reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Moja rodzina nie potrafi się zachować

Zadne moje dziecko nie spało w śpiworku :)
Za to jak po raz pierwszy dałam córce kocyk minki jak miała te kilka miesięcy to tak się zakochała ze zasypiała z tym minkim błyskawicznie. I koniecznie musiała go mieć na twarzy. A to podobno groźne.
Nic z tych „nowych wytycznych” mi nigdy nie pasowało.
No widzisz, a dla mnie to jest bardzo ważne, bo dzięki temu wiem, że zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby zapewnić dziecku bezpieczny sen.
 
reklama
I nie zastanawia cie fakt, ze dzieci, które nie spały w śpiworku tez miały i maja bezpieczny sen?
Jeju, serio? Nie mówię, że takim dzieciom od razu ma się stać coś złego, ale skoro wg najnowszych zaleceń bezpieczniej jest kłaść dziecko do spania w śpiworku, to dlaczego mam tego nie robić? Ja się będę z tym czuła lepiej i tyle
 
Jeju, serio? Nie mówię, że takim dzieciom od razu ma się stać coś złego, ale skoro wg najnowszych zaleceń bezpieczniej jest kłaść dziecko do spania w śpiworku, to dlaczego mam tego nie robić? Ja się będę z tym czuła lepiej i tyle

Tak, serio.
Skoro i jedno i drugie dziecko śpi tak samo bezpiecznie to całe te badania sprowadzają się tylko do lepszego samopoczucia rodzica a nie bezpieczeństwa dziecka :)
Mnie to ryba, kładź sobie jak chcesz.
Spja droga, SIDS, jeśli o tym mowa, nie ma nic w spolnego z tym, w czym albo pod czym śpią dzieci.
 
No wiadomo, właśnie o tym mówię. W listopadzie szykuje się nam impreza i myśleliśmy, żeby na ten czas zostawić syna z moją mamą, ale jak tłumaczyłam jej, że dzieci nie przykrywa się kołderką tylko śpią w śpiworku, to widziałam, że to było dla niej do pomyślenia i obawiam się, że nie respektowałaby moich próśb, dlatego jej o to nie poproszę.
Przy pierwszym dziecku też tak mówiłam. Same zdrowe nawyki, trzymanie się najnowszych zaleceń i tak dalej. Przez to było dużo niepotrzebnych spięć między nami a dziadkami. A teraz jak widzę, że dwulatek dostaje czekoladę u babci, to... Dostaje. Jesteśmy tam raz na dwa tygodnie, może rzadziej. W domu nie je, nie umrze od tego.
Większość rzeczy jednak dziadkowie akceptowali. Może Twoi też, mówią swoje, ale zdanie młodej mamy uszanują?
Swoją drogą, mój dwulatek śpi w piżamie (bez kołdry), a siedmiomiesięczna dzidzia w pajacu, też bez kołdry. Po co jej ten śpiworek? Niewygodnie się wyciąga i pieluchę zmienia.
 
Przy pierwszym dziecku też tak mówiłam. Same zdrowe nawyki, trzymanie się najnowszych zaleceń i tak dalej. Przez to było dużo niepotrzebnych spięć między nami a dziadkami. A teraz jak widzę, że dwulatek dostaje czekoladę u babci, to... Dostaje. Jesteśmy tam raz na dwa tygodnie, może rzadziej. W domu nie je, nie umrze od tego.
Większość rzeczy jednak dziadkowie akceptowali. Może Twoi też, mówią swoje, ale zdanie młodej mamy uszanują?
Swoją drogą, mój dwulatek śpi w piżamie (bez kołdry), a siedmiomiesięczna dzidzia w pajacu, też bez kołdry. Po co jej ten śpiworek? Niewygodnie się wyciąga i pieluchę zmienia.

Jest taki cykl obrazków opisujący różnice między podejściem przy pierwszym dziecku a drugim czy kolejnym.
Jeden z nich idzie mniej więcej tak:

Dziecko numer 1 - zjada paproch z podłogi. Mama leci do szpitala, umawia wizytę u alergologa, chirurga, pediatry i dietetyka.
Dziecko numer 2 - zjada paproch z podłogi. Matka wzrusza ramionami i podaje dziecku obiad.
Dziecko numer 3 - zjada paproch z podłogi. Matka zastanawia się czy jest sens podawać dziecku obiad…
 
Jakkolwiek mnie razi w pierwszym poście w tym wątku ta dysproporcja, że wszyscy są fajni i kulturalni, ale akurat ci rodzice-sąsiedzi są beznadziejni (nie tylko w oczach ich córki, ale calego otoczenia), tak akurat uważam, ze offtop o śpiworach i pierwszym dziecku idzie w niepotrzebnym kierunku. Każdy ma prawo kupować i stosować takie akcesoria jakie mu się widzą i roztaczać taką wizję wychowawcza, jaka do niego przemawia. Co z tego wyjdzie w praktyce - sam zobaczy. Niech sprząta, gotuje, przewija i zabawia według swoich przekonań. Rozumiem, że ludzie mają dylematy, gdy muszą dziecko oddać do placówki, bo tam ich "dziwactwa" mogą być pomijane. Że nawet dobrze wybrana niania może okazać się niestaranna. Ale dziadkowie to nie placówka ani niania a ciąża to nie czas na zamartwianie się o czipsy i czekoladę...
 
Jakkolwiek mnie razi w pierwszym poście w tym wątku ta dysproporcja, że wszyscy są fajni i kulturalni, ale akurat ci rodzice-sąsiedzi są beznadziejni (nie tylko w oczach ich córki, ale calego otoczenia), tak akurat uważam, ze offtop o śpiworach i pierwszym dziecku idzie w niepotrzebnym kierunku. Każdy ma prawo kupować i stosować takie akcesoria jakie mu się widzą i roztaczać taką wizję wychowawcza, jaka do niego przemawia. Co z tego wyjdzie w praktyce - sam zobaczy. Niech sprząta, gotuje, przewija i zabawia według swoich przekonań. Rozumiem, że ludzie mają dylematy, gdy muszą dziecko oddać do placówki, bo tam ich "dziwactwa" mogą być pomijane. Że nawet dobrze wybrana niania może okazać się niestaranna. Ale dziadkowie to nie placówka ani niania a ciąża to nie czas na zamartwianie się o czipsy i czekoladę...
Ciąża to chyba właśnie odpowiedni moment na zwrócenie uwagi na podejście dziadków do wnuka. Wtedy można spróbować znaleźć kompromis albo ograniczyć kontakt, jeśli się nie uda. Jak już dziecko jest na świecie i ma być świadkiem kłótni, to trochę za późno na dobre rozwiązania.
A co do zbaczania z tematu to masz rację. Każdy wychowuje jak chce i jego decyzja powinna być uszanowana (oczywiście w granicach rozsądku, np przemoc nie powinna być nigdy akceptowana, ale mam nadzieję, że takie przypdki są marginalne).
 
Ciąża to chyba właśnie odpowiedni moment na zwrócenie uwagi na podejście dziadków do wnuka. Wtedy można spróbować znaleźć kompromis albo ograniczyć kontakt, jeśli się nie uda. Jak już dziecko jest na świecie i ma być świadkiem kłótni, to trochę za późno na dobre rozwiązania.
A co do zbaczania z tematu to masz rację. Każdy wychowuje jak chce i jego decyzja powinna być uszanowana (oczywiście w granicach rozsądku, np przemoc nie powinna być nigdy akceptowana, ale mam nadzieję, że takie przypdki są marginalne).
Jak dla mnie, to w ciąży może jeszcze ktos z otoczenia ogarnie prośbę o niekupowanie tiulowych sukienek dla noworodka, kocyków czy misiów (a jak nie ogarnie, to przynajmniej rodzice mają czyste sumienie jak wezmą taki prezent i wystawia na sprzedaż w necie). Prośby o niepalenie papierosów to już raczej nic nie dadza, bo to jest nałóg i oczekiwanie na wnuka nic w tej sprawie nie zmieni - co najwyżej można wymóc wychodzenie z pomieszczenia gdzie jest ciężarna czy dziecko. Ale temat czekoladek jest tak odległy, że tylko się można pokłócić...
 
reklama
Hm miałam podobną sytuację w domu, rodzice moi byli ludźmi prostymi, nie potrafili się czasami zachować w sposób w jaki ja bym chciała, ale dzięki temu byli sobą, nie udawali nikogo kim nie byli. I dopiero z perspektywy czasu zrozumiałam to, że nie ma się czego wstydzić, bo tak na prawdę ciężko jest zmienić człowieka a w zasadzie chyba nie da się zmienić człowieka, który ma pewne zachowania tak mocno zakorzenione.
Niestety nie ma ich już z nami, ale wiele bym dała aby byli, bez względu na to czy wiesniacko mówią, i czy wieśniacko się zachowują, czy mają porządek w domu czy "syf". Na prawdę warto czasem przymruzyc oko na pewne zachowania i znaleźć w człowieku coś pozytywnego-a nie tylko krytykować- każdy ma w sobie coś pozytywnego, tyle że czasem tak skupiamy się i wyszukujemy to co złe w człowieku, że nie potrafimy zobaczyć w nim nic dobrego..
Chyba trochę nie całkiem w temacie napisałam, ale taka refleksja mi przyszła do głowy.
 
Do góry