dobraczarownica
niecierpliwa chyba
Witam Was Kochane, mam mnóstwo do opisania, nie mam tylko siły. W nocy, z soboty na niedzielę (5/6 czerwca)w polskiej bazie w Afganistanie był atak rakietowy, służyła tam moja siostra, jeden pocisk przelecial przez trzy campy(to takie dwuosobowe kontenery blaszaki w których spia żołnierze), wpadł do tego z moją siostrą i jej koleżanką Anią po czym wybuchł, odłamki porozrywały Lidce nogi i bok i plecy, Ani ręce, bok i brzuch. Jest teraz w najwiekszym szpitalu Nato,w amerykańskiej bazie w Niemczech, 1000km stąd. Lewą nogę da się uratować, w prawej brakuje kości, ściegien, mięśni, skóry, wszystkiego praktycznie, w ponniedziałek będzie mieć operację, żeby zrekonstruować kości, piąta w sumie i nie ostatnia. Wczoraj rano, po kilkunastu godzinach podróży wrócilismy z rodzicami od niej. Martwię się o nia okropnie, uczyła się na lekarza przed wojskiem, jest ratowwnikiem medycznym i doskonale zdaje sobie sprawę, co się dzieje, co z nią jest, nie da sie jej okłamać, czy oszukać, żeby stan jej psychiki sie poprawił, bo bez tego żadna operacja nie pomoże wtedy. Za dwa tyg jedziemy znów. Nogi mam spuchnięte jak beczki, jakoś zniosłam podróż, teraz upał mnie bardzo meczy,mam nadzieję, że będzie dobrze, ale długa droga do tego, jak tylko się obrobię z najwazniejszymi rzeczami to znów napiszę