Co stronę doczytam, to kolejna nowa dochodzi...
Witam.
Humorek jeszcze przed godziną był caaałkiem przyzwoity. Wieczór był wczoraj nawet miły, poranek dzisiaj milusi...
No ale dziadka,
atomówko, to bym zdecydowanie dalej niż na Marsa wysłała
.
monika pieluchy się piorą - z małą przerwą, bo nawiedzili mnie panowie z energetyki, żeby licznik wymienić
(legalizacja).
No i dziadek musi oczywiście sprawdzić co-kto-jak o mały włos nie wypuszczając mi kota (który jeszcze tydzień musi siedzieć w domu - biedactwo moje, i który nota bene jest dziś na mnie więcej niż śmiertelnie obrażony; ciekawe czy mi kiedykolwiek wybaczy cały ten areszt domowy i kołnierz), więc znów ciśnienie mi lekko podniósł.
Po wszystkim mówię mu, że licznik panowie wymienili, a ten jak zwykle nie zrozumiał i wyszło, że ja niewyraźnie mówię (kuźwa - 3 razy powtarzam, a ten dalej nie wie o co chodzi; czyszczenie uszu by mu się przydało, o czym nie omieszkałam go poinformować - no to właśnie orzekł, że ja źle mówię
).
Manta
Bozienka uuuuu... Zdrówka życzę Wam wszystkim, Kornelce najwięcej - pierwsza infekcja, ale przecież minie; marna to pewni pociecha, ale pewnie każdą z nas czekają takie trudne chwile - mnie to chyba właśnie najbardziej przeraża w opiece nad niemowlęciem - że jak zachoruje, to nie będę wiedziała jak za bardzo pomóc, poza oczywiście wizytą u lekarza. Ale przecież i to minie. Trzymaj się dzielnie.
Kasiurek Ty również trzymaj się w tym szpitalu - niech się poprawia z dnia na dzień
nefi trzymam kciuki, żebyś szybko i bez problemu znalazła jakieś KTG, co byś się tułać i denerwować nie musiała
Lina nic tam nie bój - na pewno nie pękniesz
Ewstra, ajako współczuję serdecznie ciężkiej nocy, mam nadzieję, że już lepiej i będziecie mogły dzisiaj nadrobić odpoczynkiem w dzień
Swoją drogą
ajako, jak ja poszłam do spzitala, to pierwszym z zadań remontowych, jakie M wykonał w domu, było urwanie się do kolegi...
tunia moje dzieciątko ostatnio też mniej ruchliwe (skończyły się całodzienne wygibasy); powoli przyzwyczajam się do nowego rytmu, w jakim się porusza i tym samym zwracam baczniejszą uwagę na ruchy (już nie są tak zauważalne "mimochodem") - muszę się bardziej skupić i wtedy liczę. Ale jak przyszedł pierwszy taki dzień, a potem następny to nie myślałam chyba o niczym innym, tylko non stop "polowałam" na te delikatne smyrania i wypinania (niekoniecznie delikatne).
Czas leci leci. Idę się wziąć za prasowanie. Potem szkoła (ostatni tydzien zajęć), przy okazji kontrola z kotem - aż się boję tej jazdy autem znowu, bo czuję, że będzie dziś szaleć gorzej niż ostatnio. A mnie się będzie serce krajać. Buuuuu!
No, ale wszystko przetrwam.
Miejcie się dobrze, nie rozrabiajcie za dużo (w sensie nie odpakowywać żadnych dzidziusiów przed terminem) ;-):-)