Piszę na forum, ponieważ wiem że wy doskonale mnie zrozumiecie kochane... od mniej więcej dwóch tygodni mam tak ogromną zmienność nastrojów że już sama nie potrafię sobie z tym poradzić. W jednej minucie śmieje się tak że aż mnie boki bolą... i wystarczy byle pierdoła, mini problem i już chcę wyć do księżyca. łzy same napływają...czuję jak mi serce wali..ręce drżą i wtedy już pół dnia z życia wyjęte........
Przykład z wczoraj...Właśnie wykańczamy nasze nowe gniazdko, przyjechał transport z pęknięta szyba w kabinie...... jak to zobaczyłam chwyciłam za tel i pół godziny opier...m faceta z Praktikera...swoja droga twierdzili ze to nasza wina ze pękła..to nakręciło mnie jeszcze bardziej...Wstąpiła we mnie taka agresja jakiej w życiu nie doświadczyłam. Jestem bardzo spokojnym człowiekiem i nagle CZAROWNICA! Pojechalismy tam oczywiście osobiscie. Nie dałam nikomu dojść do słowa, nawet swojemu mężowi i tacie. W końcu Praktiker wymiękł....będziemy mieli nowe szyby gratis. Dopięłam swego ale do domu wróciłam jako kłębek nerwów
Boję się aby przez takie stresy nic nie stało się maleństwu. Czy jest jakiś sposób reagowania na te emocje aby było lżej?? ((
Przykład z wczoraj...Właśnie wykańczamy nasze nowe gniazdko, przyjechał transport z pęknięta szyba w kabinie...... jak to zobaczyłam chwyciłam za tel i pół godziny opier...m faceta z Praktikera...swoja droga twierdzili ze to nasza wina ze pękła..to nakręciło mnie jeszcze bardziej...Wstąpiła we mnie taka agresja jakiej w życiu nie doświadczyłam. Jestem bardzo spokojnym człowiekiem i nagle CZAROWNICA! Pojechalismy tam oczywiście osobiscie. Nie dałam nikomu dojść do słowa, nawet swojemu mężowi i tacie. W końcu Praktiker wymiękł....będziemy mieli nowe szyby gratis. Dopięłam swego ale do domu wróciłam jako kłębek nerwów
Boję się aby przez takie stresy nic nie stało się maleństwu. Czy jest jakiś sposób reagowania na te emocje aby było lżej?? ((