Cześć, jestem tu nowa, ale postanowiłam się podzielić z Wami również moją historią i może dać Wam i sobie nadzieję, że może być lepiej
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda
Mnie również spotkało wypadanie przedniej ściany pochwy i nie tylko, ale może od początku. Poród miałam bardzo szybki 20 min i córka była na świecie (ważyła niecałe 3 kg, pierwsze dziecko), po porodzie czułam się bardzo dobrze, a więc nie oszczędzałam się aż tak bardzo. Tym bardziej, że u mnie w rodzinie żadna z kobiet nie miała problemów po porodzie, więc nawet nikt nie pomyślał, żeby mi dać jakieś rady. Tak naprawdę problemy zaczęły mi się po połogu. Z perspektywy czasu myślę, że wiele czynników złożyło się na te problemy i wychodzę z założenia, że jak miało się coś stać to by się stało prędzej czy później. Przede wszystkim wypadanie przedniej ściany pochwy (ciągłe uczucie chodzenia z jajkiem), opadnięty pęcherz (rozregulowane parcie na pęcherz w stosunku do jego wypełnienia) oraz wypadający odbyt (początkowo myślałam, że to hemoroidy po porodzie, ale okazało się, że jest gorzej). Poszłam na rehabilitację, trafiłam do super fizjoterapeutki i tak właśnie mija 5 miesięcy mojej terapii. Terapia dość intensywna (biofeedback, elektrostymulacja, kulka gejszy, ćwiczenia rozciągające, terapia manualna). Na samym początku nie miałam praktycznie skurczu (prawie zerowy skurcz!), tak bardzo osłabione miałam mięśnie dna miednicy. W chwili obecnej ten skurcz jest i ostatnio nawet przybrał na sile z czego się cieszę, bo jest postęp
Po 5 miesiącach jest tak, że ściana pochwy jest podciągnięta praktycznie cała z rana i coraz częściej również w ciągu dnia, wypada na wieczór. Mam dni lepsze i gorsze. Jak są lepsze to wypada dopiero na wieczór, jak gorsze to już przed południem jest wypadnięta. Ale tych dobrych dni jest coraz więcej. Co do pęcherza to też jest lepiej, bo bywało tak, że miałam tak silne parcia jak stałam czy chodziłam, że myślałam, że popuszczę. Trafiłam też do urologa, więc leki + ćwiczenia i teraz jest o niebo lepiej. Jeszcze praca pęcherza nie jest do końca jak być powinna, ale jest prawie normalna. Co do wypadającego odbytu to było tak, że nie mogłam nawet kucać, bo mi wypadał i niestety sam na miejsce nie wracał. Teraz mogę kucać i praktycznie wszystkie czynności wykonywać bez problemu, jedynie przy wypróżnianiu jeszcze wypada. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną, ale widzę już ten postęp i dzięki temu mam nadzieję, że w końcu dojdę do formy i będę mogła żyć normalnie. Dziecko dźwigam tylko tyle ile muszę, nie noszę bez potrzeby (to zostawiam tatusiowi
), jak mam możliwość to w ciągu dnia kładę się z miednicą do góry chociaż na 10-15 min, staram się trzymać prostą postawę i pilnuję pozycji na toalecie i unikam parcia. Gdy dziecko podnoszę to zawsze zaciskam mięśnie dna miednicy. Początkowo, gdy stałam w ogóle nie byłam w stanie zacisnąć tych mięśni, teraz już mogę, skurcz jest słaby i krótki, ale jest i wierzę, że z czasem będzie lepiej. Przez to wszystko niestety wpadłam w depresję poporodową, z której staram się wyjść i niestety straciłam dość szybko pokarm
Myślę, że też mi trochę pomogło to, że schudłam (13 kg i chudnę dalej), bo niestety nadwaga w takich przypadkach jest niewskazana. I codziennie sobie powtarzam, że to nie jest śmiertelna choroba i będę żyła, bo mam dla kogo
Dajcie znać jak u Was idzie rehabilitacja, trzymam za Was kciuki, żebyście też z tego wyszły