Ponieważ jestem pedagogiem widzę dalekosiężne skutki trudnych porodów. I tak dzieci po tzw. vacum i po porodach kleszczowych mają kłopoty z rozwojem a te po cesarce b. rzadko. W związku z tym zapytaliśmy lekarza, czy jeżeli będą komplikacje możemy odmówić vacum i kleszcówki i zażądać c.c.Lekarz odpowiedział, że niestety wtedy to już jest za późno, kiedy chcą stosować te metody, można oczywiście rozmawiać o tym, czy wcześniej nie dało się zauważyć, że poród powinno się rozwiązać po przez c.c.
I dlatego przeraża mnie, że nie będę rodzić z moim lekarzem, ale on teraz pracuje w szpitalu oddalonym o 50 km. od nas, a my auta nie mamy, więc taxa zostaje nam po naszym mieście, gdzie sprzęŧ jest na pewno lepszy niż w małym podmiejskim szpitalu, ale z personelem to różnie bywa..
A tak z innej beczki. Dziś w nocy znów wymiotowałam
i jak skończyłam to cofnęła mi się z przewodu pokarmowego krew(nieduzo- plama o średnicy ok 6cm), myślałam, że umrę ze strachu, na szczęście Jacek się ruszał, więc wiedziałam, że mu nic nie jest, ale z sobą nie wiedziałam, co zrobić. To była północ, mojego gin. który i tak wysłu****e mnie ponad normę nie chciałam budzić, wypiłam miętę, już nie krwawiłam i zasnęłam. Rano poszłam do rodzinnego, który stwierdził, że najprawdopodobniej po silnych wymiotach nastąpiło pęknięcie jakiegos naczyńka, ale jak mały się urodzi zrobi mi gastroskopię. Na razie mam skonsultować z gin. maksymalną odpowiednią dla mnie dawkę ranigastu max., pić rumianek, miętę i siemię lniane..No i sama czuję, że muszę zastosować lekkostrawna dietę, bo wczoraj to po frytkach, ostrym kurczaku i pierogach z kapustą i grzybami na kolację(na które miałam taką ogromną ochotę)i co to będą za święŧa, jak połowy potraw nie powinnam tykać...:-(
No i jeszcze sobie ponarzekam, w przychodni siedziałam godzinę. U nas pół roku temu wprowadzili system na godzinę, wcześniej było tak, że jak sie przysszło- tak się było w kolejce i starsi ludzie nie chcą zrozumieć zmiany. Nie mogłam się doprosić dwóch osób przede mną, żeby mi odpowiedzili, na którą godzinę są- oni czekają i już, potem jeszcze ktoś mi się wepchnął- tylko p[o receptę- w efekcie czego siedziałam w poczekalni ponad godzinę, po drodzę zdążyło przyjść dziecko z podejrzeniem o różyczkę(na szczęście, jak wychodzili to mama dziecka mówiła do babci, że to jednak uczulenie), więc urok po prostu fenomenalny i jeszcze w aptece wepchnął mi się pan...Ja rozumiem nie przepuszczają ciężarnych- brak grzeczności, ale wpychanie się ciężarnym to już jest chamstwo...
O!!Ulżyło...