Hmmm tak dyskutujecie o porodach... Tylko zielone wody to nie są stricte z przenoszenia, one są z niedotlenienia dziecka, a niedotlenione dziecko oddaje smółkę. Więc zielone wody można mieć i przed terminem, czy w termin. A szybki poród, to niekoniecznie dobry poród. Tak na prawdę, to właśnie długi poród, bez zbędnej medykalizacji jest naturalny i najlepszy dla mamy i dziecka. Ilość cesarek (poza tymi planowanymi), wynika właśnie z medykalizacji. Jedna interwencja pociąga za sobą kolejną. I tak właśnie, podanie za szybko oksy, czy też podanie jej w ogóle, masaż szyjki, czy przebicie wód płodowych to na dobrą sprawę niezalecane zabiegi. Często to przez nie wymagane jest użycie kleszczy, próżnociągu czy też cc na cito. Można o tym poczytać choćby w standardzie opieki okołoporodowej.
Sama rodziłam długo, ale nie wspominam porodu jako traumy. Boli, bo musi, a świadomie wybrałam szpital bez możliwości podania ZZO. I teraz też nie boję się porodu samego w sobie. Boję się tylko właśnie niepotrzebnych interwencji, choć będę się kłócić
i boję się, że nie uda mi się urodzić naturalnie, a po cc nie dadzą mi dziecka na noc (też będe się kłócić gdyby tak się stało), ba boję się powikłań po cc, takich że nie będę w stanie mieć przy sobie dziecka.
Rozumiem jednak, że jak ktoś ma kiepskie doświadczenia z poprzedniego porodu, teraz będzie się bał czekać do terminu (mówię o +/- 2 tygodnie, wręcz bardziej +). Ja się bałam wywoływania, bo próby oksy to już pierwsze interwencje, które pociągają za sobą kolejne.