Ale wczoraj miałam straszny dzień. Aż M jak wrócił z pracy powiedział, że mam przestać krzyczeć
Ale jakoś tak mnie nosiło, że inaczej nie mogłam. Martyna cały dzień jęczała. Jak coś jej nie odpowiadało, to w ryk. Bartek wisiał mi na nogach, że się ruszyć nie mogłam. Za dużo myśli mam w głowie i czuję się lekko sfrustrowana :-( Ale dziś się w miarę wyspałam. Co prawda Bartek budził się w nocy trzy razy, ale ja czuję się lepiej. Martyny wyniki też w porządku więc tu odetchnęłam, ale zaczęła kaszleć więc pewnie posiedzi jeszcze w domu, a w poniedziałek mają teatrzyk w przedszkolu i pewnie nie zobaczy :-( Może postawię ją na nogi przez weekend. We wtorek mamy wizytę w zakaźnym, to się okaże czy będzie brała antybiotyk, bo wtedy to chyba będzie musiała zostać w domu dla własnego dobra.
No nic, dziś porządki. Pojawiły się u nas mrówki faraonki więc trzeba wszystkie okruchy wysprzątać i jakieś cholerstwo wyłożyć.
Miłej soboty.