reklama
wioletta.z
Lipcówka'06 mama Oskara
Oj KOCIA ,KOCIA ale ważne że sprawiedliwie:-)
Miało być o porodach, to ja opowiem o swoim:
Mikołajka urodziłam 10.07.2006r, ale do szpitala zajechałam już 09.07. o 17-tej, wcześniej, bo na tzw. "planowaną cesarkę" - z moich przyczyn zdrowotnych, zmuszona byłam urodzić Mikusia inną drogą.
Po wstępnym badaniu, okazało się, że mam już rozwarcie 1cm/1cm, i skróconą szyjkę macicy o 50%, spytałam tylko doktora czy wytrzymam do jutra rana, przez całą noc nie spałam, bo co chwilę przychodziła do mnie położna z podręcznym Ktg, no i chyba juz z nerwów co chwila chodziłam do toalety, miałam takie parcie na stolec, że za każdym razem będęc na toalecie sprawdzałam czy czasem, nie zaczynam rodzić.
Rano o 7.15 położna poprosiła na porodówkę, ale najpierw prosiła żebym przebrała się w taka śmieszną, płócienną, kusą koszulkę, z dużym dekoldem, no mówie Was seksownie w niej wyglądałam ;-). Kiedy dotarłam już na salę porodową, podłączono mi najpierw 2 butelki jakiegoś płynu, żeby nawodnić organizm, potem dopiero oksytocynę jakieś 1,5 but., no i zaczęło się, powiem Wam, że nawet specjalnie nie czułam bólu, czułam się jak w pierwszych dniach miesiączki, taki tępy ból brzucha, po jakieś 1.15h. przyszła położna założyła cewnik, i pomaszerowałam z nią na salę operacyjną, która mieściła się dokładnie naprzeciwko porodówki.
Kiedy weszłam do operacyjnej, była 8.30, zaraz położono mnie i po krótkim dialogu z anastozjologiem (wspaniałym!), ujrzałam maskę z tlenem, zaczęło się odliczanie 3...2...11111... i dalej juz nie pamiętam. O 8.39 mały Mikołajek ujrzał druga stronę mojego brzuszka ważył 3450, a mierzył 56 cm.
Także widzicie do tych tzw. "ciętych mam" ciecie mam poprzeczne, w uśmiech, ciut nad spojeniem łonowym, rana się pięknie się zagoiła, i wcale jej nie widać bo zakryły ją włoski. :-)
Wiem, że jeśli przyjdzie mi rodzić po raz drugi, będę rozwiązana również tą samą metodą. Ogólnie nie mam złych wrażeń, po cięciu najgorsze są jakieś 2 tyg. kiedy to nawet nie można się pośmiać bo wszystko u dołu ciągnie... ale dla Mikołajka warto było przejść najgorsze katusze.
Trochę się rozgadałam, wybaczcie mi.
Buziaczki. kasiuLLka
Mikołajka urodziłam 10.07.2006r, ale do szpitala zajechałam już 09.07. o 17-tej, wcześniej, bo na tzw. "planowaną cesarkę" - z moich przyczyn zdrowotnych, zmuszona byłam urodzić Mikusia inną drogą.
Po wstępnym badaniu, okazało się, że mam już rozwarcie 1cm/1cm, i skróconą szyjkę macicy o 50%, spytałam tylko doktora czy wytrzymam do jutra rana, przez całą noc nie spałam, bo co chwilę przychodziła do mnie położna z podręcznym Ktg, no i chyba juz z nerwów co chwila chodziłam do toalety, miałam takie parcie na stolec, że za każdym razem będęc na toalecie sprawdzałam czy czasem, nie zaczynam rodzić.
Rano o 7.15 położna poprosiła na porodówkę, ale najpierw prosiła żebym przebrała się w taka śmieszną, płócienną, kusą koszulkę, z dużym dekoldem, no mówie Was seksownie w niej wyglądałam ;-). Kiedy dotarłam już na salę porodową, podłączono mi najpierw 2 butelki jakiegoś płynu, żeby nawodnić organizm, potem dopiero oksytocynę jakieś 1,5 but., no i zaczęło się, powiem Wam, że nawet specjalnie nie czułam bólu, czułam się jak w pierwszych dniach miesiączki, taki tępy ból brzucha, po jakieś 1.15h. przyszła położna założyła cewnik, i pomaszerowałam z nią na salę operacyjną, która mieściła się dokładnie naprzeciwko porodówki.
Kiedy weszłam do operacyjnej, była 8.30, zaraz położono mnie i po krótkim dialogu z anastozjologiem (wspaniałym!), ujrzałam maskę z tlenem, zaczęło się odliczanie 3...2...11111... i dalej juz nie pamiętam. O 8.39 mały Mikołajek ujrzał druga stronę mojego brzuszka ważył 3450, a mierzył 56 cm.
Także widzicie do tych tzw. "ciętych mam" ciecie mam poprzeczne, w uśmiech, ciut nad spojeniem łonowym, rana się pięknie się zagoiła, i wcale jej nie widać bo zakryły ją włoski. :-)
Wiem, że jeśli przyjdzie mi rodzić po raz drugi, będę rozwiązana również tą samą metodą. Ogólnie nie mam złych wrażeń, po cięciu najgorsze są jakieś 2 tyg. kiedy to nawet nie można się pośmiać bo wszystko u dołu ciągnie... ale dla Mikołajka warto było przejść najgorsze katusze.
Trochę się rozgadałam, wybaczcie mi.
Buziaczki. kasiuLLka
kasiullko troszke sie rozgadala, daj spokoj, moja opowiesc byla prawie na strone
Jak dobrze, ze teraz te ciecia robia w poprzek brzuszka i tak nisko, ze wlasciwie ich nie widac, a nie jak kiedys, takie paskudy byly
Gratuluje porodu, naprawde fajnie to opisalas, jak zwykla codzienna czynnosc:-)
Jak dobrze, ze teraz te ciecia robia w poprzek brzuszka i tak nisko, ze wlasciwie ich nie widac, a nie jak kiedys, takie paskudy byly
Gratuluje porodu, naprawde fajnie to opisalas, jak zwykla codzienna czynnosc:-)
wioletta.z
Lipcówka'06 mama Oskara
kasiu ,po prostu super poród ,nic tylko rodzić:-)
OlaPio
Lipcówka'06 mama Olisia
bez kitu,jakby poród to była pestka Kasiulkka,super opis,ale te koszulki to kij w oko,obrzydliwe,całe cyce na wierzchu o tyłku nie wspomnę...ale i tak mi było wszystko jedno,czy ktoś go widzi,przeciez i tak nogi miałam na za 15 trzecia
reklama
bez kitu,jakby poród to była pestka Kasiulkka,super opis,ale te koszulki to kij w oko,obrzydliwe,całe cyce na wierzchu o tyłku nie wspomnę...ale i tak mi było wszystko jedno,czy ktoś go widzi,przeciez i tak nogi miałam na za 15 trzecia
Olu daj spokój, nie dosyć, że "cycki, jak doniczki" to jeszcze na wierzchu, ale masz racje, to jest już obojętne, na porodówce. :-)
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 4
- Wyświetleń
- 396
- Odpowiedzi
- 6
- Wyświetleń
- 2 tys
- Odpowiedzi
- 2
- Wyświetleń
- 192
- Odpowiedzi
- 10
- Wyświetleń
- 1 tys
Podziel się: