reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Moja córka zbiera śmieci.

reklama
Kochana, nie miej żalu do siebie a umów się szybciutko prywatnie do psychologa
Widać ze jest problem i dziecko sobie nie radzi.

Mam znajomą która w dorosłym wieku miała natręctwa w stylu ze musiała 100 razy światło włączyć/wyłączyć, ręce myć wiele razy i td Takie rzeczy maja to do siebie ze nie możesz tak łatwo przestać je robić dopuki nie rozwiążesz głębszy problem

To prawdopobnie u niej wynikało ze stresu i problemów w małżeństwie, współistniało z depresja

po pracy z psychoterapeuta jest zdrowa, te rzeczy minęły i jest zadowolona z życia :)
 
A co by się stało jakbyś jej posprzątałam pokoik z tych wszystkich śmieci? Zapewne histeria, ale co potem?
Czy da się z nią o tym porozmawiać na spokojnie skoro sama mówi że źle się z tym czuję to może na spokojnie porozmawiaj z nią czy podoba jej się miejsce gdzie to składuje, pokaz że ja rozumiesz i wspierasz że chcesz jej pomóc, może zaoferuj coś wzamian za posprzątanie pokoju. Zapytaj czy woli żebyście zrobiły to razem czy żebyś Ty to zrobiła kiedy ona nie będzie patrzeć. Może pozwól jej wybrać 3 najbardziej potrzebne jej rzeczy a resztę wyrzucić. Do pewnego stopnia zbieractwo u dzieci jest normalne. One widzą w tym skarby. Tylko że u twojej córki trochę to wykracza poza normy.
Psycholog tu to konieczność. Może poszukają jakiejś poradni prywatnej, ale bardziej chodzi o to żebyś to ty opowiedziała, psychologia zapewne wypyta też o inne rzeczy i chodzi opodjęcie kroków jeszcze przed oczekiwaniem na wizytę, skoro jej tak bardzo utrudnia to życie.
Kiedy rozmiawiam z nią o sprzątaniu pokoju popada w histerię. Pokój sprzątam jak jest w szkole. Wszystkie śmieci zbieram do jednego kartona, jeżeli nie upomina się o to przez miesiąc- wyrzucam. Czasami sobie o czymś przypomni. Wtedy jej mówię, że pewnie gdzieś to leży w tym bałaganie. Zachęta w postaci prezentu wzmian za wyrzucenie czegoś- nie ma opcji. Chyba faktycznie pójdziemy prywatnie. Pewnie będzie szybciej
 
Mnie się wydaje, że problem jest jednak poważny.
Z tego co zrozumiałam to już z nią rozmawiać, a ona tłumaczy to ,,jakąś wyższą potrzebą" której sama nie rozumie.
Zbieranie liści czy kamyczków ze spaceru to jeszcze nie zbrodnia, ale jeśli tak jak piszesz - zbiera ze szkoły co się tylko da ( wycinki z kartek, połamane długopisy, zużyte folie aluminiowe, patyki po lodach czy lizakach , to to jest problem.
Bo może jej się to nawarstwiać. A inne dzieci prędzej czy później to wyłapią, że zbiera wszystkie śmieci.
Też tak mówiłam, że zbieranie patyczków na spacerze to norma. Jednak nie cała reklamówka... Wszystkie pióra, kawałki papierów. Wszystko co ktoś rzuci ona to zabiera
 
Wspomniałaś o przeprowadzce w niedalekim czasie, o zmianach itd ja jestem pedagogiem,uczę w przedszkolu integracyjnym i czasem naprawdę mimo wsparcia rodzica,akceptacji grupy i środowiska są dzieci które muszą coś mieć swojego ze sobą...Inne właśnie z racji nadruchliwości muszą podnieść, kiwać się,wstać czy stukać dla rozładowania napięcia ołówkiem np o ławkę... To zawsze znak że w sferze emocji dziecko sobie próbuje czymś rozładować napięcie...
Mnie niepokoi że widać twoją córkę to przerasta i nie daje ukojenia...ale to już pole dla psychologa.
Napisałam że robisz wiele,wspierasz...nie chciałam w ani jednym % cie urazić ....
Nie czuję się urażona. Zdaje sobie sprawę z tego, że to ja gdzieś popełniłam błąd, coś przeoczyłam. Faktycznie w ostatnim roku bardzo dużo zmieniło się w jej życiu. Przeprowadzka, urodziła się jej siostra, zmiana przedszkola na szkołę. Jednak ten problem był już wcześniej tylko nie w takim stopniu. Potrafiła nad tym zapanować. Tej jesieni potrafiła napchać cały plecak liśćmi. Mam nadzieję, że psycholog nam pomoże
 
@Mama. Czy sprawdziłas tego psychologa, do którego zapisałas dziecko? Będzie Wam pasował? Przyjmuje w takich godzinach i miejscu, że będziecie mogły co tydzień chodzić? Za 3 miesiące zacznie się sezon urlopowy, możesz zostać z niczym na wakacje i tak naprawde zaczynać od nowa we wrześnium. A prywatny psycholog lub psychiatra mógłby dać Ci pierwsze wskazówki jak z dzieckiem pracować.

(edytowałam nick)
Zapisałam ją do psychologa z polecenia kilku osób, ponoć bardzo dobry. Mają do mnie dzwonić czy uda się córkę przyjąć wcześniej. Jeżeli nie to faktycznie pójdziemy prywatnie.
 
To, co opisujesz, nosi silne cechy jednostki chorobowej zwanej hoarding. Po polsku to się chyba tłumaczy „zbieractwo”.
Jest to nieprzezwyciężona potrzeba zbierania wszystkiego wlacznie ze śmieciami, zbierania tylko określonych rzeczy np książek czy gazet albo mieszanka obydwu tendencji. Choroba ta charakteryzuje się tez niemożliwością pozbycia się lub wyrzucenia czegokolwiek bo „kiedys napewno się przyda” albo właśnie „cos sprawia, ze nie mogę się tego pozbyć”.
U osób dorosłych w większości przypadków u podstaw takich zachowań leży przebyta trauma, czy to w dzieciństwie czy to bardziej aktualnie. Czasami zbieractwo ujawnia się po przejściu na emeryturę albo jak dzieci wyprowadza się z domu.
U dzieci często jest tak, ze powielają one zachowania dorosłych. Rozumiem jednak, ze ty nie masz tendencji do zbierania rzeczy wiec ta opcja nie wchodzi w grę.
U dorosłych terapia jest długa i zazwyczaj wielokierunkowa. Zbieractwo ma wpływ na wiele aspektów życia np na sytuacje finansowa, układy z rodzina, karierę i inne. Stad pomoc powinna być na wielu poziomach. Nie wystarczy tylko posprzątać i wyrzucić nadmiar śmieci. Bo za chwile pojawia się inne, w podobnej ilości.
Jednak jeszcze nie słyszałam żeby ta choroba pojawiała się u tak małych dzieci. Psycholog na cito, taki z prawdziwego zdarzenia, bo kwestia zbieractwa i świadomości jak się je leczy, w Polsce leży i kwiczy.
Byc może jednak takie zachowanie wyplywa z czegoś innego. Ale niepokojące jest to, ze twoja córka mówi ze „coś jej każe zbierać”…to normalnie wypisz wymaluj hoarding.
 
Mogę napisać z autopsji.. Ja byłam taka dziewczynka, która nie pozwalała wyrzucić śmieci. Jak tata wyrzucił stare kapcie to wyciągałam je i chowałam "bo one jeszcze się przydadzą". Stluczony wazon nie nadawał się do wyrzucenia, bo "przecież da się go naprawić". Nie pamiętam już wielu sytuacji, ale wiem, że moi rodzice wyrzucali niektóre rzeczy za moimi plecami, oddawali na śmietnik sąsiadom itd. W momencie, w którym przyjechała śmieciarka, a ja położyłam się na koszu i powiedziałam że nie pozwolę im tego zabrać moi rodzice uznali, że mamy duży problem, z którym żadne z nas nie potrafi sobie poradzić. Ja do dziś pamiętam jak bardzo było mi szkoda tych wszystkich rzeczy i naprawdę uważałam, że nie można ich wyrzucić. Było mi och szkoda. Miałam wtedy też bodajże 8 lat. Trafiłam do psychologa. Do dziś pamiętam te spotkania - malowałam na nich, rozmawiałam, opowiadałam, grałam w jakieś gry. Wspominam je dobrze i najbardziej utkwiło mi w pamięci jak tłumaczyłam mamie, że Pani kazała narysować rodzinę a ja nie miałam siwej kredki więc narysowałam mamie niebieskie włosy. Ale do celu - psycholog uznała, że moim zachowaniem kieruje zazdrość względem siostrzeńca, którego razem ze mną wychowywali moi rodzice. Jego rodzice byli od kilku lat za granicą i nie udawało im się go do siebie ściągnąć. Pomiędzy nami 3,5 roku różnicy i byliśmy jak rodzeństwo, a ja do dziś uważam, że przez większość życia byl mi bardziej jak brat niż moje prawdziwe rodzeństwo. Ogólnie - kochaliśmy się ogromnie i jedno za drugim wskoczyloby w ogień. W życiu nie powiedziałabym, że mogłam być o niego zazdrosna. Tym bardziej, że moi rodzice jasno stawiali granice, że go wychowują, ale on jest wnuczkiem, a ja jestem córka. Chociaż oczywiście starali się dbać o nas po równo. W życiu nie pomyślałabym, że mogłabym być o niego zazdrosna, a jednak byłam. Po latach zapytałam rodziców co w takim razie zmienili, że problem mojego zbieractwa zniknął. Powiedzieli, że psycholog kazała im jednak więcej uwagi poświęcić mi, pozwolić poczuć się ciut ważniejsza itd. Jednocześnie chodziłam na spotkania z psycholog 😊 problem się rozwiązał i pozostał jedynie dość zabawnym wspomnieniem. Myślę, że u Was również może być tak, że córka w ten sposób stara się zwrócić na siebie uwagę, chociaż nie robi tego swiadomie i pewnie bardzo mocno kocha siostrę. Psycholog pewnie doradzi jak to rozwiązać 😊 a ja trzymam kciuki za powodzenie i chętnie prześledzę Wasze dalsze poczynania! ❤️
 
Właśnie umówiłam ją dzisiaj do psychologa. Jednak czas oczekiwania jest dość długi- trzy miesiące. Może uda się wcześniej. Ten problem utrudnia jej normalne funkcjonowanie. Dzisiaj po szkole poszlysmy na plac zabaw. Nie chciała się bawić. Zaczęła wszystko co znajdzie zbierać. W końcu podeszła z płaczem, że chce wracać do domu, bo ona nie potrafi przestać. Do samochodu wracała z głową w górze, aby już więcej nic nie znaleźć i nie musieć tego zabrać. Po tym od razu pojechałam ją zarejestrować do psychologa. Inaczej się nie da.
Mówisz o poczuciu bezpieczeństwa. Czyli jak mam to rozumieć? Czuje się źle w domu czy jak? Mam żal straszny do siebie o to wszystko. Nikt jej nie robi żadnej krzywdy, bardzo dobrze się uczy... Może to kwestia tego, że wychowywała się bez taty, który z roku na rok zaczął ją coraz rzadziej odwiedzać (aktualnie z 3-4 razy w roku). Może przez to jest rozbita. Mój aktualny partner ma bardzo dobre do niej podejście. Dogadują się. Nie ukrywam, że to było dla mnie priorytetem. Inaczej nie zdecydowałabym się na nowy związek. Już sama nie wiem gdzie popełniłam błąd.
myślę, że taka ilość zmian w życiu itd tylko potwierdza to co napisałam wyżej. Podejrzewam, że mała potrzebuje w ten sposób zwrócić na siebie uwagę, bo coś ją przerosło 😔 tak jak napisały dziewczyny - postaraj się jak najszybciej umówić ja do terapeuty. Same sobie z tym nie poradzicie..
 
reklama
Witam. Jestem mamą już prawie 8 letniej córki. Ogólnie jest nieśmiałą dziewczynką, nie lubi wielkich zmian. Kłopot ze zbieraniem różnych rzeczy miała już od wczesnego dzieciństwa. Na początku nie określałam tego problemem tylko przywiązaniem do pewnych rzeczy. Do tej pory ma zabawki, które dostała jak miała 2 latka, a nie potrafi się z nimi rozstać. Kolejnie zaczęła zbierać jakieś kolorowe kamyczki, ładne piórka, patyczki... Później coś z tego robiła, więc dalej nie widziałam problemu. Dalo mi do myślenia, kiedy córka zaczęła zbierać zepsute zabawki. Trzyma je w pokoju i za nic w świecie za jej zgodą nie dam rady tego wyrzucić. Ale nie zastanawiałam się nigdy nad tym jej zachowaniem. Teraz jest w pierwszej klasie. Pół roku temu się przeprowadzilismy, urodziła się jej siostra. Aktualnie zbiera WSZYSTKO. Każdy spacer kończy się jednorazówką:liści, patyków, kamieni i Bóg wie co ona tam jeszcze znajdzie. Jak jej nie pozwolę tego zabrać to jest histeria. Wszystkie patyczki po lodach, lizakach, zużyte gumy do życia. Dosłownie zbiera wszystko. Za każdym razem jak zaglądam jej do plecaka po szkole to znajduje tam: ścinki z wycinanek (nie tylko jej) wygniecioną taśmę, połamane długopisy, które znajdzie, patyczki po lizakach (nie jej) folie aluminiową po kanapkach (nie jej) itd. Mam tego dość. Ostatnio nie pozwoliła mi się załatwić, bo "zużyje papier toaletowy, który ona chce" to już było przegięcie. Zrobiła taką histerię, że nie wiedziałam w pewnym momencie co się z nią dzieje. Ona zbiera dosłownie wszystko, wszystko musi mieć. I kolejny problem: wszystkiego jest jej szkoda, np bloków rysunkowych w domu ma pełno, A nie używa ich bo się skończą (mówienie, że przecież dostanie nowy nie przynosi efektów) i tak jest ze wszystkim. Na pytanie dlaczego to zbiera, albo czy koniecznie musi to mieć odpowiada z rozżaleniem, smutkiem i złością "ja po prostu muszę to wziąść, potrzebuje tego" jak pytam dlaczego koniecznie musi to mieć to mówi "nie wiem, coś mi każe to mieć" Jest mi przykro na to patrzeć, męczę się ja, domownicy, nie mogę normalnie wyrzucić np kartonu po mleku, butelki po napoju, bo jej to jest potrzebne. Jak zobaczy coś w śmietniku np jakiś pojemnik po jogurcie to muszę to wyciągnąć bo jest histeria. Okropna histeria. A najbardziej szkoda mi jej. Wiele razy z nią o tym rozmawiałam, ale ostatnio jak się jej zapytała czy ona dobrze się czuje z tym, że wszystko musi zbierać- powiedziała, że nie, ale ona musi to mieć bo coś jej każe.
Wiem, że pewnie to ja popełniłam gdzieś błąd w wychowaniu. Staram się zawsze żeby miała wszystko czego chce, może była za bardzo rozpieszczona i na zbyt wiele jej pozwoliłam. Mam żal do siebie. Powiedzcie mi jak ja mam jej pomóc? Czy warto z nią iść do jakiegoś specjalisty? Dodam, że bardzo wstydzi się nowych osób, jak ktoś się jej zapyta ile ma lat, albo jak ma na imię to nigdy nie odpowie itd. No ciężki ma ten charakter.
Ja zapisalabym koniecznie dziewczynkę do psychiatry.
 
Do góry