reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Motywowanie trzylatka. Niechęć do wychodzenia

reklama
U nas w miarę działa "no chyba nie umyjesz zębów", "chyba się przewrócę jak umyjesz zęby (po umyciu chucha i rzeczywiście czeka aż padnę z wrażenia😂)", "kto pierwszy się ubierze" itp. Jak nie chce wysmarkać nosa, to wtedy działa "dmuchaj w chusteczkę tak mocno, żeby tatusia zdmuchnęło" i rzeczywiście zaczyna dmuchać z całych sił, a mój mąż musi wtedy odegrać rolę życia - porwanego przez cyklon domowy dorosłego człowieka. Trochę parodia, ale skoro działa... 🤷🏽‍♀️
 
U nas w miarę działa "no chyba nie umyjesz zębów", "chyba się przewrócę jak umyjesz zęby (po umyciu chucha i rzeczywiście czeka aż padnę z wrażenia😂)", "kto pierwszy się ubierze" itp. Jak nie chce wysmarkać nosa, to wtedy działa "dmuchaj w chusteczkę tak mocno, żeby tatusia zdmuchnęło" i rzeczywiście zaczyna dmuchać z całych sił, a mój mąż musi wtedy odegrać rolę życia - porwanego przez cyklon domowy dorosłego człowieka. Trochę parodia, ale skoro działa... 🤷🏽‍♀️
Też jestem zwolennikiem na tyle na ile się oczywiście da egzekwowania przez zabawę. Na pewno dla obu stron może być to fajny sposób 🙂niemniej rozumiem, że czasem cierpliwości do tego brak i się zwyczajnie nie chce odgrywać teatru np przy myciu zębów czy ubieraniu butów.
 
Ale nikt nie powiedział (chyba), w każdym razie nie doczytałam, że takie postępowanie jest ok. Powiedziałam tylko, że tak małe dziecko raczej takiego tłumaczenia nie zrozumie.
Ja generalnie nie tłumaczę po dziesięć razy rzeczy, które po prostu trzeba zrobić. To znaczy odpowiem jeśli dziecko zapyta z ciekawości, bo nie wie tak naprawdę dlaczego się myje zęby. Kiedyś musi się dowiedzieć 😀 Chodziło mi o gry, zabawy, szopki, że tak to nazwę, by zachęcić dziecko do robienia czegoś czego nie chce. Nie robię takich rzeczy, tak, zmuszam. Nie biję, nie krzyczę, po prostu spokojnie i stanowczo robię, to co trzeba. Myję zęby czy zakładam czapkę. Nigdy nie zmuszam do jedzenia i w ogóle czynności fizjologicznych. Są natomiast rzeczy, które trzeba zrobić i koniec. Nie bawię się, nie cackam, robię i tyle. Zabawa to zabawa, obowiązki to obowiązki. Zabawą jest wspólne gotowanie, obowiązkiem założenie czapki przed wyjściem na dwór w zimie. Moim zdaniem, podkreślam, MOIM, bawienie się z dzieckiem, by zrobiło to co konieczne w codziennych sytuacjach jest szkodliwe. Mały człowiek musi się uczyć, że pewne się robi, bo tak trzeba.
 
Ja generalnie nie tłumaczę po dziesięć razy rzeczy, które po prostu trzeba zrobić. To znaczy odpowiem jeśli dziecko zapyta z ciekawości, bo nie wie tak naprawdę dlaczego się myje zęby. Kiedyś musi się dowiedzieć 😀 Chodziło mi o gry, zabawy, szopki, że tak to nazwę, by zachęcić dziecko do robienia czegoś czego nie chce. Nie robię takich rzeczy, tak, zmuszam. Nie biję, nie krzyczę, po prostu spokojnie i stanowczo robię, to co trzeba. Myję zęby czy zakładam czapkę. Nigdy nie zmuszam do jedzenia i w ogóle czynności fizjologicznych. Są natomiast rzeczy, które trzeba zrobić i koniec. Nie bawię się, nie cackam, robię i tyle. Zabawa to zabawa, obowiązki to obowiązki. Zabawą jest wspólne gotowanie, obowiązkiem założenie czapki przed wyjściem na dwór w zimie. Moim zdaniem, podkreślam, MOIM, bawienie się z dzieckiem, by zrobiło to co konieczne w codziennych sytuacjach jest szkodliwe. Mały człowiek musi się uczyć, że pewne się robi, bo tak trzeba.
Szanuję i rozumiem🙂i też odrobinę zazdroszczę, że dziecko tak po prostu bez focha robi bo mowi się mu stanowczo, że trzeba.
 
Szanuję i rozumiem🙂i też odrobinę zazdroszczę, że dziecko tak po prostu bez focha robi bo mowi się mu stanowczo, że trzeba.
Ależ są fochy i są protesty. Nie jesteśmy z mężem tyranami :) Nie wiem jak to wytłumaczyć. Są momenty, że ręce mi opadają i pozwalam robić najdziksze rzeczy, bo już nie mam na nie siły, a są chwile, kiedy nie odpuszczam. Dzisiaj starsza trzylatka poszła na siku, a jak poszłam zobaczyć co tak długo, to się okazało, że wykąpała moje przybory do makijażu w zlewie 🤦‍♀️ Ale miałam je wymienić jakiś czas temu, więc stałam jak ofiara i patrzyłam jak mój eyeliner pływa zrezygnowany z gąbką do fluidu 🤷‍♀️🤣
 
Mój syn też jest "trudny" w niektórych momentach, ale u nas pomaga takie przypominanie,że idzie do przedszkola.. Zazwyczaj wieczorem, żeby miał na świeżo. Nie zawsze super, ale się sprawdza. Tablice mamy, ale przy ubieraniu nie nagradzam, bo to powinno być naturalne. Ostatnio jak wychodzi proszę go, żeby coś dla mnie narysował, albo strzelił gola- wiec potem albo dostaje rysunek (ale często odpowiedź, że nie miał czasu) albo opowiada ile tych goli dla mnie strzelił.
 
Być może twoje dziecko wchodiz powoli w etap 4-latka, dla którego bardzo ważna jest niezależność i możliwość podejmowania decyzji. Natomiast nie potrafi jeszcze połączyć myślenia przyczynowo- skutkowego, więc rano może nie chce iść do przedszkola i jest szczęśliwy, że został w domu, a koło południa sobie przypomina, że miało być fajnie w przedszkolu ;) Możesz spróbować użyć rozmowy, w której uprawomocnisz go i jednocześnie wyrazisz swoją potrzebę. Czyli możesz zauważyć, np. Widzę, że nie chcesz dzisiaj iść do przedszkola. Czy dobrze widzę? (tu możesz poczekać na odpowiedź) Ja też miewam takie dni, że wolałabym nie iść do pracy/sklepu itd. Rozumiem cię. I tu dalej rozwijasz w kierunku, który będzie najbardziej odpowiedni. Np. Pamiętasz w pon. też nie chciałeś, a potem się okazało, że XYZ i w efekcie dobrze się bawiłeś. Mozesz też nawiązać do tego, co dziecko ci opowiada, o tym jakie fajne rzeczy działy się w przedszkolu. Możesz też powiedzieć, że rozumiesz emocje i jednocześnie, że każdego dnia czeka was wyjście do przedszkola, więc może ma pomysł, co by mu pomogło, np. piosenka, przytulasy, itp. I że czasem można tez wyjść w złym nastroju i to jest ok :)
 
Ależ są fochy i są protesty. Nie jesteśmy z mężem tyranami :) Nie wiem jak to wytłumaczyć. Są momenty, że ręce mi opadają i pozwalam robić najdziksze rzeczy, bo już nie mam na nie siły, a są chwile, kiedy nie odpuszczam. Dzisiaj starsza trzylatka poszła na siku, a jak poszłam zobaczyć co tak długo, to się okazało, że wykąpała moje przybory do makijażu w zlewie 🤦‍♀️ Ale miałam je wymienić jakiś czas temu, więc stałam jak ofiara i patrzyłam jak mój eyeliner pływa zrezygnowany z gąbką do fluidu 🤷‍♀️🤣
No tak, tego typu sytuacje zdarzają się u każdego. Moje dzieci notorycznie robiły jakieś eksperymenty w łazience na moich kosmetykach, potem niespodzianka odkrecasz słoiczek a tam pusto... Eh..
Natomiast jeszcze co do egzekwowania pewnych rzeczy od dzieci to powiem, że mam w tym wprawę bo np rano jak się spieszyłam do pracy a trzeba było ogarnąć 3 i 7 latka, żeby wszystko było na czas i żeby się do pracy nie spóźnić to różne metody były grane. Teraz to trochę za mną bo chłopcy są starsi i mniej jest z tym zachodu choć i tak trzeba ich pospieszyć nie raz. Nie mniej nie czuję się alfą i omegą w tym temacie, niech sobie każdy robi jak chce i jak uważa za słuszne.
 
reklama
No tak, tego typu sytuacje zdarzają się u każdego. Moje dzieci notorycznie robiły jakieś eksperymenty w łazience na moich kosmetykach, potem niespodzianka odkrecasz słoiczek a tam pusto... Eh..
Natomiast jeszcze co do egzekwowania pewnych rzeczy od dzieci to powiem, że mam w tym wprawę bo np rano jak się spieszyłam do pracy a trzeba było ogarnąć 3 i 7 latka, żeby wszystko było na czas i żeby się do pracy nie spóźnić to różne metody były grane. Teraz to trochę za mną bo chłopcy są starsi i mniej jest z tym zachodu choć i tak trzeba ich pospieszyć nie raz. Nie mniej nie czuję się alfą i omegą w tym temacie, niech sobie każdy robi jak chce i jak uważa za słuszne.
Nie mówię, że jestem alfą i omegą. Po prostu do mnie gry i zabawy, kiedy coś ma być zrobione i to szybko, nie przemawiają i ja moje dzieci uczę, że są rzeczy, z którymi się nie dyskutuje. Też rzadko się spóźniamy, a mam do spakowania rano niespełna trzylatkę i niespełna półtoraroczną lejdi. Nie próbowałam tłumaczenia, proszenia czy zabaw, a rutyny. Z reguły robimy to samo, więc wiedzą, że szalik (komin), czapka, kurtka, buty, torebka mamy, wychodzi starsza, mama bierze na ręce młodszą, pakujemy się do auta i wyjazd.
Przed chwilą robiłam ze starszą sałatkę i chciała mi zjeść cały główny składnik. Przykro mi, jeśli zniszczyłam jej życie swoim zachowaniem, ale zabrałam jej ten składnik i powiedziałam, że nie ma więcej i będzie w sałatce. Był płacz i hałas, ale mam to gdzieś. Życie jest bardzo ciężkie, a łatwe i piękne są tylko chwile. Lepiej nauczyć się tego zawczasu. Potem rosną pokolenia roszczeniowych małolatów, którzy dostają histerii, bo rodzic nie chce kupić najnowszego modelu ajfona.
 
Do góry