reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Nieobecnosci...

Kasiu K super że się odezwałaś, trzymam kciuki by wszystko Wam się poukładało tak jak tego chcecie, mam nadzieję że niebawem znajdziesz chwilkę i wkleisz nam jakieś fotki, uściski dla Martusi :-)
 
reklama
Jesteśmy już. Wróciliśmy wczoraj wieczorem, ale już nie miałam siły na nic. Wyjazd niezwykle udany, właściwie pod każdym względem oprócz pogody. Ale prawdę powiedziawszy czego się można spodziewać w listopadzie. Nie było może tragicznie, ale trochę mżawki, trochę deszczu, a jak świeciło słońce, to wiał tak silny wiatr, że trudno było dłużej siedzieć na dworze.
Za to Wojciaszek sprawdził się w podróży fantastycznie. Właściwie tylko raz, w drodze powrotnej marudził może z 15 minut. A tak to albo spał albo patrzył przez okno albo się bawił. Na prawdę byłam pod wrażeniem. Nie było też problem z tym, że dostawał właściwie trzy posiłki dziennie (a nie cztery, tak jak w domu), a te z Was, które Wojtka widziały wiedzą, że z jedzeniem na czas nie ma żartów. Musi być i już. A na wyjeździe nawet się nie domagał, oczywiście dopóki nie zobaczył, że coś jeść będziemy.
A swoją drogą, to jedzenie na Litwie mają fantastyczne. Może na dłuższą meta ta kuchnia byłaby dla mnie za ciężka, bo trochę mało warzyw, ale tak na kilka dni, to nie mam nic przeciwko objadaniu się gęstymi zupami (obowiązkowo ze śmietaną), pierogami, blinami, cepelinami i kołdunami. Mniam!
A poszukiwania też owocnie. Na Litwie gdzieś w XVIII, XIX i na początku XX wieku mieszkała część mojej rodziny i mieliśmy jakieś zapiski, gdzie, ale właściwie nie było to potwierdzone. Wiecie, takie opowieści, że gdzieś tam mieszkali i tyle. To był już trzeci nasz wyjazd i za każdym razem robiliśmy jakieś odkrycia, jacyś obcy ludzie pomagali nam znaleźć zapomniane cmentarze, albo pamiętali dawne polskie nazwy wsi obecnie już niefunkcjonujące.
Tym razem było podobnie. Spotkaliśmy człowieka, który pamiętał dwór, w którym mieszkał mój prapradziadek i gdzie urodził się mój pradziadek. Oczywiście wszystko zniszczone, zrównane z ziemią, ale niezwykłe było to, że ktoś potwierdził, że właśnie tam, na tych polach otoczonych lasami mieszkali nasi przodkowie.
A potem przypadkiem znaleźliśmy na okolicznym cmentarzu grób mojego praprapradziadka, o którym nie mieliśmy pojęcia, gdzie może być pochowany. Miejsce niedalekie od domu rodzinnego i data śmierci zgadzają się z rodzinnymi opowieściami, więc to chyba nie przypadek.
Smaczku dodało to, że to mój brat odnalazł ten grób. I to właśnie po tym przodku Konrad dostał drugie imię: Cyprian. Tak więc Cyprian przyciągnął Cypriana.
Niesamowite wrażenia, że rodzinne opowieści nagle potwierdzają sie w rzeczywistości.
 
Mamootku -to co opowiadasz jest naprawde ekscytujace...To prawie jak szukanie skarbu...:-)Ciesze sie ze jestes zadowolona no i Wojciaszek tak super sie sprawowal-tu wielgachna buzia dla malego kawalera:-)A na to jedzenie to az slina pi pociekla...:tak::-)
 
Mamootku fajnie się czyta takie opowieści. Normalnie jak z książki o poszukiwaniu skarbów. A tak przy okazji to my krajanki, bo moja polonistka też mi zawsze powiadała, że mam szlacheckie litewskie nazwisko :-)
 
Mamootku, normalnie coarki mi przeszły po plecach jak czytałam co napisałaś! Ale suuuper! No i wielkie gratki dla dzielnego Wojciaszka!:tak:
 
Mamootku usciski dla dzielnego małego podróżnika:-)A to co piszesz jest niesamowite...Szkoda że u mnie tak sobie nie przekazywali historii rodzinnych bo sama bym tak sobie poszperała i poszukała:tak:
 
Mamoot,ale To Ekscytujace,tylko Pozazdroscic,az Samemu Chcialoby Sie Poszperac W Korzeniach Rodzinnych,ale Jakos Trudno Tak Zmobilizowac Rodzine Do Wspolpracy.
Ale Moze Kiedys I Ja Pochwale Sie Swoimi Odkryciami......
Gratulacje Dla Grzecznego Wojciaszka ,bo Wiadomo Jak Zalezy Nam W Podrozy Na Spokoju Dziecka.
Moj Maxio Nie Moze Sie Pochwalic Spokojem W 20-sto Godzinnej Podrozy Do Domu,najlepiej Jakbysmy Mu Pozwolili Na Spedzeniu Jazdy Na Miejscu Kierowcy,ha,ha:-)
 
Mamoot ale ci zazdroszczę takiej wyprawy, nam się marzy podróż do Nowogródka skąd pochodzi moja babcia, ale to na Białorusi a tam chyba ostatnio niezbyt bezpiecznie było, ale może za jakiś czas....
a jak w ogóle jest na Litwie? wklej jakieś fotki:tak::-)
 
reklama
Mamoot- bardzo fajnie, ja tez zazdroszcze takiej wypawy i takich zapału do poznawania własnych korzeni...no i możliwości - bo jak się zadnego info nie ma...

Hej Kajka - witaj po prawie półrocznej nieobecności!!! gdzieś ty kobieto przepadała? jak tam MAksio???
 
Do góry