Dziś jeszcze nie było kolki ale jest płacz bo Nutramigen musi jeść a nie chce, nie może się ululać. Teraz mąż ją kołysze. Co chwila się budzi
.
KATALKA ja myślałam, że urodzę, nakarmię, wycałuję, przewinę, pogadam i utulę i będzie spać. A teraz wiem, że to było naiwne z mojej strony. Dziecko to nie misiek. Płacze i musisz się domyślać o co chodzi, bo przecież najedzona i wykąpana, najedzona a ryczy... I to nie płacze a ryczy aż broda się trzęsie i się zapowietrza. Zbiera ją na wymioty z tego...
Co do monitorów i tych spraw...to chciałam ale stwierdziłam, że w bloku mieszkam więc nie potrzebuję. Nawet niańki nie używam. Matka jest tak czujna, że masakra, ona się wierci w łóżku a ja już wiem, że muszę do niej wstać zanim jeszcze się odezwie a wcześniej bomba by mnie nie wybudziła. Instynkt się budzi w kobiecie. Co do śmierci łóżeczkowej-wg mego pediatry, który dużo się dokształca- Amerykanie udowodnili-podobno-że śmierć łóżeczkowa występuje u dzieci które nie żują smoka-trzeba smoka dawać!!!!!!co mija się z teorią naszych matek, by nie dawać i nie przyzwyczajać. Nie zakładać czapki do snu, po kąpieli zdejmować! Idąc dalej ich teoriami to nie wolno dawać do snu pieluszki tetrowej-niektórzy na buźkę lekko nakładają, przysłaniają, nie robić tego...dziecko ma odbijać po jedzonku no i oczywiście LEŻEĆ NA WZNAK A NIE NA BOCZKACH. Także byłam totalnie wykolejona, jak mi zrobiła wykład z tego... Bo ja robiłam inaczej zupełnie. No czapkę zdejmowałam i nie dawałam pieluchy ale resztę robiłam a już z kładzeniem na boczki to miałam bzika z mężem... I poważnie siedząc w 2 pokoju wiem, że mała już wstała zanim otworzyła jeszcze buzię.
A co do żółtaczki, wyszliśmy ze szpitala po porodzie bez żółtaczki, jednak nie ominęło to nas i trafiliśmy tam jak miała 2 tygodnie. Pobieranie krwi u tak małych dzieci zazwyczaj kończy się igłą w żyle na głowie. Myślałam, że umrę jak to zobaczyłam. Reszta koszmaru jaki tam przeżyłam z dzieckiem nie jest warta opowiadania. Byłyśmy obie wycieńczone. Dodam, że przez cały pobyt w szpitalu Nina miała glukozę dożylnie-kroplówka. 5mg na godzinę... Wszystko odbywało się na jej łóżeczku, przewijanie, karmienie wszystko - spróbuj utulić dziecko do snu, które jest przyzwyczajone do zasypiania na rączkach w szpitalnym łóżeczku...
Pobieranie krwi, naświetlania i te sprawy. Na szczęście to za nami ale tydzień po szpitalu mieliśmy badania kontrolne i tym razem pobieranie krwi było z paluszka. U takiego dziecka zanim napełni się fiolka to jest strasznie długi czas. Mała tak ryczała, że koszmar. No i do teraz jak się podchodzi do łóżeczka albo chcę jej dotknąć jak śpi, sprawdzić czy ma ciepłe rączki to się trzęsie. Boi się.