Lilolo
Fanka BB :)
Dagpio,
Ja tam uważam, że jednak to krzywdzące troszke określenie. Chociaż pewnie i w jakimś stopniu prawdziwe bo ktoś kto nie przeżył lat starań nie ma pojęcia jak bardzo mistyczna jest wtedy ciąża
Ja o pierwszą ciążę starałam się bez mała dwa lata. Dbalam o siebie, wręcz przesadnie bach poronienie. Druga ciąża, zaraz po poronieniu. Wielki strach, ale życie wymusza juz na mnie więcej. Na l4 iść nie mogę od samego początku, chłop krzyczy, że przesadzam. Każdy łącznie z lekarzem karzą mi żyć normalnie. Nie głupiec ani w jedna, ani druga stronę. Parę przygód przez te 9 miesięcy miałam, wiecznie byłam chora ale mam córcie. Z bliźniętami ciąża "niespodzianka" wielki szok, łzy. A potem jeszcze gorzej bo nie jedno, a dwoje dzieci. Ale leżę oszczędzam się. Córka 10/11msc prawie całe dnie w Łóżeczku bo nie ma kto mi pomóc, a ja mam odklejajaca się kosmowke u jednego bobasa wiec musze leżeć co by przykleil się groszek na nowo. Tony leków, leżenie, częste wizyty. A i tak w 9tygodniu wszystko się skończyło. Różnie jest. I różnie każdy podchodzi. Ja "wolę" lub jak kto woli muszę myśleć optymistycznie i nie robić z siebie jak to powiedział mi mój Łukasz "inwalidki". Ale super, że wy macie takie wsparcie w swoich mezach/ chłopakach. Z jednej strony nawet zazdroszczę
Ja muszę sobie radzić i koniec końców nic tego nie zmieni bo nagle moja mama nie wróci z DE by mi pomóc, a mój chłop nie przejdzie prania mózgu i nie postawi nas na pierwszy miejscu przed praca. Ale swoją fasolkę doceniam mimo, że tym razem tylko cztery miesiące się staralismy. Trójkę dzieci już straciłam, teraz robie tyle ile mogę i tyle na ile pozwala mi dziecko, praca, dom by sytuacja się nie powtórzyła. Ale wierzę, że będzie dobrze
Edit.
Ja rejestrowalam maleństwo bez ślubu. I musieliśmy być oboje no i Łukasz musiał przed urzędnikiem uznać ojcostwo
Ja tam uważam, że jednak to krzywdzące troszke określenie. Chociaż pewnie i w jakimś stopniu prawdziwe bo ktoś kto nie przeżył lat starań nie ma pojęcia jak bardzo mistyczna jest wtedy ciąża
Ja o pierwszą ciążę starałam się bez mała dwa lata. Dbalam o siebie, wręcz przesadnie bach poronienie. Druga ciąża, zaraz po poronieniu. Wielki strach, ale życie wymusza juz na mnie więcej. Na l4 iść nie mogę od samego początku, chłop krzyczy, że przesadzam. Każdy łącznie z lekarzem karzą mi żyć normalnie. Nie głupiec ani w jedna, ani druga stronę. Parę przygód przez te 9 miesięcy miałam, wiecznie byłam chora ale mam córcie. Z bliźniętami ciąża "niespodzianka" wielki szok, łzy. A potem jeszcze gorzej bo nie jedno, a dwoje dzieci. Ale leżę oszczędzam się. Córka 10/11msc prawie całe dnie w Łóżeczku bo nie ma kto mi pomóc, a ja mam odklejajaca się kosmowke u jednego bobasa wiec musze leżeć co by przykleil się groszek na nowo. Tony leków, leżenie, częste wizyty. A i tak w 9tygodniu wszystko się skończyło. Różnie jest. I różnie każdy podchodzi. Ja "wolę" lub jak kto woli muszę myśleć optymistycznie i nie robić z siebie jak to powiedział mi mój Łukasz "inwalidki". Ale super, że wy macie takie wsparcie w swoich mezach/ chłopakach. Z jednej strony nawet zazdroszczę
Ja muszę sobie radzić i koniec końców nic tego nie zmieni bo nagle moja mama nie wróci z DE by mi pomóc, a mój chłop nie przejdzie prania mózgu i nie postawi nas na pierwszy miejscu przed praca. Ale swoją fasolkę doceniam mimo, że tym razem tylko cztery miesiące się staralismy. Trójkę dzieci już straciłam, teraz robie tyle ile mogę i tyle na ile pozwala mi dziecko, praca, dom by sytuacja się nie powtórzyła. Ale wierzę, że będzie dobrze
Edit.
Ja rejestrowalam maleństwo bez ślubu. I musieliśmy być oboje no i Łukasz musiał przed urzędnikiem uznać ojcostwo