reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Nasze porody

Teraz sie nad tym zastanawiam, może i mi coś dawali. Ale gdybym miała znieczulenie to bym chyba nic nie czuła, nie ??? :-[
A mnie bolało szycie - ale może jeszcze to co mi dali nie zaczęło dobrze działać
Jestem w kropce i nie chcę pisać bzdur, na prawdę nie pamiętam co działo sie potem bo miałam już mojego skarba i jakoś wszystko inne przestało się liczyć.
 
reklama
Wpadlam poczytac wasze relacje porodowe,bo straszne sie boje,ale wasze opowiesci to balsam dla uszu i oczu same usmiechniete i zadowolone mamy..........
Wszystkim mamom ogromne gratulacje ze slicznych pociech(pozwolilam sobie obejrzec ;))
No i pazdziernik sie konczy wiec tym na finiszu powodzenia zycze
 
nicole, wpadłam to z marcówek, ale rodziłam przez cc, jakie miałaś znieczulenie że nie dali ci pic - ja dostałam od razu jaj poprosiłam?
 
No to teraz czas na mnie....

We wtorek pojechaliśmy z mężem do szpitala. Najpierw zebrali dokumenty, potem kazali się przebrać, zmierzyli miednicę
i wysłali na górę na porodówkę. Byłm już maxymalnie podekscytowana. Gdy byliśmy już na górze, podłączyli mi KTG a następnie kroplówkę,
położna włączyła muzyczkę i zgasiła światło i tak w romantycznym klimacie siedziałam sobie z mężem. Skórczyki niestety się nie pojawiały,
przyszedł lekarz po ok. 4 godzinach i doszedł do wniosku, że nie ma mnie dzisiaj co męczyć i zebym poszła sobie spać.
Była już godzin chyb 23, poczkałąm z męzem aż przyjedzie po niego kolega i przywiezie mi jedzonko, bo aż mnie ssało z głodu.
A o tej godzinie tylko MCdonald otwarty, więc opychałam sie hamburgerem. Potem poszłam na salę, do 1 w nocy pogadałam sobie z taką sympatyczną dziewczyną, po czym udało mi się zasnąć. Rano wstałm po 7 kilka minut, a o 7.30 zabrali mnie już na porodówkę i oczywiście podłączyli KTG i kroplówkę wywołującą skórcze. Po tym zadzwoniłam do męża że może sie powoli zbierać do mnie, w między czasie łaziłam po korytarzu i słuchałam jak rodzące dosłownie wyją z bólu. Potem przypomniało mi się, ze jestem głodna a jeść mi przecież nie dadzą, napisałam sms-a mężowi żeby mi chociaż batonika przemycił. No w wreszcie przyjechał do mnie, a ja szybko do kibelka i zjadłam mój ostatni posiłek jakim był Snickers. Wtedy już zaczął mi wylatywać krwisty czop śluzowy. Poszliśmy na salę znowu mnei podłączyli pod KTG, a skórczów nadal brak. Wtedy to już chyba mi wcisneli z 5 strzykawek oksytocyny. I szły te dawki nadal i dalej nie było reakcji ze strony mojego organizmu. No i w końcu kontrol lekrska ok godziny 14, przyszłą pani doktor i powiedziła, że koniec zabawy i tym sposobem przebili mi pęcherz płodowy o 14.05. Po tym zabiegu zaczeły się skórcze, niesamowicie bolesne, że już po kilku minutach odechciało mi się rodzić.
Były chyba co minutę i między skórczami tak samo mocny bół. Jak przyszła położna to powiedziała, ze już mam dość i że niech dzwonią po anestezjologa. Zbadali mnei i powiedzieli, że niedługo będę mogła przyjąc znieczulenie, ale w międzyczasie podali mi jakiś narkotyk uśmierzający ból. Nareszcie po chyba godzinie przyszedł przesympatyczny anestezjolog i zabrał się do swojej brudnej roboty...:p Najpier powiedział, ze jak nie zacznę prawidłowo odychać to mi nie poda znieczuleni i ze mam, nie mówić ała, bo to nic nie boli. Położyłąm się na boczku i scisnełam rękę męża. Od podania dawki ból zdecydowanie ustąpił i tak przez kilka godzin, leżałam sobie i co 1.5 godziny wołałąm o interwencje lekarza i prosiłam o kolejną dawkę. Ale był jeszcze długa droga przede mną, oksytocyną nafaszerowali mnie jak koni dosłownie, chyba tych strzykawek podczas pordu było z 15 albo i więcej, już starciłam rachubę. O 20 zaczeły się pojawiać delikatne skórcze parte, przysieśmi mi piłeczkę. Położna sie ze mnie śmiała, bo skakałąm nerwowo, ze byślała, ze podskoczę do księżyca :) O 21 podłączyli mni pod KTG, skórcze już były bardzo mocne. Jeszcze zdązyłąm zrobić sisiu, na szczęście był ze mn mąż, który mi niesamowicie pomógł, dając wsparcie, podkładając basenik i wodę. W końcu powiedziłąm mu żeby pobiegł po położną, bo chyba zaczynam rodzić, zbiegli się : lekarz, położna, i ktoś tam jeszcze. Rozmontowali mi łóżko, nogi do góry i zaczynamy przeć, strasznei ciężko było, parć miłam sporo, ciagle mi powietrze uciekało. Zaczełam krzyczeć, że nia dam rady, a lekarz ciagle: Beata dasz radę, szybko nabierz powiertze i przemy...i przemy i przemy...Darłąm się w niebogłosy, aż podobno na oddziale noworodkowym było mnie łychać. No i nadeszły ostatnie trzy pchnięcia...i nagle ciach nożyczkami i głośny krzyk...Wiktorka wylądowała no oim brzuszku. Byłą najszczęśliwsza na świecie, a u męża poiawiły się łezki i zcazął pstrykać zdjęcia, a personel badał moją córcię. Lężała u mnie na brzuszku z pół godziny i nawet na mnei kupkę zrobiła :)) Potem ubrali ją i dali mężowi żeby poszedł na spacer z niunią. Nawet jak mnei szyli to nie czułam tego bólu jak dzidzia mi na brzuszku leżała. Potem ją zabrali a ja zasnęłam, za jakąś godzinę, przyszła jakaś kobitka i wrzuciłą mnei na wózek, dokładnei tego nie pamiętam bo po chwili zemdlałąm. Pamiętam że nazbierało się ludzi i podłączyli mi tlen. I znowu zasnęłam, obudziłąm się po jakiejś godzinec, przyszła położn i lekko podwyższyła mi łóżko pod głową i poszłą, a ja zostałąm sama i znowu zemdlałąm, tylko że tym razem na leżąco. Nie wiem iel tak leżałam nieprztomna, ale chyba z kilka minut. Potem przyszła i znów głowa w dół i lerzenie zupełnie na płasko. O 2 w nocy przyjechali po mnie tym razem łóżkiem i zabrali na salę. Jeszcze jakaś kobitka zrobiłą mi 3 kanapki, chyba jaka pielęgniarka, nie wiem. Poczym zasnęłam i spałąm do 6. Po jakiś 15 minutach przywiezli mi małą, wycałowałam ją i nakarmiłam, choć było ciążko. Szwy mnie niesamowicie ciągły i bolały, ale pomału dochodzę do siebie.
 
img01040pd.jpg
 
Lucky - trochę to trwało....ale najwazniejsze, że dziecinka jest już z Tobą. Jeszcze raz gratuluję ślicznej córuni !!! :-D
 
Nasz porod wygladal tak: tuz przed zadzwonilam do domu i zawiadomilam, ze idziemy na porodowke mecz ogladac. (Polska -Anglia) Mecz minal spokojnie, tylko trzy bramki i to dwie dla Anglikow. Krzyczelismy, polozna wpadala sprawdzic co sie stalo, a my ze gola wbili .. Potem zaczely sie mozcniejsze skurcze. Dostalam znieczylenie ZZO, przestalo bolec, a ja zasnelam. Lekarz przyszedl nas obudzic, bo wkoncu przyszlismy rodzic. Podczas skurczy przypominaly mi sie wyglupy babek z sali, w ktorej wczesniej lezalam i zamiast sie skupic to ja sie smialam. Maz nie wiedzial wkoncu czy mnie to boli i tak reaguje czy to reakcja na znieczulenie. Tuz przed trzecia Gabrielka po dluzszym zastanowieniu zdecydowala , ze wychodzi. Lekarz straszyl mnie cesarka, do Meza puszczal oko, a ja parlam, zeby uniknac operacji. Gabrielka wyskoczyla po ok 5 min. i tylko poczulam jak macha nozkami. A potem upragniony placz. Najpierw Malenkiej, potem moj i Tatusia. I to byl najwazniejszy gol jednej z Polek
 
aoto nasz poród
od 29 tygodnia ze wzgledu na skaracajaca sie szyjke mialam ciaze zagrozona,moja ginka miala nadzieje ze dotrwamy chociaz do 36 tygodnia,jednak w 35 tygodniu zeby tego bylo malo zaczelo mi skakac cisnienie wiec dostalam skierowanie do szpitalu z podejrzeniem zatrucia ciazowego.wiec siedzidlimy sobie od srody w szpitalu,w niedziele rano kolo 8 co bylo dfla mnie zaskoczeniem odeszly mi wody:)wkoncu to jeszcze miesiac do porodu,zadzwonilam po meza zeby przywiozl mi swieza piezamke bo mialam powodzx w gaciach,przyjechal jak najszybciej mogl myslac ze juz niedlugo bede rodzic,jednak jaks ie pozniej okazalo wcale niebylo to niedlugo:)kolo 10 zaczely sie nieregularne skurcze ale niemocne,zrobiono mi ktg i kazano lezec,skurcze trwaly caly dzien i noc,nad ranem gdy sie obudzilam stwierdzilam ze slurcze minely wiec poszlam spac dalej.jednak znow kolo 8 rano w poniedzialek poczulam to super uczucie splywania z siebie wód,wiec znow telefon po meza tym razem jednak sie niespieszyl:)okolo godziny 9 maz zdazyl juz dojechac a ja w tym czasie dostala chlernie mocnych skurczy,niebylam w stanie chodzic,maz wezwal pielegniare,a ona na to zeby przyjsc na ktg wiec dawaj maz wzial mnie na ramie i doczlapalismy sie jakos na te ktg,na ktg po pol godziny katorgi lezenia ze skyrczami wyszlo ze to juz sie zaczelo wiec kazali misie udac na sale porodowa,i znow maz na ramie i dawaj czlapiemy sie na porodowke, wpolowie drogi myslam ze urodze tak strsznie bolalo,po 5 minutach drogi(jakies 20 metrow z ktg do porodowki)rzucilam sie na lozko,polozna wytlumcazyla mi jak mam oddychac(co niezabardzo mi wychodzilo bo jak tu tak oddychac skoro to tak boli)i zcaela sie cla akcja porodowa,po jakis 20 minutach zachcialo mi sie siusiu,wiec maz ktory byl przez caly czas przy mnie docoagnal mnie do kibelka,w drodze powrotnej z bolu zemdlalam,polozna z mezem doprowadzili mnie jakos na lozko i dostalal glukoze,po ktorej poczulam sie troszke lepiej,po 30 minutach blagalam o cesarke:)jednak niechciano mi zrobic moze to i lepiej:)meczylam sie z tymi skurczami ok 4 godzin tyle trwala 1 faza porodu,niewiele z tej pierwszej fazy pamietam tylko slowa 5 cm,7 cm i 10 cm rozwarcia:),kiedy zaczelam czuc mocne parcie na kuke powiedzialam to poloznej a ona na to ze to juz zaczela sie 2 faza porodu,i ze przy skurczach mam przec,kurcze i twedy nagle mi przybylo sil,jak zaczelam przec to az polozna byla pod wrazeniem,po okolo 30 minutach 2 fazy na swiat w 36 tygodniu przyszedl nasz Kamilek z waga 3610 i dlugoscia 56cm.i powiem wam to co napewno wiecie warto sie bylo tyle meczyc aby zobaczyc swe malenstwo,uslyszec pierwszy krzyk,przytulic.i choc w dniu porodu to byo dla mnie koszmaem ten bol,jednak im dalej od porodu tym bardziej stwierdzam ze niebylo az tak zle,tak wiec moze za 2 lata pocierpie jeszcze raz ;D
 
reklama
Do góry