Miałam się w tym wątku nie wypowiadać. Takie miałam postanowienie, bo każdy rodzic ma jakieś tam swoje zdanie i metody i trudno nu zaakceptować, że nie są to dobre metody. Poza tym zdaję sobie sprawę, że obydwoje z mężem nie jesteśmy święci, że nie jesteśmy rodzicami idealnymi i pewnie też popełniamy mnóstwo głupot wychowawczych.
Niestety w ostatnim czasie skumulowała się jakoś wokół nas dyskusja o klapsach i biciu dzieci. Niedawno nasza znajoma uderzyła swoją 3-latkę za to, że dziecko nie chciało wytrzeć picia które rozlało. O późnonocnej godzinie, kiedy dziecko było już wymęczone i śpiące do maksimum i marudziło po prostu z założenia. Efekt - płaczące dziecko, a sok i tak znajoma wytarła sama. Ostatnio też inni znajomi próbowali mnie przekonać, że moje dziecko jest grzeczne, to tego nie zrozumiem, ale co oni mają zrobić z niedobrym bachorem na którego nic nie działa...
Ja zawsze opowiadam im o sobie. Może moja córka rzeczywiście jest grzeczniejsza, lepiej wychowana (sama nie wiem) i nie nadaje się na przykład. Ja nie byłam jakimś wyjątkowo wrednym dzieckiem, ale obydwie z siostrą dostawałyśmy lanie - taka forma kary, za niesłuchanie rodziców itp. Jak zaczęłam więcej wokół siebie rozumieć, to zaczęłam kalkulować - mogę złamać wszystkie zakazy, najwyżej dostanę "po dupie" - poboli i przestanie, a ja będę mieć to co chcę.
Kiedy wyrosłyśmy na tyle, że nie dało się nam tego "lania" zafundować, okazało się, że rodzice nie są w stanie wyegzekwować ode mnie niczego. Nie nauczyli mnie klapsami szacunku do siebie, ani konsekwencji - wręcz przeciwnie. Urosłam większa niż rodzice i teraz mogli mi "naskoczyć".
Nie zrozumcie mnie źle, nie mam pretensji do rodziców. Próbowali mnie wychować jak umieli, tak jak oni byli "wychowywani". Natomiast ja, dopiero mając swoje dziecko zrozumiałam jakie to bezsensowne jest i że potrafi przynieść odwrotny skutek "wychowawczy".
Często się słyszy coś w stylu "mnie rodzice dawali klapsy i na dobre mi to wyszło". Nie wiem, może ja jakaś nadwrażliwa jestem, ale ja do tej pory pamiętam wiele z tych "klapsów" i wcale nie dlatego, że bolały, ale te uczucia poniżenia, bezsilności. Czasami ciągle chce mi się wyć na samo wspomnienie.
Moje dzieci nie dostają i nie będą dostawały klapsów, bo wiem po sobie ile krzywdy mogą takie klapsy wyrządzić. Nie na pupie dziecka, a w jego głowie.
Niestety w ostatnim czasie skumulowała się jakoś wokół nas dyskusja o klapsach i biciu dzieci. Niedawno nasza znajoma uderzyła swoją 3-latkę za to, że dziecko nie chciało wytrzeć picia które rozlało. O późnonocnej godzinie, kiedy dziecko było już wymęczone i śpiące do maksimum i marudziło po prostu z założenia. Efekt - płaczące dziecko, a sok i tak znajoma wytarła sama. Ostatnio też inni znajomi próbowali mnie przekonać, że moje dziecko jest grzeczne, to tego nie zrozumiem, ale co oni mają zrobić z niedobrym bachorem na którego nic nie działa...
Ja zawsze opowiadam im o sobie. Może moja córka rzeczywiście jest grzeczniejsza, lepiej wychowana (sama nie wiem) i nie nadaje się na przykład. Ja nie byłam jakimś wyjątkowo wrednym dzieckiem, ale obydwie z siostrą dostawałyśmy lanie - taka forma kary, za niesłuchanie rodziców itp. Jak zaczęłam więcej wokół siebie rozumieć, to zaczęłam kalkulować - mogę złamać wszystkie zakazy, najwyżej dostanę "po dupie" - poboli i przestanie, a ja będę mieć to co chcę.
Kiedy wyrosłyśmy na tyle, że nie dało się nam tego "lania" zafundować, okazało się, że rodzice nie są w stanie wyegzekwować ode mnie niczego. Nie nauczyli mnie klapsami szacunku do siebie, ani konsekwencji - wręcz przeciwnie. Urosłam większa niż rodzice i teraz mogli mi "naskoczyć".
Nie zrozumcie mnie źle, nie mam pretensji do rodziców. Próbowali mnie wychować jak umieli, tak jak oni byli "wychowywani". Natomiast ja, dopiero mając swoje dziecko zrozumiałam jakie to bezsensowne jest i że potrafi przynieść odwrotny skutek "wychowawczy".
Często się słyszy coś w stylu "mnie rodzice dawali klapsy i na dobre mi to wyszło". Nie wiem, może ja jakaś nadwrażliwa jestem, ale ja do tej pory pamiętam wiele z tych "klapsów" i wcale nie dlatego, że bolały, ale te uczucia poniżenia, bezsilności. Czasami ciągle chce mi się wyć na samo wspomnienie.
Moje dzieci nie dostają i nie będą dostawały klapsów, bo wiem po sobie ile krzywdy mogą takie klapsy wyrządzić. Nie na pupie dziecka, a w jego głowie.