reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Niezapowiedziane wizyty

Emka_27

Fanka BB :)
Dołączył(a)
3 Czerwiec 2022
Postów
911
Jestem mamą 11miesiecznej dziewczynki. Mieszkamy razem z mężem i córką w domu na przedmieściach. W tym domu mieszkają także moi rodzice, ale mamy dwa niezależne mieszkania, wszystko osobne, łącznie z wejściem. Zanim wyszłam za mąż w tej części w której mieszkam teraz ja, mieszkali moi dziadkowie (rodzice taty). Jednak kilkanaście lat temu kupili mieszkanie w bloku w mieście. Przed ślubem zapytali mnie czy chce to mieszkanie czy ta część domu - wybrałam dom. Oni byli zadowoleni, bo wprowadzili się do nowego mieszkania a ja z mężem zaczęliśmy generalny remont, łącznie z wymianą okien, burzeniem ścian i laniem posadzek. Po roku wprowadziliśmy się do wyremontowanej części domu i kilka miesięcy później zaszłam w ciążę. Wtedy zaczęły się niezapowiedziane wizyty moich dziadków. Źle znosiłam ciążę, zwłaszcza na początku, dlatego często zastawali mnie w krępującej sytuacji - albo wymiotowałam, albo spałam i nie było ze mną kontaktu albo akurat leżałam i starałam się powstrzymać wymioty. Te wizyty wtedy nie robiły na mnie wrażenia, na nich mój widok chyba też nie, choć zdarzały się komentarze, że jak to ja jeszcze w piżamie itd. Po urodzeniu córki, a zwłaszcza teraz od wiosny te wizyty są straszne. Już od początku, mimo, że dziadkowie są bardzo kontaktowi jak na swój wiek, nie rozumieli np prośby o umycie rąk albo żeby nie całowac małej po rączkach. Dziadek to się nawet na mnie obraził jak poprosiłam, zeby umyl ręce bo dziecko ma miesiąc. Generalnie przyjeżdżają kiedy chcą, mają pilota do bramy wjazdowej a ze ja nie jestem nauczona zamykania drzwi na klucz to od razu wparowuja do domu. Oczywiście beż mycia rąk, bez zmiany obuwia. Ostatnio babcia wpadla o 8 rano, bo dziadek przyjechał do lekarza, bo cos go kaszel meczy. To pytam dlaczego przychodzi do dziecka jak jedno z nich jest chore. Ostatecznie dziadek bral antybiotyk. Moja córka obecnie przemieszcza się z prędkością światła, a ulubioną zabawą jest lizanie podłogi i dotykanie butów tudzież stóp. Mi się chce płakać, bo no stop codziennie latam na odkurzaczu i mopie. Moi rodzice zawsze zmieniają buty, myją ręce, generalnie wiedzą, co ich wnuczka wyprawia i starają się pomóc a już na pewno nie dokładają pracy. Nie chodzi tylko o te ręce i buty, ale też o to, że dziecko ma jeszcze dwie drzemki, staram się utrzymać jakiś rytm dnia, chciałabym wstawić jakieś pranie czy obiad, wyjść na spacer czy po zakupy, a te wizyty wszystko dezorganizują. Czesto jestem sama z corka, bywaja rozne dni, czasem jest ciezko, bo nie moze zasnac, nie spała w nocy, mecza ją zęby albo zaparcia, albo po prostu potrzebuje mnie no stop. Czasem jest ze mną mąż, mamy wtedy jakieś plany, np ja kosmetyczkę, chcemy razem iść po zakupy, do lekarza albo po prostu robić nic. Jeszcze zeby było tak, że przyjeżdżają, piją kawę i jadą. Ale tak nie jest. Za domem mamy ogród, babcia co roku sieje tam warzyw jak dla wojska, więc jak przyjeżdża to po wizycie u nas idzie na ogród a potem znowu przychodzi do nas. To potrafi się ciągnąć cały dzień. Jak wejdzie do łazienki to przeszuka mi wszystkie szafki, tu się maznie kremem, tu prysnie perfumem i zostawi uwalona umywalkę bo akurat myla ręce po ogródku. Ja nigdy nie miałam dobrego kontaktu z dziadkami, gdy mieszkali z nami to babcia potrafiła się do nas nie odzywać a jak szliśmy przez podwórko to się chowała żebyśmy sir nie spotkali. Moja córka tez nie lgnie do nich, dziadka sie boi, bo mowi glosno i grubym glosem. Dom oficjalnie jest moich rodziców, a mi coraz bardziej ciąży mieszkanie tutaj. Ostatnio zapowiedzieli sie z wizyta, ustaliliśmy godzine, zeby corka nie spała a nastepnego dnia wpadli o 9 bez zapowiedzi, bo babcia przyjechała na ogrod to weszla do nas. Akurat usypialam małą, bylam w samych majtkach, bo nie zdążyłam sie nawet ubrać po prysznicu, córa tak krzyczala, ze nie chce juz byc w wozku. W kuchni syf po sniadaniu blw. A babcia mnie pyta co taki bałagan, dlaczego ja jestem nieubrana i co gotuję na obiad. Zaraz wracam do pracy i nie wyobrażam sobie ich wizyt podczas mojej nieobecności. Mój tata jest kochanym człowiekiem i nie chcę go prosić, żeby jakoś z nimi porozmawiał, ale coś muszę z tym zrobić. Nie mam żadnej prywatności... tylko co zrobić? Na ten moment budowa nie wchodzi w grę, za dużo zainwestowaliśmy w remont i urządzenie domu, dwa samochody - nie dzwigniemy takiego kredytu teraz. Poza tym kocham nasze mieszkanie, oprócz dużych kosztów włożyliśmy w remont całe serce. Proszę nie myślcie, że jestem niewdzięczna. Jestem im wdzięczna za to, że dali nam tą część domu, ale my chcemy normalnie funkcjonować w tym domu, a my cały czas czujemy się jakbyśmy nie byli u siebie
 
reklama
Jak teraz nie postawisz granic, to później moze być tylko gorzej.

Zapewne się obraża itd, ale albo Twój komfort psychiczny albo patrzysz na innych.
 
Dziadkowie urządzili się idealnie: nowe mieszkanie w mieście, domek z ogródkiem na przedmieściach...
Już po pierwszym epizodzie z ich wejściem do domu bez uprzedzenia, zaczęłabym zamykać drzwi na klucz. Jeżeli nie chcesz w tę dziwną sytuację angażować swojego ojca, to musisz sama stanowczo ich poinformować, że nie chcesz takich wizyt. Postaw wyraźne granice, bo skoro teraz tak daleko to zaszło, to później będzie już tylko gorzej.
 
Przykra sprawa. Może faktycznie poprosić ojca żeby porozmawiał ze swoimi rodzicami; wziąć ich pod włos że on sam jakby był na waszym miejscu to by nie chciał takich wizyt, albo że on wam takich wizyt nie składa… współczuję mega
 
Trochę podobną sytuację miałam w zeszłym roku z moimi rodzicami. Też mieli zwyczaj wpadać zapowiadając się 15 minut przed przybyciem, mój tata potrafił wparować do pokoju gdzie przebierał się mój mąż i skomentować wygląd jego piżamy, albo ja latająca w połogu z wywalonym wszystkim i giga podpaską wystającą z siatkowych majtek, a tu nagle najazd hunów, przepraszam, moich starych - takie klimaty. Do tego komentarze, że mamy brudno i że dziecku od tego się stanie przepuklina/ból d..../alergia i wszystkie choroby świata. (W sumie mieliśmy bajzel i dalej mamy. Niczego nie żałuję!)

Tylko u mnie sytuacja własnościowa domu była trochę klarowniej rozwiązana: ja dostałam część domu w darowiźnie od mojej mamy (moi rodzice mieszkają gdzie indziej) ale miałam sama przekonanie, że muszę ją spłacić, co zrobiłam na 2 lata zanim urodziło nam się dziecko. Także dom jest na mnie, ale nie jest to prezent, co dawało mi trochę inną pozycję negocjacyjną.

Ja nie miałam jaj, by to wszystko uciąć, zaczynałam delikatne i aluzyjne tłumaczenia, które w zasadzie były jak groch o ścianę, za to mój mąż na szczęście miał cojones i w końcu, to 3 miesiącach upierdliwych wizyt u wnuczka zaaranżowaliśmy rozmowę z rodzicami, głównie moim ojcem, bo to on był motorem napędowym tych wizyt. Spisaliśmy na kartce co chcemy powiedzieć, podaliśmy przykłady zachowań, które nas dotknęły i staraliśmy się przedstawić to ojcu tak, żeby postarał się wczuć w naszą sytuację i postawić na naszym miejscu. Powiem tak: średnio się udało z tą empatią, trochę się obraził, ale na krótko a problem nagłych wizyt się skończył, choć nie tak od razu. Dziś, po ponad roku jest tak, że co najmniej dzień wcześniej wiemy, że chcą wpaść, nie ma też samowolnych wejść do domu gdy nas nie ma. Jeśli mają coś nam zostawić, to zostawiają to w garażu, albo w swojej kanciapie, którą mają w piwnicy.
Gdybyśmy nie porozmawiali i tak ktoś by się w końcu obraził, moim zdaniem, jeśli tego nie przetniecie, to w końcu i z was się gdzieś na kogoś wyleje jakieś szambo. Ewentualnie, jeśli macie środki/możliwości i odpowiedni klimat w rodzinie, może warto byłoby tę Waszą sytuację własnościową uregulować tak, żeby nikt Wam nie wymawiał i nie robił łaski. Z ogródka bym babci nie siudała ;) ale na herbatki to może sobie wpadać i przesiadywać u synowej i syna...
 
Dzięki dziewczyny za odpowiedzi! Trochę mi lżej na duszy, że moje odczucia nie są wyolbrzymione, tylko rzeczywiście z perspektywy nawet obcych osób granice prywatności zostały mocno naruszone. @Myszopingwin faktycznie miałaś podobną sytuację. Gdyby to chodziło o moich rodziców to ja bym otwarcie z nimi pogadała, bo takie mamy relacje. Z dziadkami jest trudniej, zwłaszcza, że bez przerwy czuję, że powinnam być im wdzięczna. Generalnie ja wybrałam tę część domu, bo nie sądziłam, że oni są z nią tak związani. Gdy tu mieszkali to często wyjeżdżali do tamtego mieszkania, nie robili tu żadnych remontów itd., bardziej zależało im na mieszkaniu i że oni zawsze chcieli mieszkać w mieście. Jeśli chodzi o sytuację prawną to dziadkowie po wyprowadzce przepisali dom na mojego tatę, czyli swojego syna. Dom jest duży, nasza część ma ok 150m kwadratowych. W najbliższym czasie nie będę w stanie tego spłacić, zresztą tato by na to nie poszedł. Ostatnie zdanie, które napisałaś jest kluczowe. Oni nie przyjeżdżają do moich rodziców tylko do mnie. W maju rodzice zorganizowali imprezę u siebie, na której też byliśmy. W pewnym momencie z mężem pożegnaliśmy sie ze wszystkimi, tlumaczac, ze idziemy do siebie, żeby nakarmić córkę i położyć ją spać. Położyliśmy się z małą i nagle ja słyszę, że ktoś chodzi po mieszkaniu. Okazało się, że babcia powiedziała moim rodzicom, że idzie do auta po tabletki i przyszła do nas wziąć te tabletki, skorzystała z toalety itd. Przed mężem tak mi głupio...że to wszystko tak wygląda
 
reklama
No to rzeczywiście wygląda tak, że, że tak powiem dziadki się dobrze ustawiły, czerpią same frukty (wiejska i miejska rezydencja) i mają na miejscu ludzi do podawania napoi i animacji. Plus oni są tu wielkodusznymi dobroczyńcami, bo przecież dali... Nie zazdroszczę, bo zakałapućkane to i zakładam, że też mimo, że jesteś na nich cięta, to jednak są dziadkowie i ciężko im powiedzieć coś niemiłego. Chyba w tej sytuacji tylko właściciel, czyli Twój tata, ma największe prawo, żeby ich poinformować, że przeginają i te niezapowiedziane wizyty należy ukrócić. Jak pisały dziewczyny, zmiana zamków, choć drastyczna, na pewno da Wam gwarancję, że nie wlezą bez zaproszenia. Zakładam, że się pewnie obrażą, a Was uznają za niewdzięczników, ale w tej sytuacji Twoja lojalność powinna być po stronie męża i dziecka.
 
Do góry