Smartko, dziękuję, bardzo mądrze piszesz. I ja przyłapałam się już na tym, że dałam się ponieść zwykłemu "chciejstwu", podeszłam do sprawy zbyt zadaniowo, może po prostu zastosowałam sprawdzoną w innych dziedzinach mojego życia metodę, "że jak coś bardzo chcę osiągnąć, to wystarczy pilna praca". A tu chodzi przecież o coś więcej... Wierzę, że to psychika jest kluczem - ale z drugiej strony, jak mam wyłączyć ciągłe myślenie o dziecku, jak mam dać ponieść się chwili, skoro wciąż wsłu****ę się w mój organizm?? A i udziela się też, niestety, presja otoczenia...To takie trudne...
Próbuję więc podejść psychikę od drugiej strony: zanim zasnę, lubie wyobrazić sobie, jak już tulę nasze maleństwo do siebie, już jest ono z nami, a szczęście nas wypełnia. To taka wizualizacja - prowokacja spełnienia marzeń i mam nadzieję, że może być skuteczna. Wiem, najważniejsze to nie tracić nadziei: mój Mąż spokojnie mówi, że już wkrótce, że się uda, potrafi mnie naprawdę pocieszyć, gdy nachodzą mnie negatywne myśli i zaczynam wątpić. Masz, Smartko, racje, to od pielęgnowania miłości i bliskości powinno się zacząć, a wtedy spełni si ę ten CUD
...Jak tak się nad tym bardziej zastanowię, to muszę stwierdzić, że spotkałam moją drugą połowę w takim momencie mojego życia, w którym najmniej myślałam o poszukiwaniu miłości
Przesyłam wszystkim Staraczkom moc pozdrowień i życzeń!! Będzie dobrze!:-)