no a teraz moja kolej:-):-):-)
a więc u mnie zaczęło się z piątku na sobotę(30.11 na 01.12)około 22godz.,gdy brałam kąpiel czułam, że pobolewa mnie prawa nerka,a później zaczęłam odczuwać silne skurcze, które stopniowo się nasilały i skracały się odstępy po między nimi,około godz.5 rano postanowiliśmy z mężem,że ruszamy do szpitala (mieliśmy do niego około 50km)no i, gdy dojechaliśmy ,gdy zostałam przebadana i podłączona do KTG moje skurcze i ruchy osłabły, więc przewieziono mnie na zwykłą sale, a mój mężuś pojechał do pracy,a ja z nadzieja, że może to dziś urodzę przeleżałam cała sobotę w szpitalu, odliczając częstość skurczów i ruchów maleństwa, oraz dopingowałam mojej koleżance z pokoju, która była w pierwszej fazie porodu już od parunastu godz. mówiąc,jej, że też bym chciała mieć już to za sobą;-);-) no i gdy około 23:50 postanowiłam wreszcie zasnąć poczułam takie dziwne "pukniecie"w podbrzuszu i poczułam, że robi mi się mokro ;-) między nogami :-) więc zadzwoniłam po położną, która życzliwie przezywając mnie "grubaskiem" spytała się, co się stało?, a następnie przewiozła mnie na sale porodową i ,gdy mnie badała nagle chlusnęło:-):-):-) i usłyszałam tak odeszły wody poród sie zaczął:-) !!!!! byłam bardzo podekscytowana myślą o tym, że teraz zaczynają się moje najpiekniejsze chwile w życiu!!!!:-):-):-) wiec szybciutko tel. do mężusia i do reszty rodzinki, którą postawiłam na równe nogi wiadomoscią ,że rodzę:-) no i mój poród trwał 7godz.i 20 minut i to był naprawdę cudowny czas dla mnie, mąż był przy mnie ,ja mało sie odzywałam skupiłam sie na sobie i porodzie, ale on mi bardzo pomógł swoją obecnością, ogólnie ja nie miałam silnych bóli ,to naprawdę jest do przeżycia;-) mnie bolały tylko kości miednicy, przeleżałam na prawym boku cały poród i tylko do badania kładłam się na wznak no i przespałam się ze 1,5 godz. trudno mi było tylko oddychać, gdy zaczęła się druga faza porodu i gdy miałam parcie(wtedy położna mi sie spytała- czuje pani takie parcie jak na "kupkę"? a ja jej na to,że tak a ona mi na to -to nie "kupka":-) to dziecko pcha się na świat:-):-):-),) miałam bardzo dobrą opiekę i wsparcie ze strony położnych i lekarza, pamiętam, że gdy byłam już bardzo zmęczona i sił nie miałam (ale dlatego że mi się spać chciało)mój kochany mąż powiedział, że już główek widać, wtedy poczułam jak mi siły z radości napływają:-):-):-) no i wtedy położne i lekarz, powiedzieli ,że teraz ładnie przemy i rodzimy!!!!;-) i tak 2x2 czyli dwa parcia i przerwa i jeszcze raz dwa parcia i JUSTYNKA PRZYSZŁA NA ŚWIAT:-):-):-):-) dnia 02.12(niedziela) godz. 6:50 waga 3540 i dł. 54cm:-):-):-)poczułam niezwykłe uczucie zostałam mamą:-) i nie zapomnę tej radości w oczach mojego męża, że o to cud urodziłam mu córeczkę:-).Więc poród bardzo dobrze wspominam(nie krzyczałam, jedyne co to pojękiwałam przy skurczach partych no i wymiotowałam, mój organizm się oczyszczał-przed porodem zjadłam 1kg mandarynek:-))no ale,żeby nie było niestety poczułam nacięcie krocza-cholernie zabolało no i szycie oraz wyłyżeczkowanie,nie czułam tego,ale straciłam dużo krwi 500ml , przetoczono mi 2 jednostki w drugiej dobie po porodzie oraz dostałam 2 zastrzyki z żelaza.Miałam w szpitalu bardzo dobrą opiekę i moje maleństwo również, ale wszędzie dobrze... no wiecie, dziś nasza Justynka ma już 23 dni i jesteśmy nie wyspani, ale bardzo w niej zakochani!!!!:-):-):-) i tak to u mnie wyglądało;-) P.S miałam termin na 28 listopada.Pozdrawiam Ilka83
a więc u mnie zaczęło się z piątku na sobotę(30.11 na 01.12)około 22godz.,gdy brałam kąpiel czułam, że pobolewa mnie prawa nerka,a później zaczęłam odczuwać silne skurcze, które stopniowo się nasilały i skracały się odstępy po między nimi,około godz.5 rano postanowiliśmy z mężem,że ruszamy do szpitala (mieliśmy do niego około 50km)no i, gdy dojechaliśmy ,gdy zostałam przebadana i podłączona do KTG moje skurcze i ruchy osłabły, więc przewieziono mnie na zwykłą sale, a mój mężuś pojechał do pracy,a ja z nadzieja, że może to dziś urodzę przeleżałam cała sobotę w szpitalu, odliczając częstość skurczów i ruchów maleństwa, oraz dopingowałam mojej koleżance z pokoju, która była w pierwszej fazie porodu już od parunastu godz. mówiąc,jej, że też bym chciała mieć już to za sobą;-);-) no i gdy około 23:50 postanowiłam wreszcie zasnąć poczułam takie dziwne "pukniecie"w podbrzuszu i poczułam, że robi mi się mokro ;-) między nogami :-) więc zadzwoniłam po położną, która życzliwie przezywając mnie "grubaskiem" spytała się, co się stało?, a następnie przewiozła mnie na sale porodową i ,gdy mnie badała nagle chlusnęło:-):-):-) i usłyszałam tak odeszły wody poród sie zaczął:-) !!!!! byłam bardzo podekscytowana myślą o tym, że teraz zaczynają się moje najpiekniejsze chwile w życiu!!!!:-):-):-) wiec szybciutko tel. do mężusia i do reszty rodzinki, którą postawiłam na równe nogi wiadomoscią ,że rodzę:-) no i mój poród trwał 7godz.i 20 minut i to był naprawdę cudowny czas dla mnie, mąż był przy mnie ,ja mało sie odzywałam skupiłam sie na sobie i porodzie, ale on mi bardzo pomógł swoją obecnością, ogólnie ja nie miałam silnych bóli ,to naprawdę jest do przeżycia;-) mnie bolały tylko kości miednicy, przeleżałam na prawym boku cały poród i tylko do badania kładłam się na wznak no i przespałam się ze 1,5 godz. trudno mi było tylko oddychać, gdy zaczęła się druga faza porodu i gdy miałam parcie(wtedy położna mi sie spytała- czuje pani takie parcie jak na "kupkę"? a ja jej na to,że tak a ona mi na to -to nie "kupka":-) to dziecko pcha się na świat:-):-):-),) miałam bardzo dobrą opiekę i wsparcie ze strony położnych i lekarza, pamiętam, że gdy byłam już bardzo zmęczona i sił nie miałam (ale dlatego że mi się spać chciało)mój kochany mąż powiedział, że już główek widać, wtedy poczułam jak mi siły z radości napływają:-):-):-) no i wtedy położne i lekarz, powiedzieli ,że teraz ładnie przemy i rodzimy!!!!;-) i tak 2x2 czyli dwa parcia i przerwa i jeszcze raz dwa parcia i JUSTYNKA PRZYSZŁA NA ŚWIAT:-):-):-):-) dnia 02.12(niedziela) godz. 6:50 waga 3540 i dł. 54cm:-):-):-)poczułam niezwykłe uczucie zostałam mamą:-) i nie zapomnę tej radości w oczach mojego męża, że o to cud urodziłam mu córeczkę:-).Więc poród bardzo dobrze wspominam(nie krzyczałam, jedyne co to pojękiwałam przy skurczach partych no i wymiotowałam, mój organizm się oczyszczał-przed porodem zjadłam 1kg mandarynek:-))no ale,żeby nie było niestety poczułam nacięcie krocza-cholernie zabolało no i szycie oraz wyłyżeczkowanie,nie czułam tego,ale straciłam dużo krwi 500ml , przetoczono mi 2 jednostki w drugiej dobie po porodzie oraz dostałam 2 zastrzyki z żelaza.Miałam w szpitalu bardzo dobrą opiekę i moje maleństwo również, ale wszędzie dobrze... no wiecie, dziś nasza Justynka ma już 23 dni i jesteśmy nie wyspani, ale bardzo w niej zakochani!!!!:-):-):-) i tak to u mnie wyglądało;-) P.S miałam termin na 28 listopada.Pozdrawiam Ilka83