już całkiem zgłupiałam. Wiem tylko, że jak daję samą ryżową, albo kukurydzianą, to jest ok.
A poza tym, to Rafał był dzisiaj jak odkurzacz - rano pół słoiczka jabłuszka (bo moja kasza jaglana na owocowym soczku była z grudkami i już się nie nadawała do konsumpcji
francuski sierściuch...), na obiadek prawie cały słoiczek warzyw z rybką, na deser pół dużego (normalnego dżemowego) słoika musu gruszkowego zagęszczonego kleikiem ryżowym - każdy z tych posiłków poprawiony solidnie cycem! I na kolację jeszcze kaszka i cyc po kąpieli oczywiście. Ciekawe ile pośpi.
No i dziś coraz aktywniej pracował nad podniesieniem tyłeczka i przyjęcia pozycji startowej do raczkowania - cos mi mówi, że nastapi to już niebawem (nawet M to zauważył; dziś nadal grzeczny i pracowity)
A to jeszcze wrzucę z wczorajszego paćkania zupki ;-) Troche ciemne, ale trudno....