Troche czasu minęło,ale zebrałam sie i wrzucam opis mojego porodu i opieki okołoporodowej
Przyjechałam do szpitala na 6:30 na IP.Bylam pierwsza,pani mnie przyjęła,wypełniliśmy formalności (jak to zawsze),miałam zrobione USG.
Kazali mi podejść na oddział położniczy,tam od razu przyszła pani z karteczka co mam zanieść na sale noworodkowa,a co mam wziąć dla siebie i przyjść na sale intensywnego nadzoru.
Tak zrobiłam. Kazali mi sie wykapać,potem położyłam sie do łóżka,przyszła pani,założyła mi wenflon,chciała robić ktg,ale przyszedł lekarz z anestezjologiem i mówią ze juz mnie biorą.
Pojechałam na blok operacyjny,juz mega zestresowana,kazali mi przejść na łóżko na którym będę operowana.
Nastepnie anestezjolog zaczął majstrować przy moich plecach i dostałam znieczulenie.Polozylam sie na łożku i wszedł lekarz.
Od rozcięcia do wyjęcia z brzucha mojej córki trwało moze jakieś 3-5 minut.I ja zobaczyłam!! Masakra! Tego uczucia nie da sie do niczego innego porównać! Niestety od razu wzięli ja do badania,z tylu za łóżkiem,wiec niewiele widziałam,próbowałam podejrzeć ale cieżko było.I w pewnym momencie usłyszałam ze jest problem z oddychaniem..Przyłożyli mi ja na chwile do policzka,zdążyłam ja ucałować i pani powiedziała ze zabierają ja na oddział,bo nie ma na co czekać.
A mnie zszywali. Córka urodziła sie o 8:11 a cały zabieg skonczyl sie o 8:30 wiec bardzo szybko.
Przenieśli mnie na łóżko szpitalne i pojechałam na oddział pooperacyjny.
Niestety nie widziałam męża bo jadąc na pooperacyjny,maz był juz z córka.
Czekałam na niego trochę,martwiłam sie okropnie,ta niewiedza była najgorsza.
Ale maz przyszedł,powiedział ze córkę obserwują i zobaczymy co będzie dalej.
Na oddziale pooperacyjnym Panie położne super. Przychodziły regularnie,podawały środki przeciwbólowe i zmieniały podkłady.
Wieczorem miałam byc pionizowania (bo to po 12h).
Próbowałam,naprawde,ale niestety nie udało sie,bo byłam bardzo słaba.Moze dlatego ze próbowałam wczesniej odciągnąć pokarm i to osłabiło moj organizm.
Na szczęście Pani położna nie nalegała na kąpiel,powiedziała ze jak nie dam rady to spoko,żebym sie nie stresowała,rano wstanę.
Pierwsza noc była ciężka,raz ze wszystko bolało,dwa ze nowe miejsce wiec nie mogłam spać.
Rano do 2 pacjentek które leżały ze mną przyjechały dzieci,do mnie nie bo moje dziecko juz leżało na patologii noworodka.
I moje hormony nie wytrzymały.Zaczelam płakać,i chyba któraś z pielęgniarek to zauważyła i po jakimś czasie przyszła jedna z nich i powiedziała ze przejdę na sale gdzie sa pacjentki bez dzieci zeby mi nie było przykro. Naprawde bardzo to było miłe,bo nie wiem jak bym sobie poradziła,widząc mamy,które zajmują sie własnymi dziećmi a ja nie mogę.
Opieka na oddziale położniczym juz dużo słabsza (tzn jak sie poprosiło to panie przychodziły i dawały środki przeciwbólowe,ale same niespecjalnie sie tym interesowały).
Jednak nie chce narzekać,bo nie spotkała mnie żadna przykrość z ich strony,po prostu były obojętne.
W 3 dobie zostałam wypisana,a malutka leżała na patologii noworodka 8 dni,bo okazało sie ze ma infekcje w płucach,stad te problemy z oddychaniem,ale lekarze szybko postawili trafna diagnozę,z czego bardzo sie cieszę.
Szwy miałam zdjęte tydzien po cc,wszystko poszło bardzo sprawnie,nic nie bolało,nie musiałam czekać w kolejce do IP.
Szczerze mówiąc jeśli będzie mi dane to drugie dziecko tez na pewno będę rodzic w Ujastku,przede wszystkim ze względu na oddział neonatologiczny,który ma bardzo dobrych lekarzy i miłe pielęgniarki. CC według mnie naprawde spoko,trochę boli wiadomo,ale ja równo tydzien po operacji juz prowadziłam samochod,naprawde szybko doszłam do siebie