sorki dziewczyny staram sie Was przynajmniej czytac, bo z pisaniem to nie za bardzo, gdyz nadal walcze z choroba. Ale od poczatku tydzien temu mialam kaszel, potem goraczke, poszlam do lekarza gp dostalam paracetamol na zbicie goraczki. Z tym sie udalo ale z moim kaszlem byl koszmar i w koncu w czwartek dostalam wielkiego krwotoku.pojechalismy od razu do szpitala, ale tam mi zmierzono tylko cisnienie i zbadano mocz i odeslano mnie do domu, mowiac ze jak to poronienie to jest juz za pozno a jezeli do rana nic nie pojdzie to mam wrocic na scan. To byla najgorsza noc w moim zyciu, rano polecialam na usg i okazalo sie ze"na razie dziecko zyje, ale to jest wczesna ciaza i wszystko sie moze zdarzyc". Jak tylko wrocilam pojechalam od razu z mezem do prywatnego lekarza, i zbadala mnie bardzo dokladnie, okazalo sie ze przez ten kaszel odkleil sie kawalek kosmowki.Ale dziecko jest bardzo silne i zdrowiotkie i ma az 7.7cm! od razu dostalam zwolnienie na miesiac, antybiotyk na ten gardlo oraz tabletki na podczymanie.tak wiec leze w lozku ale zaczynam juz wariowac z bezczynnosci. Ale najwazniejsze ze wszystko dobrze sie skonczylo. Za tydzien mam scan panstwowy i mam nadzieje ze bedzie dobrze. A angielskiej sluzby zdrowia mysle ze nie warto komentowac.
No masakra!!! Nie zbadali, tylko stwierdzili ze jak poronienie to juz za pozno i idz se babo do domu beczec w poduszke No niewiarygodne!!!!