kasiazabka
Zaangażowana w BB
Znalazłam trochę czasu, więc opiszę moje przeżycia z tego ważnego dnia.
Trafiłam do szpitala w piątek 31.08 ze skierowaniem od mojego gin ze względu ma ciśnienie. Przez weekend próbowali coś zrobić żeby je zbić, ale niestety się nie udawało i w poniedziałek 03.09 na obchodzie zjawiła się mój lekarz prowadzący który jest ordynatorem oddziału i zadecydował że nie ma na co czekać i robimy cc.
Zadzwoniłam do M że dam mu znać o której ma przyjechać bo był akurat w pracy. Zdążyłam spakować swoje rzeczy z patologii i przyszła po mnie położna że idziemy na zabieg. Ja w szoku że tak szybko i że jeszcze muszę powiadomić męża, jak na złość nie mogłam się do niego dodzwonić!!!!
Więc szybko telefon do mamy że ma się do niego dobijać!!
Wzięli mnie na sale przygotowawczą, założyli cewnik, pozbierali wszystkie dane i kazali czekać bo sprzątali sale po poprzedniej cesarce. W międzyczasie zjawiła się mój M, zdyszany bo na mieście był wypadek i nie mógł się przedostać do szpitala.
Wzięli mnie na sale operacyjną, dostałam znieczulenie w kręgosłup, jeszcze był problem z wkłuciem przez moją opuchliznę,a ciśnienie mi skoczyło z wrażenia do 180/120. Pani Anastezjolog była cudną i spokojną kobietą i tłumaczyła mi po kolei co będzie mi robić.
Kiedy wyjęli mi Amelkę z brzuszka o 10:10 pokazali na chwilę to Ja czekałam z niecierpliwością na jej pierwszy płacz który w końcu po chwili się pojawił. Amelkę zabrali na badania, a mnie w tym czasie zszywano, przy okazji mój lekarz pobił rekord czasowy w robieniu cc na 21 minut![Wściekła(y) :angry: :angry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/angry.gif)
![Wściekła(y) :angry: :angry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/angry.gif)
![Wściekła(y) :angry: :angry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/angry.gif)
Przewieźli mnie na sale, a mój M przyleciał z aparatem pokazać mi malutką bo był przy jej badaniach.
Trochę się bałam że coś jest nie tak bo nie przynosili mi małej, okazało się że musiała poleżeć w cieplarce. Ważyła 2700 g i 53 cm długości, lekarz powiedział że od pewnego czasu już nie rosła przez ciśnienie a łożysko było już stare (w 37 tygodniu).
Po ok 2 godzinach dostałam Amelkę do siebie żeby dać jej siarę.Szczęście przeogromne że wszystko z nią ok. Kryzys nastąpił w nocy bo ciśnienie mi skoczyło do 220/130 i latali nade mną żeby je szybko zbić, lekarz dyżurujący zaglądał do mnie co chwilę, dostałam nawet coś w rodzaju głupiego jasia i widziałam wszystko podwójnie, ale to trochę zbiło ciśnienie. Po cesarce mogłam wstać w środę rano, samopoczucie okropne ale do piątku jakoś doszłam do siebie i wypuścili nas do domu, Teraz już śmigam sama bez problemów, szwy zdjęli w piątek rano.
Amelka dostała 8 pkt w skali bo nie miała odruchu chwytania i nie do końca wykształcone linie na rączkach i stópkach. Ale za to była najgłośniejszym i najwięcej pałaszującym dzieckiem na oddziale bo musieliśmy ją dokarmiać butelką w nocy bo inaczej był krzyk, ale to ma za tatą.
Teraz jesteśmy w domku i czujemy się już pewniejsze siebie w opiece.
Za wszystko dziękuję mojemu M bo jest najkochańszy na świecie!!!
Trzymam za Was kciuki dziewczyny i za Wasze maluchy!!
Trafiłam do szpitala w piątek 31.08 ze skierowaniem od mojego gin ze względu ma ciśnienie. Przez weekend próbowali coś zrobić żeby je zbić, ale niestety się nie udawało i w poniedziałek 03.09 na obchodzie zjawiła się mój lekarz prowadzący który jest ordynatorem oddziału i zadecydował że nie ma na co czekać i robimy cc.
Zadzwoniłam do M że dam mu znać o której ma przyjechać bo był akurat w pracy. Zdążyłam spakować swoje rzeczy z patologii i przyszła po mnie położna że idziemy na zabieg. Ja w szoku że tak szybko i że jeszcze muszę powiadomić męża, jak na złość nie mogłam się do niego dodzwonić!!!!
Więc szybko telefon do mamy że ma się do niego dobijać!!
Wzięli mnie na sale przygotowawczą, założyli cewnik, pozbierali wszystkie dane i kazali czekać bo sprzątali sale po poprzedniej cesarce. W międzyczasie zjawiła się mój M, zdyszany bo na mieście był wypadek i nie mógł się przedostać do szpitala.
Wzięli mnie na sale operacyjną, dostałam znieczulenie w kręgosłup, jeszcze był problem z wkłuciem przez moją opuchliznę,a ciśnienie mi skoczyło z wrażenia do 180/120. Pani Anastezjolog była cudną i spokojną kobietą i tłumaczyła mi po kolei co będzie mi robić.
Kiedy wyjęli mi Amelkę z brzuszka o 10:10 pokazali na chwilę to Ja czekałam z niecierpliwością na jej pierwszy płacz który w końcu po chwili się pojawił. Amelkę zabrali na badania, a mnie w tym czasie zszywano, przy okazji mój lekarz pobił rekord czasowy w robieniu cc na 21 minut
![Wściekła(y) :angry: :angry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/angry.gif)
![Wściekła(y) :angry: :angry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/angry.gif)
![Wściekła(y) :angry: :angry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/angry.gif)
Przewieźli mnie na sale, a mój M przyleciał z aparatem pokazać mi malutką bo był przy jej badaniach.
Trochę się bałam że coś jest nie tak bo nie przynosili mi małej, okazało się że musiała poleżeć w cieplarce. Ważyła 2700 g i 53 cm długości, lekarz powiedział że od pewnego czasu już nie rosła przez ciśnienie a łożysko było już stare (w 37 tygodniu).
Po ok 2 godzinach dostałam Amelkę do siebie żeby dać jej siarę.Szczęście przeogromne że wszystko z nią ok. Kryzys nastąpił w nocy bo ciśnienie mi skoczyło do 220/130 i latali nade mną żeby je szybko zbić, lekarz dyżurujący zaglądał do mnie co chwilę, dostałam nawet coś w rodzaju głupiego jasia i widziałam wszystko podwójnie, ale to trochę zbiło ciśnienie. Po cesarce mogłam wstać w środę rano, samopoczucie okropne ale do piątku jakoś doszłam do siebie i wypuścili nas do domu, Teraz już śmigam sama bez problemów, szwy zdjęli w piątek rano.
Amelka dostała 8 pkt w skali bo nie miała odruchu chwytania i nie do końca wykształcone linie na rączkach i stópkach. Ale za to była najgłośniejszym i najwięcej pałaszującym dzieckiem na oddziale bo musieliśmy ją dokarmiać butelką w nocy bo inaczej był krzyk, ale to ma za tatą.
Teraz jesteśmy w domku i czujemy się już pewniejsze siebie w opiece.
Za wszystko dziękuję mojemu M bo jest najkochańszy na świecie!!!
Trzymam za Was kciuki dziewczyny i za Wasze maluchy!!