Hej hej! To ja! Tu chyba będzie najrozsądniej zacząć, bo trochę mnie nie było i jeszcze nie bardzo mam czas żeby zasiąść na dobre :-(.
Święta mninęły prawie idealnie. Wszystkie wyjazdy i odwiedziny udalo się ładnie zapalnować i spędzić w miłej atmosferze, ale ... w Boże Narodzenie rodzice i siostra mojego męża mieli wypadek. Na szczęście skończyło się na starchu i rozbitym samochodzie (wypadli z łuku na wiejskiej drodze, wpadli w rów i przewrócili się na dach i na bok; jechali wolno i mieli zapięte pasy, więc jest ok), ale atmosfera nieco w tym dniu siadła. W sobotę przed sylwestrem byliśmy na weselu. Państwo młodzi mają półtoraroczną córkę - to kuzynka Martynki, więc się uparłam, że ją też zabierzemy chociaż na godzinę. W kościele było zimno jak psiarni i generalnie wszyscy podupadli na zdrowiu. Najgorzej wyszła na tym Martynka. Od sylwestra kaszle. Do domu wróciliśmy dzień wcześniej żeby pójść do lekarza i okazało się, że to zapalenie gardła. Dostała lekarstwa, które dzielnie łyka. Nawet dostaliśmy zalecenie żeby wyjść z nią na chwilę na dwór, ale nie przy takiej pogodzie
. Wieje jak smok, a temp. w Toruniu -13. Poza tym po wizycie u lekarza po południu dostała gorączki. Ogólnie to stan podgorączkowy, chociaż czasem rozpędzi się do 38 z kawałkiem. Obawiam się, że nie bez winy są czwórki, które zaczynają wyłazić (tak było w lipcu jak wyszłypierwsze zęby co wylądowaliśmy w szpitalu). Szczęscie, że wzięłam dwa dni urlopu na nowy rok i mogłam zamienić się na dzisiejszą nockę, to jestem trochę bardziej spokojna. Pozdrawiam wszystkie chorutki i życzę, aby w Nowym Roku to były pierwsze i ostatnie nieszczęścia, które się przytrafiły
.