reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Odwiedziny po porodzie

U mnie mąż sporo siedział, ale starał się nie przeszkadzać 2 mamie, do niej wpadło sporo osób, ale na szczęście na krótko. Mojego męża pogoniła wreszcie położna, że przychodzi poza godzinami odwiedzin ale nie mam wyrzutów sumienia, 2 mama zapewniała że jej nie przeszkadza, miała bardziej intymnie ustawione łóżko, a ja go baaardzo potrzebowałam. Szczerze to kilka razy pomógł też tej 2 mamie, bo jej mąż na krótko wpadał, a ona potrzebowała więcej pomocy.
Teściowie czekali w domu na nasz powrót, posprzątali, ugotowali obiad, pomogli we wszystkim, nie przeszkadzali, a ja nie pozwolilam im od razu jechać do domu, zostali z nami kilka dni. Było fajnie.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Mnie odwiedzał tylko mąż wieczorami po pracy, ale oprócz drugiej doby, kiedy miałam przetaczaną krew, to nie siedzieliśmy na sali, żeby nie przeszkadzać pozostałym dziewczynom (3 dziewczyny w sali 2-osobowej, przeciskanie się przez wózki z dziećmi, było ciasno), tylko szliśmy na korytarz.
Ale to jak wyglądały odwiedziny u tych dziewczyn... dramat! Było jedno popołudnie, kiedy do tego malutkiego pokoiku do jednej władowały się 4 osoby, z czego jedna jadła pierogi i cebulą śmierdziało okrutnie... wszyscy głośni, jakieś masowanie stóp się nawet odbywało... a do drugiej kolejne 3 osoby.
Więc na sali było 10 dorosłych i 3 noworodki, a ja dodatkowo z bardzo niekomfortowym nawałem i pogryzionymi, krwawiącymi brodawkami, wietrzyłam gołą klatę pod tetrą, bolało okrutnie, płakać mi się chciało, nawet nie miłam jak zebrać się do łazienki, miałam ochotę ich wszystkich powygryzać... i jeszcze ciekawscy zaglądali do mojego dziecka porównując z „ich” dzieckiem...
nie wspominam dobrze, nie rozumiem dlaczego niektórzy nie potrafią poczekać na odwiedziny w domu, gdzie nie przeszkadza się współlokatorkom.. albo chociaż z taką gromadą odwiedzających wyjść poza pokój [emoji849]
 
Mojego męża pogoniła wreszcie położna, że przychodzi poza godzinami odwiedzin ale nie mam wyrzutów sumienia,

W "moim" szpitalu nie ma opcji wchodzenia na odział poza godzinami odwiedzin. Drzwi są po prostu zamykane na klucz i zero dyskusji. Jedynie jak kobieta jest przewożona z porodówki między 20 a 12 (czyli poza godzinami odwiedzin) to osoba towarzysząca może na maksymalnie pół godziny wejść na salę żeby pomóc się ogarnąć ale pielęgniarka bardzo pilnuje żeby zaraz wyjść.
 
W "moim" szpitalu nie ma opcji wchodzenia na odział poza godzinami odwiedzin. Drzwi są po prostu zamykane na klucz i zero dyskusji. Jedynie jak kobieta jest przewożona z porodówki między 20 a 12 (czyli poza godzinami odwiedzin) to osoba towarzysząca może na maksymalnie pół godziny wejść na salę żeby pomóc się ogarnąć ale pielęgniarka bardzo pilnuje żeby zaraz wyjść.
Nie wiem czy to dobrze, kobieta potrzebuje czasem wsparcia, różnie przeżywamy ten poród. Moje koleżanki tam rodziły co ja i właśnie mówiły że na ojców przymykają oko, a tu jedna jedyna stara położna się przyczepiła. Ogólnie jedna mama miala depresję, to jej mąż nocował codziennie, inna młoda dziewczyna nie chciała dziecka dotykać, to jej mama też musiała być non stop. Po porodzie sn są chyba 2 godziny na kangurowanie na porodowej razem a potem bez problemu jedzie się z żoną na poprodowa, w 1 dobie to jeszcze nie słyszałam żeby męża wyganiali. Ale co kraj to obyczaj, co szpital to inne zasady. Mężowie nie są najgorsi, najgorsze są te tabuny gości, tego mogliby w ogóle zakazać, jakas specjalna sala dla gosci.
 
Tak, co szpital to są inne warunki. Generalnie ja uważam, że w każdym szpitalu powinno być kilka sal jedynek (nawet płatnych) gdzie właśnie osoba towarzysząca może być przez cały czas i nocować. W moim szpitalu w ogóle nie ma takich sal. Najmniejsze są dwójki, potem są trójki i jedna piątka (na której leżałam dwa razy, za trzecim razem na trójce).
Tak wspominając przypomniałam mi się jedna sytuacja chyba po drugim porodzie. Było późno, coś koło 22. Jakoś na sali obok, albo dwie sale obok, była kobieta u której była chyba cała najbliższa rodzina, w tym dzieci (widziałyśmy przez otwarte drzwi naszej sali jak non stop kursowali korytarzem - kolejna sprawa - pielęgniarki nie pozwalały zamykać drzwi na korytarz, bo one muszą mieć możliwość zaglądnięcia czy wszystko jest w porządku idąc korytarzem - byłyśmy strasznie zdziwione, że oddział już zamknięty a tutaj tylu osobom pozwalają jeszcze być i to dzieciom, więc pewnie to ktoś, kogo regulamin nie obowiązuje....). Noworodek straszliwie długo płakał, cała ta rodzina próbowała go uspokajać, cały czas biegali w te i z powrotem po pielęgniarki aby pomogły uspokoić to dziecko (wśród odwiedzających była młoda dziewczyna (młoda, czyli tak chyba koło 18-20 lat), która miała na nogach straszne szpilki i ileś razy tym korytarzem zasuwała po pielęgniarkę. Robiła okropny hałas i w końcu jedna z pielęgniarek zrobiła jej raban o te szpilki, ale dalej nie wyrzucili rodzinki tylko ktoś inny z cichszymi butami ganiał do dyżurki. Nie wiem co było temu dziecku, przez ten wrzask nie dało się zrozumieć o czym rozmawiają ale jak w końcu nastała błoga cisza to dopiero cała rodzina się wyniosła.... to była istna masakra. Nie wiem co było temu dziecku, ale współczułam jego matce, bo ono bardzo często tak płakało i budziło pozostałe noworodki na oddziale...
 
Moim zdaniem po pierwsze - bez żadnego "ale" powinno się respektować wolę samej zainteresowanej. Jeżeli położnica nie życzy sobie odwiedzin kogokolwiek, to jej prawo. Odwiedziny w szpitalu są dla kobiety a nie zaspokojenia ciekawości czy rozrywki odwiedzających a już na pewno nie są prawem członków rodziny podyktowanym pokrewieństwem z dzieckiem (tak kochani teściowie maści wszelkiej). Ja akceptowałam odwiedziny tylko męża i nie wyobrażam sobie aby ktokolwiek inny kręcił mi się po sali i oglądał mnie niewyspaną, nieumalowaną w zakrwawionym łóżku.. to w ogóle absolutny brak kultury i jakiegokokwiek wychowania narzucać się swoją obecnością w szpitalu. Ludzie to tylko kilka dni, jeszcze wszyscy zdążą zobaczyć tego dzieciaka tysiąc razy. Dlatego też uważam, że dla komfortu wszystkich najlepiej aby ograniczyć wizyty w szpitalu tylko do ojca dziecka lub innej osoby, jeżeli ten jest nieobecny. A nie jakieś pielgrzymki.
 
Moim zdaniem po pierwsze - bez żadnego "ale" powinno się respektować wolę samej zainteresowanej. Jeżeli położnica nie życzy sobie odwiedzin kogokolwiek, to jej prawo. Odwiedziny w szpitalu są dla kobiety a nie zaspokojenia ciekawości czy rozrywki odwiedzających a już na pewno nie są prawem członków rodziny podyktowanym pokrewieństwem z dzieckiem (tak kochani teściowie maści wszelkiej). Ja akceptowałam odwiedziny tylko męża i nie wyobrażam sobie aby ktokolwiek inny kręcił mi się po sali i oglądał mnie niewyspaną, nieumalowaną w zakrwawionym łóżku.. to w ogóle absolutny brak kultury i jakiegokokwiek wychowania narzucać się swoją obecnością w szpitalu. Ludzie to tylko kilka dni, jeszcze wszyscy zdążą zobaczyć tego dzieciaka tysiąc razy. Dlatego też uważam, że dla komfortu wszystkich najlepiej aby ograniczyć wizyty w szpitalu tylko do ojca dziecka lub innej osoby, jeżeli ten jest nieobecny. A nie jakieś pielgrzymki.
Mi obecność obcych facetów na sali przeszkadzała i jako samotnej matce i jako kobiecie. Średnia przyjemność jak kręci się koło ciebie czyjś mąż bo na sali mało miejsca, a ty leżysz w zakrwawionym wyrze rozmemłana, obolała i z cyckiem na wierzchu. Osobiście już wolałabym być oglądana przez babcię innego dziecka która wie jak to jest niż przez jego ojca. Pamiętam ze swojego pobytu - facet siedział od samego rana, laska tuż po porodzie a on biegał jak szalony, ani się wyspać, ani dziecko ogarnąć, ciągle mi małego przestawiał i nawet nie zwracał na to uwagi. Na odwiedziny powinna być osobna sala, wtedy nikt nikomu nie przeszkadza.
 
reklama
M
Mi obecność obcych facetów na sali przeszkadzała i jako samotnej matce i jako kobiecie. Średnia przyjemność jak kręci się koło ciebie czyjś mąż bo na sali mało miejsca, a ty leżysz w zakrwawionym wyrze rozmemłana, obolała i z cyckiem na wierzchu. Osobiście już wolałabym być oglądana przez babcię innego dziecka która wie jak to jest niż przez jego ojca. Pamiętam ze swojego pobytu - facet siedział od samego rana, laska tuż po porodzie a on biegał jak szalony, ani się wyspać, ani dziecko ogarnąć, ciągle mi małego przestawiał i nawet nie zwracał na to uwagi. Na odwiedziny powinna być osobna sala, wtedy nikt nikomu nie przeszkadza.
Tak to prawda, powinna być osobna sala, ale czytan proszę ze zrozumieniem - komentarz dotyczył perspektywy osoby odwiedzanej a nie innych kobiet leżących w tym samym pokoju. Nie powinno się przeszkadzać innym i w miarę możliwości ograniczyć je do minimum. Jednakże wybacz, ale nie masz prawa wybierać, że koleżankę z pokoju powinna odwiedzać matka czy teściowa, bo Tobie się to bardziej podoba. Jakie Ty masz relacje z ojcem dzieci to Twoja sprawa, jednakże zwykle jest to dla rodzącej i dziecka najbliższa osoba, więc akurat jego obecność jest z całego zestawu odwiedzających uzasadniona ;)
 
reklama
Do góry