Witam Mamo Julci. Widze, ze dzialasz aktywnie i przegladasz forum mimo, ze Twoja Julcia juz wlasciwie wyrosla ze wczesniactwa. Dziekuje za pomoc w imieniu swoim i przyszlych rodzicow wczesniakow, bo na pewno jeszcze wielu ludzi doswiadczy tego co my. Gdzies wyczytalem ze 1 na 8 dzieci jest wczesniakami. Oczywiscie takich skrajnych jak nasze (czyli ponizej 30tc) jest mniej, ale tez dosc czesto sie zdarzaja. I to bez winy rodzicow, matki, zlego prowadzenia podczas ciazy czy cokolwiek. Po prostu wszystko moze isc dobrze, az tu nagle praktycznie z dnia na dzien trzeba konczyc ciaze, bo jest realne zagrozenie zycia plodu i matki... I trzeba miec naprawde szczescie, zeby trafic na profesjonalistow, ktorzy po pierwsze to stwierdza, a po drugie beda chcieli i umieli przeprowadzic cala ta operacje sprawnie i profesjonalnie, a do tego skutecznie nie okaleczajac ani matki, ani tym bardziej dziecka, ktore czesto trzeba najpierw przywrocic do zycia, a potem dopiero utrzymac przy zyciu - co tez nie jest latwe. Niestety mam wrazenie, ze takich fachowcow i takich specjalistycznych szpitali jest wciaz w naszym kraju niewiele. Nie wiem jak bedzie rozwiaja sie nasza Oliwka, ale i tak mielismy ogromne szczescie, ze tak to sie skonczylo, bo jak przypomne Zona lezala najpierw 2 (DWIE!) doby w Specjalistycznym Szpitalu Wojewodzkim (nie powiem w jakim miescie) na "obserwacji" gdzie zbagatelizowano jej stan i nie zrobiono kompletnie nic, aby pomoc Zonie oraz Oliwce (bo juz wczesniej wiadomo bylo, ze tak bedzie miala na imie) przyjsc na swiat. Mimo, ze Zona miala juz wszystkie objawy ciezkiego stanu przedrzucawkowego, a USG pokazywalo, ze przeplywy krwii przez lozysko nie sa wlasciwe, a wiec zycie plodu bylo w niebezpieczenstwie. Na mysl o tym co sie wydarzylo i co by bylo gdyby... ogarnia mnie zlosc, szczegolnie gdy widze tych wszystkich niekompetentnych nieukow, co nie potrafia nic oprocz strajkowania i jakiejs tam pomocy ostetecznej, kiedy szkody sa juz tak wielkie, ze nie wiadomo, czy ratowanie jest bardziej pomoca z ich strony czy skazaniem na nieszczescie i wyrokiem do konca zycia. Jak narazie jestem szczesliwy, ze nam sie udalo i doslownie w ostatniej chwili Zona trafila do szpitala gdzie uratowali Ja i Oliwke. Mamo Julci zapytalas mnie czy Zona czuje sie dobrze, bo Ty sie obwinialas za to co Was spotkalo. Mama Oliwki czuje sie juz bardzo dobrze. W 2 tygodnie po CC nie ma sladu ani po ciazy, ani po przebytych powiklaniach. Nie obwinia sie, bo nie ma za co. Ale na pewno oboje obwiniamy lekarzy, bo wiemy, ze nie udzielono nam takiej pomocy jakiej potrzebowalismy. Tylko dzieki wlasnej ocenie w jak ciezkim stanie jest Mama Oliwki (dzieki internetowi i artykulom na temat patologii ciazy oraz kobietom opisujacym swoje historie na roznych forach) oraz wlasnemu uporowi w kwestii przeniesienia Jej do szpitala, w ktorym zechca Jej pomoc a nie tylko "obserwowac" i czekac na nieszczescie udalo sie doslownie o wlos tego nieszczescia uniknac - narazie... Wciaz jednak nie wiemy jak bedzie rozwijala sie Oliwka. Dlatego tez pisalem o tym, ze rodzice wczesniakow wiedza o co chodzi, bo jezeli dziecko lezy w inkubatorku i sie nie rusza to sie martwimy ze ma infekcje lub uszkodzony mozg, znowu jak rusza sie za duzo tez sie martwimy ze jest nadpobudliwe, jak zlapie czkawka taka ze rzuca tym niecalym kilogramem cialka rowniez sie martwimy ze ma problem z trawieniem, a podejrzewam, ze jak i wyjdzie z inkubatorka i kichnie to tez sie bedziemy martwic...
Mam nadzieje, ze nasza Oliwka bedzie sie rozwijala rownie dobrze jak Wasze dzieciaczki i spotkamy sie kiedys wszyscy na jakims zjezdzie rodzicow i dzieci wczesniakow
Pozdrawiam