Mam chwilę więc zacznę ten wdzięczny temat
W czwartek jak co rano dokuczały mi skurcze przepowiadające, ok 4 obudziłam się z mocniejszym bólem ale na tyle do zniesienia, że jeszcze zasnęłam..ok 8 wstałam wyszykować synka do przedszkola..skurcze nie odpuszczały ale były bardzo nieregularne. Pogoniło mnie do wc, zauważyłam brak apetytu. Zawiozłam synka, zrobiłam szybkie zakupy i do domu. Po 9 zadzwoniłam do męża, że coś się chyba kroi a on w szoku i do mnie, że pewnie fałszywy alarm. Po rozmowie z siostrą dopakowalam torbę, nastraszyła mnie, że to już i nie ma na co czekać a ja się śmiałam, żeby nie przesadzała. W między czasie leżałam sobie na łóżku i czytałam forum ale skurcze były częściej i mocniejsze- doszłam do wniosku, że jednak się wykąpie i pojadę na IP. W łazience jak zobaczyłam na wkładce krew to sprintem ubrałam się, zadzwoniłam po koleżankę i pojechałyśmy do szpitala. ok 12 byłam na miejscu, położna zbadała mnie i okazało się, że jest 4cm rozwarcia.Spojrzałam na nią w szoku bo przecież z pierwszym synkiem całą noc chodziłam z takimi skurczami i rozwarcie ciągle na 1cm. Po ktg napuściła mi do wann wody i poleżałam w niej ok 40min. Skurcze miałam już co 2 minuty ale na szczęście tylko z brzucha;d tym razem z krzyża mnie ominęły) po wannie na badaniu 8cm rozwarcie, w momencie badania odeszły mi wody płodowe (przejrzyste) i się zaczęło... skurcze co minutę, zaraz doszły parte i rodzimy;d wszystko byłoby super, gdyby te parte nagle nie osłabły..musiałam trochę na nie czekać ale bolały bardziej niż przy pierwszym porodzie..kilka razy parłam, mały szybko zszedł głowką i o 14.45 wyskoczyłD nacięła mnie ale myślę, że niepotrzebnie bo pewnie nie spodziewała się tak małej główki (28), położyła mi synka na brzuchu, rozryczałam się jak głupia, pocałowałam i zabrali go na badania. lekarz mnie zszył. Zadzwoniłam do mężą a ten się popłakał i powiedział, że bardzo żałuję, że nie mógł być z nami. Podczas porodu była ze mną siostra a na korytarzu czekała koleżanka;d obstawę miałam;d
Mój synek urodził się w 37t3d, waga 2750, 52cm. Miłosz
W czwartek jak co rano dokuczały mi skurcze przepowiadające, ok 4 obudziłam się z mocniejszym bólem ale na tyle do zniesienia, że jeszcze zasnęłam..ok 8 wstałam wyszykować synka do przedszkola..skurcze nie odpuszczały ale były bardzo nieregularne. Pogoniło mnie do wc, zauważyłam brak apetytu. Zawiozłam synka, zrobiłam szybkie zakupy i do domu. Po 9 zadzwoniłam do męża, że coś się chyba kroi a on w szoku i do mnie, że pewnie fałszywy alarm. Po rozmowie z siostrą dopakowalam torbę, nastraszyła mnie, że to już i nie ma na co czekać a ja się śmiałam, żeby nie przesadzała. W między czasie leżałam sobie na łóżku i czytałam forum ale skurcze były częściej i mocniejsze- doszłam do wniosku, że jednak się wykąpie i pojadę na IP. W łazience jak zobaczyłam na wkładce krew to sprintem ubrałam się, zadzwoniłam po koleżankę i pojechałyśmy do szpitala. ok 12 byłam na miejscu, położna zbadała mnie i okazało się, że jest 4cm rozwarcia.Spojrzałam na nią w szoku bo przecież z pierwszym synkiem całą noc chodziłam z takimi skurczami i rozwarcie ciągle na 1cm. Po ktg napuściła mi do wann wody i poleżałam w niej ok 40min. Skurcze miałam już co 2 minuty ale na szczęście tylko z brzucha;d tym razem z krzyża mnie ominęły) po wannie na badaniu 8cm rozwarcie, w momencie badania odeszły mi wody płodowe (przejrzyste) i się zaczęło... skurcze co minutę, zaraz doszły parte i rodzimy;d wszystko byłoby super, gdyby te parte nagle nie osłabły..musiałam trochę na nie czekać ale bolały bardziej niż przy pierwszym porodzie..kilka razy parłam, mały szybko zszedł głowką i o 14.45 wyskoczyłD nacięła mnie ale myślę, że niepotrzebnie bo pewnie nie spodziewała się tak małej główki (28), położyła mi synka na brzuchu, rozryczałam się jak głupia, pocałowałam i zabrali go na badania. lekarz mnie zszył. Zadzwoniłam do mężą a ten się popłakał i powiedział, że bardzo żałuję, że nie mógł być z nami. Podczas porodu była ze mną siostra a na korytarzu czekała koleżanka;d obstawę miałam;d
Mój synek urodził się w 37t3d, waga 2750, 52cm. Miłosz