oj laski, jak to czytam to odechciewa mi się cesarki, a w ogóle to najlepiej żeby dziecko przyszło na świat tak samo przyjemnie jak się poczęło....co to za sprawiedliwość...mam ostatnio takie smutki że szok, martwię się na zapas jak to będzie po, czy dam radę, i chyba przestanę czytać poradniki, bo piszą, że nie będzie euforii, że będzie ciężko. Też tak macie? Boję się, że nie zapałam miłością do maleństwa, a siedzenie z małym ssakiem kojarzy mi się z totalnym odseparowaniem od ludzi. Tylko mąż, dziecko i cztery ściany....a w TV atakują mnie reklamy chorych i niepełnosprawnych dzieci, albo wczoraj o tej śmierci łóżeczkowej....matko do dopiero początek drogi i zmartwień przyszłej mamy? poszłabym do teatru w pięknej sukni i szpilkach....szczupła....tymczasem myślę co tu jeszcze słodkiego zjeść na zapas żeby wykorzystać sytuację, że można sobie trochę pofolgować. Rurki z kremem za mną chodzą, albo faworki.
Ach gdzie rozumek, gdzie?
Ach gdzie rozumek, gdzie?